5. kolejka to jeszcze bardzo wczesny etap sezonu, ale to na tą rundę spotkań został zaplanowany pierwszy mecz pomiędzy dwoma głównymi kandydatami do mistrzostwa Anglii. Na Etihad Stadium Manchester City uratował remis z Arsenalem (2:2) po golu w doliczonym czasie gry mimo gry w przewadze jednego zawodnika przez całą drugą połowę. Mecz obfitował w gole, emocje oraz kontrowersyjne decyzje sędziowskie. Jakie wnioski możemy wyciągnąć po tym spotkaniu?
Szkoda, że po hicie kolejki znowu najwięcej mówi się o kontrowersjach sędziowskich
Na początek poruszmy temat kontrowersji. To niestety kolejne spotkanie na szczycie tabeli Premier League, po którym meczowa narracja zdominowana jest przez dyskusje na temat poszczególnych decyzji arbitra. Najwięcej mówi się oczywiście o wyrzuceniu z boiska Leandro Trossarda pod sam koniec pierwszej połowy, ponieważ ta akcja ustawiła dalszy przebieg gry. Mikel Arteta po meczu słusznie zwracał uwagę, że Belg odkopnął piłkę niecałą sekundę po gwizdku sędziego, a niekonsekwencja arbitrów w karaniu żółtymi kartkami opóźniania rozpoczęcia gry rywali zaczyna robić się ogromnie irytująca.
Zastrzeżenia do Michaela Olivera mają jednak także kibice Manchesteru City. Przy drugiej bramce argumentują, że Martinelli w niedozwolony sposób blokował Edersona, natomiast bardziej kontrowersyjny był pierwszy gol dla Arsenalu. Oddajmy głos Pepowi Guardioli. – Kyle Walker miał rację. Sędzia poprosił go, żeby przyszedł porozmawiać z nim, a kiedy to się zdarza, niektórzy zawodnicy muszą być blisko piłki, a my musimy wrócić do ustawienia czwórką obrońców, ale nie mieliśmy na to czasu. (…) Kiedy sędzia powie: przyjdź porozmawiać ze mną… to przynajmniej pozwól mu wrócić na pozycję. Bo następnym razem nie pójdziemy z nim rozmawiać – tłumaczył trener Manchesteru City.
Arsenal zrobił wszystko dobrze, aby utrzymać prowadzenie, ale i tak się nie udało
Arsenal stanął przed wyzwaniem dokonania niemal czegoś niemożliwego stając przed zadaniem utrzymania prowadzenia grając przeciwko Manchesterowi City na Etihad Stadium w osłabieniu jednego zawodnika. Mikel Arteta podszedł do tej misji w najbardziej pragmatyczny sposób stawiając 10-osobowy autobus we własnym polu karnym. W przerwie ściągnął Bukayo Sakę, wprowadził Bena White’a i zmienił ustawienie na 5-4-0, które często zmieniało się nawet w 6-3-0.
Statystyki były porażające. Manchester City w drugiej połowie miał 88% posiadania piłki i oddał 28 strzałów przy tylko jednej próbie Kanonierów. Piłkarze Arsenalu wykonywali jednak plan nakreślony przez trenera bez żadnych zarzutów. Nie pozwalali rywalom na tworzenie dogodnych sytuacji. Dopiero w samej końcówce dali jedną taką szansę Johnowi Stonesowi, który doprowadził do wyrównania. Wcześniej żadne z 27 uderzeń The Citizens nie przekroczyło współczynnika goli oczekiwanych (xG) w wysokości 0,10. Arsenal bronił heroicznie i nie powinniśmy krytykować ich za tak defensywne nastawienie. Nikt nie zabronił tak grać, a w futbolu nie liczy się sposób, tylko efekt.
Pep Guardiola powinien być bardziej odważny w swoich decyzjach
Wyżej opisane nastawienie Arsenalu przy grze w niedowadze sprawiło, że piłkarzami, którzy mieli największy wpływ na ataki Manchesteru City byli obrońcy oraz defensywny pomocnik, którzy często mieli miejsce na oddanie strzału sprzed pola karnego. Ruben Dias, Manuel Akanji, Kyle Walker oraz Mateo Kovacic nie stwarzali jednak dużego zagrożenia. W takiej sytuacji Pep Guardiola spokojnie mógł bardziej zaryzykować ofensywnymi zmianami, ponieważ rywale nie stwarzali żadnego zagrożenia pod ich bramką.
Trener Manchesteru City nie rzucił jednak wszystkich sił do ofensywy, kończąc mecz z czterema nominalnymi środkowymi obrońcami (Stones, Dias, Akanji, Gvardiol). Innym manewrem mogło być przesunięcie do ataku któregoś ze stoperów, aby wzmocnić zespół w walce powietrznej przy dośrodkowaniach, a wycofanie przed pole karne piłkarzy z lepszym uderzeniem z dystansu. Pep Guardiola pewnie miał swoje powody, aby tego nie zrobić, ale nam trudno je wskazać.
Manchester City potrzebował dziś Kevina De Bruyne i Rodriego
Oba zespoły cierpiały dziś na brak swoich kluczowych zawodników. Gdyby Martin Odegaard był zdrowy, to w wyjściowej jedenastce prawdopodobnie nie byłoby Trossarda, który otrzymał czerwoną kartkę. W Manchesterze City, w drugiej połowie, ogromnie widoczny był z kolei brak Rodriego oraz Kevina De Bruyne.
Wszyscy wiemy, jak wyglądała druga połowa na Etihad Stadium. Śmiało możemy stawiać tezę, że niski blok Arsenalu nie przetrwałby tak długo, gdyby na boisku był Kevin De Bruyne i/lub Rodri (który zszedł przez kontuzję w 21. minucie). Wizja gry oraz jakość podań Kevina De Bruyne zapewniłaby Manchesterowi City co najmniej kilka podań w pole karne więcej. Hiszpan w poprzednim sezonie natomiast często ratował zespół w takich sytuacjach, gdy rywal cofał się bardzo głęboko i pojawiało się miejsce na przedpolu, a ponadto tempo rozegrania z Rodrim byłoby wyższe. Manchester City przeciwko broniącemu bardzo głęboko Arsenalowi w dziesiątkę grał bez pomysłu, niepodobnie do swoich standardów i główną tego przyczynę diagnozujemy w absencji tych dwóch zawodników.
Riccardo Calafiori to zawodnik typu high risk – high reward
Przy drobnej kontuzji Bena White’a Mikel Arteta zdecydował się dać zadebiutować w wyjściowym składzie Riccardo Calafioriemu. Włoch szybko przekonał się na własnej skórze o tempie i intensywności gry w Premier League, gdy Savinho ograł go samym przyjęciem piłki i asystował Haalandowi przy pierwszym golu. Skrzydłowy Manchesteru City wykorzystał agresywny sposób bronienia Calafioriego, który w pewnych sytuacjach może być problemem, natomiast 22-latek bardzo szybko odkupił swoje winy strzelając pięknego gola z dystansu.
Riccardo Calafiori dał się już poznać jako zawodnik, który przez swój temperament może popełnić błąd, zwłaszcza w rywalizacji przeciwko najlepszym skrzydłowym, ale jest też w stanie zrobić różnicę z przodu. Dziś strzelił gola, ale często tworzy przewagę łamiąc schemat, wchodząc w drybling, czy kreując sytuacje. Mentalność Włocha zakazuje mu chować się w cień w ważnych momentach. On zawsze chce brać odpowiedzialność na siebie.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej