Rok temu odchodził za ponad 115 mln euro, mając opinię jednej z najlepszych dziewiątek na świecie. Dziś, po bardzo nieudanym epizodzie w Chelsea, wraca do miejsca, gdzie udowodnił już swoją wartość. Czy transfer do Anglii klasyfikuje się do kategorii „najgorzej wydanych 100 mln euro w historii?”.
Niechciany w Anglii
Kibice mieli już dość krnąbrnego Belga. Lukaku nie chciał współpracować z drużyną i stawać się dla niej lepszym. Mimo wsparcia zarówno zarządu, jak i trenera, naciskał na powrót do Mediolanu, gdzie każdy uwielbiał zawodnika, który błyszczał skutecznością w Serie A. Inter zyskuje (teoretycznie) dobrego zawodnika na cały sezon, płacąc grosze za wypożyczenie.
Dodatkowo Nerazzuri wzięli na siebie pełną pensję piłkarza, który zgodził się zredukować ją z 12 do 8.5 miliona euro.
Lukaku spalił mosty
Nikt w Londynie nie wyobraża sobie więcej ujrzeć belgijskiego napastnika w koszulce „The Blues”. Zarówno kibice, jak i zarząd dawali już mnóstwo szans na odkupienie. Każda podana ręka była jednak odtrącana, a konsekwentnym dążeniem do transferu powrotnego Lukaku zdecydował się prawdopodobnie definitywnie zakończyć swoją przygodę z Chelsea. Nawet jeśli nie zostanie na dłużej w Interze, to nie spodziewam się, by więcej zakładał koszulkę dwukrotnych triumfatorów Ligi Mistrzów.
Słabe relacje z zawodnikami Chelsea
Romelu nie potrafił dogadywać się z angielską szatnią. Regularnie do mediów przedostawały się informacje, jakoby czuł się „lepszy” od kolegów, patrząc na nich z góry. W końcu z szatni Interu odchodził jako absolutna gwiazda, triumfator Serie A, a przede wszystkim świetny napastnik. Brak mentalności oraz specyfika angielskiej ligi sprawiły jednak, że zwyczajnie się od niej odbił, nie spełniając pokładanych w nim oczekiwań.
Lukaku w 44 spotkaniach trafił do bramki jedynie 15 razy. Zdecydowanie za mało, jak na kogoś, kto kosztował aż 115 milionów euro i miał być upragnionym wybawieniem na brak klasycznej „dziewiątki” w drużynie.