W ostatnich sześciu latach Piast cztery razy zajmował miejsce w górnej połowie tabeli, a 3-krotnie startował w eliminacjach do europejskich pucharów. Mimo, że Piast Gliwice regularnie rozpychał się łokciami wśród zespołów o większym potencjale finansowym to ich widok blisko czuba tabeli zawsze nas dziwił. Do czasu. Dziś już nikt przed sezonem nie skaże ich na walkę o utrzymanie. Wręcz przeciwnie – zespół Waldemara Fornalika wymienia się w wąskim gronie kandydatów do zajęcia miejsc premiowanych grą w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.
Zmiany tuż przed linią startu
Przebudowa kadry przy Okrzei przez długi czas wyglądała bardzo spokojnie. Głównym celem działaczy Piasta było wykupienie Jakuba Świerczoka z Ludogortsa Razgrad. Kiedy to się udało wszyscy odetchnęli z ulga. Dla Waldemara Fornalika, ceniącego sobie stabilizację w zespole, okienko układało się po jego myśli. Brak odejść najważniejszych piłkarzy i spokojne przygotowania do sezonu. W pewnym sensie na korzyść Piasta grał też fakt, że w tym sezonie nie zakwalifikowali się do eliminacji europejskich pucharów, więc mogli skupić się tylko i wyłącznie na rozgrywkach ligowych.
Oprócz negocjacji ze Świerczokiem w Gliwicach tego lata było bardzo cicho. Media nie poruszały innego tematu. Do wczoraj, kiedy to oficjalnie w koszulce Piasta został zaprezentowany Damian Kądzior. Tego Pana zresztą nie trzeba nikomu przedstawiać. Ostatnio nie wyszło mu w Eibarze, ligi tureckiej też nie podbił, ale wszyscy znamy umiejętności Damiana i wiemy na co go stać. Jeszcze wcale nie tak dawno, bo w sezonie 2019/20 w Dinamie Zagrzeb potrafił wykręcić double-double w lidze, więc wcale nie wraca do Ekstraklasy z podkulonym ogonem, czy odcinać kupony. Bardziej po to, aby się odbudować i odzyskać miejsce w kadrze reprezentacji Polski. Piast pozyskał świetnego zawodnika na pozycję, na której miał największy wakat. I to całkiem niedrogo, bo za pół miliona euro.
Doświadczenie w łataniu dziur
Piast wczorajszego wieczoru stał się najpopularniejszym klubem w Polsce, admin klubowego konta na Twitterze robił sobie śmieszki, ale w klubie już wiedzieli, że przyjście Kądziora było możliwe dzięki sprzedaży Jakuba Świerczoka. Nagoya Grampus wyłożyła na stół 2 mln euro i napastnik Piasta poleciał do Japonii. Ogółem rzecz biorąc Piast na papierze nie wychodzi źle na tych ruchach. Na Świerczoku zarobili milion euro. Na razie połowę tej kwoty przeznaczyli na Kądziora, którego – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – mogą za rok odsprzedać z zyskiem.
Obecnie największe wyzwanie, jakie stoi przed Waldemarem Fornalikiem to zastąpienie Kuby Świerczoka. Poukładanie zespołu tak, aby strata po najlepszym strzelcu zespołu, gwieździe ligi i zawodniku, na którym opierała się cała gra ofensywy była jak najmniej odczuwalna. Świerczok w poprzednim sezonie miał udział przy 55% goli Piasta w meczach, w których grał od 1. minuty. W rundzie wiosennej ten współczynnik był jeszcze wyższy – 63%.
Wydaje się, że zastąpienie tak dobrego piłkarza, jak na realia Ekstraklasy jest niemalże niemożliwe, jednak Fornalik w tym aspekcie ma spore doświadczenie. Jego zespół rok w rok jest drenowany, a on musi łatać dziury po najlepszych piłkarzach. Po zdobyciu mistrzostwa odeszli Valencia, Dziczek i Sedlar, a przed startem ubiegłego sezonu klub opuścili Jorge Felix, Piotr Parzyszek i Mikkel Kirkeskov. Każdy z nich był co najmniej ważnym piłkarzem, ale kiedy sezon się już rozpoczął to w Piaście nie rozpamiętywali dawnych dziejów, nie wzdychali do tych, którzy odeszli tylko patrzyli przed siebie i robili swoje. Waldek King jak mało kto potrafi wygrzebać potencjał z poszczególnych piłkarzy i wkomponować ich w zespół tak, aby czuli się komfortowo. Po odejściu Świerczoka musi sprawić, aby każdy z ofensywnych graczy po trochu wziął odpowiedzialność za zdobywanie bramek na swoje barki.
Hiszpański zaciąg
Wraz z końcem sezonu z Piastem pożegnało się kilku piłkarzy, którzy w minionym sezonie regularnie łapali się do kadry meczowej – Badia, Malarczyk, Rymaniak i Milewski. Gliwice najbardziej na pewno będą tęsknić za tym pierwszym, choć bardziej ze względu na to, jak pozytywną postacią był niż tym, jakie korzyści mieli z niego na murawie. Odejście Piotra Malarczyka – w obliczu wąskiej kadry na środku obrony – musiało skutkować zakupem następcy. Piast Gliwice pozyskał nawet dwóch nowych stoperów. Pierwszy z nich to 19-letni wychowanek Legii Ariel Mosór, a drugi Hiszpan Miguel Munoz. 24-latek przeszedł z 3-ligowego Realu Murcia. Piast Gliwice będzie dla niego pierwszą zagraniczną przygodą i zarazem pierwszym klubem występującym na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Gdyby nie inna pozycja to bardzo łatwo można byłoby go pomylić z nowym napastnikiem Piasta. Alberto Toril – bo o nim mowa – również ostatni sezon spędził w Realu Murcia, również ma 24 lata i dotychczas również grał tylko w niższych ligach hiszpańskich. W minionych rozgrywkach w 20 meczach strzelił 9 goli. Patrząc jednak na statystyki z całej kariery ciężko powiedzieć o nim, że jest wyjątkowo bramkostrzelnym napastnikiem. – Jest wysoki, skoczny i dobrze gra głową. – tak w skrócie scharakteryzował Torila dyrektor sportowy Piasta, Bogdan Wilk. Przy obu Hiszpanach na tą chwilę trzeba postawić duży znak zapytania i poczekać na rozwój sytuacji. U Fornalika mało kto z rozpędu wskakuje do podstawowej jedenastki. Zazwyczaj nowy zawodnik musi przejść mityczną aklimatyzację: poznać filozofię trenera i sposób gry zespołu.
Piast Gliwice zawsze miał problem z młodzieżowcem
Od wprowadzenia przepisu o młodzieżowcu regularnym zajęciem „pismaków” przed startem sezonu jest analiza, kto będzie spełniał ten wymóg w danym klubie i gdzie mogą mieć z tym największy kłopot. Piast Gliwice zawsze ma z tym problem. W tym sezonie gliwiczanie również nie mają w kadrze młodzieżowca, który zebrał już doświadczenie w Ekstraklasie i możemy śmiało o nim powiedzieć, że nie zaniży poziomu. Steczykowi, którego Piast wykupił po tym sezonie zniknęła już magiczna litera „M” przy nazwisku, więc Fornalik znów musi kombinować. Dotychczas trener Piasta młodzieżowców zawsze ustawiał na skrzydle. Sebastian Milewski przechodził z Zagłębia Sosnowiec jako defensywny pomocnik, a Fornalik wystawiał go na boku pomocy. Dominik Steczyk najlepiej czuje się na „9-tce” i również grał na boku pomocy w minionym sezonie.
I wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że w nadchodzącym sezonie podstawowy młodzieżowiec znów zagra na boku pomocy. Latem Piast Gliwice sięgnął po Michaela Ameyawa z Widzewa Łódź. 20-latek może nie imponował liczbami w minionym sezonie (2 gole i 2 asysty w 2. lidze), jednak wiele osób regularnie go oglądających zgodnie twierdzi, że drzemie w nim potencjał. Potrafi narobić wiatru, ale jest mało efektywny. Fornalik dostaje piłkarza do oszlifowania. Inną dość prawdopodobną opcją jest Arkadiusz Pyrka, również boczny pomocnik. 18-latek już w zeszłym sezonie łapał minuty i zaraz po Steczyku był drugim wyborem wśród młodzieżowców. A może Fornalik zaskoczy wszystkich i na środku obrony odważnie postawi na Ariela Mosóra?
Jaki sezon czeka Piast Gliwice?
Myślimy, że podobny do tych dwóch ostatnich z tą różnicą, że nie spodziewamy się falstartu spowodowanego „pocałunkiem śmierci”, jak Michał Probierz określił kiedyś zmagania w eliminacjach europejskich pucharów. Wokół Piasta zawsze jest względnie cicho, ale to zespół stabilny i konsekwentny. To wymarzone warunki pracy dla Waldemara Fornalika. Ma zaufanie zarządu, jest z dala od świateł reflektorów i nie pracuje pod ciągłą presją. Jeśli Piast skończy na podium nie powinniśmy się zdziwić. Nawet mimo braku Jakuba Świerczoka.