Mamy dopiero początek paźdzernika, a Bruno Lage jest już trzecim zwolnionym trenerem. Wolverhampton z kolei czwartym klubem, który zmienia mendżera w tym sezonie Premier League (Brighton zrobiło to z przymusu). Podczas pracy z portugalskim szkoleniowcem zespół miał lepsze i gorsze chwile, ale zatrudniając Lage’a władze klubu spodziewali się czegoś zupełnie innego. Dlaczego projekt Bruno Lage’a zakończył się zanim tak naprawdę się rozpoczął?
Bruno Lage miał zmienić styl gry Wolverhampton
Na początek cofnijmy się do maja 2021 roku. Wówczas po jednym gorszym sezonie klub wydał komunikat, że Nuno Espirito Santo nie będzie już trenerem Wilków. Obie strony wspólnie zdecydowały o rozstaniu. Widocznie mieli poczucie, że ten projekt doszedł już do ściany i do zespołu warto wprowadzić świeżą krew. Człowiekiem, któremu powierzono stanowisko trenera Wilków został Bruno Lage. Jeszcze zanim Portugalczyk rozpoczął pracę na Molineux zapowiadano – oczywiście na podstawie osiągnięć z Benficą – zmianę stylu gry zespołu. Bruno Lage stawiał na futbol ofensywny. Miało być porzucenie gry trójką środkowych obrońców i wahadłowymi (co de facto próbował robić już Nuno Espirito Santo), odejście od głębokiego bronienia i wyprowadzania kontr, a narzucanie rywalom własnych warunków. Wysoki pressing, bardziej odważna, ofensywna i widowiskowa gra.
Choć czwórkę obrońców w poprzednim sezonie mogliśmy oglądać tylko w okresie przygotowawczym to Wolverhampton rozpoczęło jednak sezon z ofensywnym nastawieniem, w którym wytrwali… 3 mecze. Wilki podczas pierwszej przerwy reprezentacyjnej, zarządzonej właśnie po trzech kolejkach miały na koncie 0 punktów i 0 strzelonych goli, ale zbierały sporo pochwał. W dalszej części sezonu Bruno Lage zaczął grać jednak na wynik, a w tym celu zaczął stosować środki bardzo zbliżone do poprzednika (biorąc pod uwagę, że skład miał bardzo podobny to nie może nas to dziwić). Wolves stało się zespołem, w których meczach pada najmniej goli. Ewenementem była seria od wznowienia ligi po listopadowej przerwie na kadrę do pierwszego spotkania w 2022 roku. W 8 meczach Wolverhampton padło łącznie 5 goli. 3 strzelili, 2 stracili, 3-krotnie był bezbramkowy remis. Zespół Bruno Lage’a był jeszcze nudniejszy niż ten Nuno Espirito Santo, ale to przynosiło efekty.
Oczekiwania, a rzeczywistość
Pod koniec lutego Wolverhampton znajdowało się na 7. miejscu w tabeli i było wymieniane wśród kandydatów do zajęcia miejsca w TOP 4. Zespół Bruno Lage’a nadal strzelał niewiele bramek, ale ich defensywa była jedną z najszczelniejszych w lidze. Duża zasługa w tym bramkarza Jose Sa. Jeśli spojrzeć na modele goli oczekiwanych to Wolves traciło o wiele mniej bramek niż „powinno”. Sposób gry Bruno Lage’a był jednak efektywny, a on sam dał się poznać jako trener elastyczny. Skoro uznał, że granie futbolu ofensywnego jest zbyt dużym ryzykiem to zmienił nastawienie zespołu i to dało efekty. Wilki rozwinęły się także, jeśli chodzi o grę przy piłce. Wolves nie zawsze tylko broniło się głęboko i czekało na kontry, ale sami też potrafili przejąć inicjatywę cierpliwie rozgrywając futbolówkę, czy wychodząc spod pressingu.
Tak więc Bruno Lage zmieniał charakter zespołu, ale bardzo pomału. Zespół stawał się coraz bardziej elastyczny taktycznie. 10. miejsce na koniec sezonu było przyzwoitym rezultatem. Nawet pomimo zakończenia go serią 7 meczów bez zwycięstwa. Kolejny krok w zmianie stylu gry miał nastąpić w obecnym sezonie.
Czwórka obrońców i brak napastnika
Momentem, w którym Bruno Lage postanowił definitywnie przejść na czwórkę obrońców był okres przygotowawczy do nowych rozgrywek. W lecie do zespołu sprowadzony został Nathan Collins i to on tworzył duet stoperów z Maxem Kilmanem. Większa liczba piłkarzy w ataku miała pozwolić na granie płynnego, dynamicznego i kombincyjnego futbolu. Ofensywa z Podencem, wracającym po kontuzji Neto i sprowadzonym Guedesem oraz Nevesem, Moutinho, czy Nunesem za ich plecami na papierze wyglądała obiecująco. Na boisku? Różnie z tym bywało, aczkolwiek na ich grę często patrzyło się dość przyjemnie. Problem pojawiał się jednak w polu karnym przeciwnika. Bruno Lage od początku pobytu na Molineux nie mógł doprosić się o skutecznego środkowego napastnika. Jimenez po groźnej kontuzji głowy nie wrócił do formy sprzed urazu, a ściągnięty pod koniec okna Sasa Kalajdzic już w debiucie zerwał więzadła. Klub więc w akcie desperacji sięgnął po niegrającego od wielu miesięcy w piłkę Diego Costę.
Hiszpan ze względu na swoją dyspozycję fizyczną co najwyżej może pełnić rolę rezerwowego, a jako że Jimenez również złapał uraz to Wolves skazane jest na granie bez nominalnego napastnika. Po sobotniej porażce z West Hamem (0:2), która zadecydowała o zwolnieniu trenera Bruno Lage próbował tłumaczyć się właśnie brakiem „9-tki”. – Jesteśmy zupełnie innym zespołem, kiedy gramy z napastnikiem. Kiedy zaczynaliśmy mecz z napastnikiem w wyjściowej jedenastce, nie przegraliśmy meczu w Premier League. To nie wymówka, ale takie są fakty – zaznaczał były już trener Wilków w pomeczowym wywiadzie.
Bruno Lage może tłumaczyć się pechem.
Niemniej jednak, kiedy spojrzymy na nazwiska, które ma do dyspozycji to nie jest łatwo usprawiedliwiać 18. miejsce w tabeli i 6 punktów po 8 meczach. Doliczając jeszcze słabą końcówkę poprzedniego sezonu Wilki z ostatnich 15 meczów Premier League wygrały zaledwie jeden. Insajderskie źródła donoszą, że 46-latek wiosną stracił szatnie, a piłkarze byli znużeni powtarzającymi się metodami treningowymi Lage’a. Ponadto w letnim okienku transferowym z klubu odeszło kilku zasłużonych piłkarzy, którzy wywalczyli awans do Premier League – Conor Coady (on akurat został tylko wypożyczony), Willy Boly i Romain Saiss. John Ruddy, pełniący w Wolverhampton rolę rezerwowego bramkarza, który również opuścił klub tego lata w podcaście „Talking Wolves” chwalił portugalskiego trenera za zmysł taktyczny, ale powiedział też, że „mógłby poprawić zarządzanie grupą”. Jeśli jako trener chcesz osiągnąć sukces na poziomie Premier League to musisz być dobry w obu aspektach.
Wolves zmieniło trenera, ponieważ chciało bardziej ofensywnego futbolu. Bruno Lage jednak nie potrafił tego zagwarantować i kiedy próbował zmienić zakorzenione z czasów Nuno Espirito Santo DNA zespołu to notował bardzo słabe wyniki. Być może, gdyby Lage dostał od właścicieli więcej czasu i swobodę przy dobieraniu kadry to odniósłby sukces. Może – tak, jak przy np. Arsenalu – tutaj najpierw trzeba było zrobić krok do tyłu, aby potem wykonać dwa w przód. Ale właściciele nie chcieli czekać i zakończyli projekt, który od roku stał w blokach startowych.
***
Fanów Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej