Od przyjścia Paulo Sousy sporo pisałem o naszej reprezentacji. I do tej pory niemal za każdym razem broniłem Portugalczyka, tak jak w tekście sprzed miesiąca. Jednak nadszedł moment, w którym musi się to zmienić. Souse trzeba w w końcu zacząć przede wszystkim chwalić, a nie tylko odbijać rzucane w niego zarzuty. A jest za co!
Największe zalety selekcjonera?
Jeśli piszemy o Sousie, nie sposób nie odwoływać się do jego poprzedników. Kadra opierająca się na podobnych piłkarzach jak obecnie była za Adama Nawałki i co oczywiste – Jerzego Brzęczka. Częstym zarzutem do „Wuja” poza stylem, było to, że nie odkrył nikogo dla kadry. Mateusz Klich? Ciężko byłoby nie wykorzystywać piłkarza grającego w Premier League. Z nieoczywistych nazwisk dla Brzęczka ważnym elementem układanki był jedynie Jacek Góralski. Na tle Adama Nawałki wyglądało to mizernie – Krzysztof Mączyński jako podstawowy pomocnik, minister obrony narodowej Michał Pazdan, Jędrzejczyk radzący sobie na lewej obronie czy Jodłowiec jako żelazny rezerwowy. Piłkarze Ekstraklasy, którzy robili różnicę w kadrze. Bo ktoś miał na nich pomysł. A co z Sousą? W końcu nawet nie jeździ na mecze naszej rodzimej ligi!
Ano… wcale nie musi. Szanujmy się, Portugalczyk i jego sztab analizują wszystkie występy osób blisko kadry. Mecze Kamińskiego, Slisza czy Nawrockiego są zapewne rozkładane na czynniki pierwsze. Sousa nie chce na nich postawić? A kto powiedział, że muszą to być piłkarze z Ekstraklasy? Są Dawidowicz, Buksa czy Puchacz. A na nich wcześniej nikt na dłuższą metę nie stawiał. Trzeba też zwrócić uwagę na Karola Świderskiego, czyli bohatera wczorajszego spotkania z Albanią. Napastnik Paoku ma już 24 lata, wielu wydawałoby się, że został już przez europejki rynek zweryfikowany. Mimo to, że Karol nie błyszczy ostatnio w Grecji, to dla Portugalczyka wydaje się nieoceniony. Wystąpił w 12 na 13 spotkań za kadencji Sousy, w 6 w podstawowym składzie. Strzelił 5 bramek i zaliczył asystę, a ma udział przy golu średnio co 88 minut. Gdy musieliśmy wygrać w Tiranie, to właśnie Świderski wszedł z ławki, podczas gdy większość trenerów postawiłaby pewnie na Piątka.
Nos do zmian
A skoro jesteśmy już przy zmianach, to dla naszego selekcjonera chapeau bas. Osobiście, bardzo irytowały mnie zmiany za kadencji Adama Nawałki. Wtedy nawet kiedy plan na mecz nie wypalał, graliśmy nadal to samo, tymi samymi piłkarzami, a często na pierwszą zmianę czekaliśmy aż do 80 minuty. Za Sousy wygląda to już dużo lepiej…
I nie chodzi mi tylko o same zmiany, bo to wygląda wybitnie. Portugalczyk ma niesamowity zmysł do dostosowania pomysłu na grę po pierwszej połowie. Zdejmuje tych, którzy nie zdają egzaminu, często zmieniając nieco nasz sposób na grę. Jeśli w pierwszej połowie wyglądamy fatalnie, to często zmienia się to po wyjściu z szatni. Od przyjścia Portugalczyka na 32 bramki aż 21 strzelaliśmy w drugich połowach. Rezerwowi mieli udział przy golach aż 18 razy, sami strzelając aż 12. To musi robić wrażenie…
Co ze stylem i ofensywnym futbolem?
Jeśli ktoś chce na poważnie krytykować Sousę, to właśnie za to. W końcu Portugalczyk sam zapowiadał, że liczy się dla niego styl, a wszyscy chcieliśmy zwolnienia Jerzego Brzęczka w dużej mierze przez… męczenie buły. Obecnie opieramy grę w dużej mierze na wrzutkach i nawet nie aspirujemy do grania „czegoś więcej”. Z początku i mnie to irytowało, ale po przemyśleniach wydaje mi się, że to optymalne rozwiązanie. Dlaczego?
Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś gra otwartą, miłą dla oka piłkę, musi się dobrze zabezpieczać przed kontrami. Natomiast nasza kadra nie ma dobrych do takiego systemu stoperów. Powolny Glik i Bednarek, dla Dawidowicza szybkość też nie jest największym atutem. Jednak mimo to, możnaby grać ofensywny futbol, potrzeba byłoby jednak do tego wybitnego, lub chociaż dobrego defensywnego pomocnika. Kogoś jak Grzegorz Krychowiak z czasów jego prime w Sevilli. Jednak obecnie Grzesiek piłkarsko ewoluował i najlepiej odnajduje się w trudniejszych meczach, a nie gdy utrzymujemy się przy piłce, a Krycha ma zabezpieczać nas przed kontrami i być odpornym na pressing. Pomocnik Krasnodaru jest na to po prostu za wolny.
Moder czy Klich to nie są typowe szóstki, a poza tym mamy niewielkie pole manewru. Jest jedna postać, która mogłaby się moim zdaniem sprawdzić w tej roli. Nazywa się Krystian Bielik. Według mnie jest brakującym ogniwem naszej reprezentacji i… pojawia się jedno ALE. Bielik ma ciągnące się problemy zdrowotne i niestety nie wygląda na to, żeby miało się to skończyć.
A gdyby nasza reprezentacja miała grać otwartą piłkę już teraz, to byłoby samobójstwo. Tracilibyśmy mnóstwo niepotrzebnych bramek, co niekoniecznie byłoby dobrym rozwiązaniem nawet przy większym potencjale z przodu. Zamiast tego taktykę dostosowujemy do rywala, co jako reprezentacja, nie oszukujmy się – z przeciętnymi nazwiskami poza Lewym, Zielińskim i może Klichem czy Moderem – musimy robić. Nie jesteśmy w stanie narzucać dowolnych warunków, więc Sousa robi to, co jest w naszym zasięgu. A to jest skuteczne zarówno w meczach z największymi, jak z Anglią czy Hiszpanią, jak w decydującym meczu o awans z Albanią. Oczekiwanie czegoś więcej byłoby głupotą. Zwłaszcza, że mamy zarówno wyniki jak i pomysł na każdy mecz.
Naszym grzechem głównym jest defensywa? Wcale nie jest tak źle…
Porównałem sobie ostatnio to, jak wygląda nasza linia obrony w tych eliminacjach, a jak wyglądała na tych przed Euro 2016. I choć ciężko w to uwierzyć, to nie ma na co narzekać. Sousa został wrzucony prosto na mecz pierwszej kolejki z Węgrami. Nawałka został przed startem 10 miesięcy, przez które wybierał kręgosłup kadry. W tym czasie wyglądaliśmy fatalnie. Ostatecznie w 10 meczach straciliśmy 10 bramek, mając w grupie jednego giganta (Niemcy), dwa groźne zespoły (Irlandia, Szkocja), przeciętną Gruzję, która strzeliła ostatecznie 10 bramek i słabiutki Gibraltar. Co ważne, Gibraltar jedną w dwóch bramek w eliminacjach strzelił właśnie nam. Nawałka miał w tamtym okresie Glika i Krychowiaka w prime, a do tego nieocenionego Piszczka po prawej stronie defensywy. Mimo tego, 10 miesięcy od debiutu to i tak tracił średnio 1 gola na mecz. Spójrzmy na Paulo Sousę.
W 8 spotkaniach straciliśmy 8 bramek, czyli również 1 gola na mecz. W grupie gigant (Anglia), dwa groźne zespoły (Węgry, Albania), przeciętną Andorę (nieco słabsi od Gruzinów) i słabiutkie San Marino, które też strzeliło nam gola. Różnica jest taka, że Glik i Krychowiak są cieniami samych siebie sprzed kilku sezonów, Bednarek nadal się specjalnie nie wyróżnia, w kadrze nie ma już Piszczka. W obronie nie jesteśmy potęgą, ale nie byliśmy nią też za Nawałki, który miał dużo lepszych piłkarzy, by ulepić coś sensownego.
Nie uważam wcale, że jest fantastycznie i nie ma nic do poprawiania, bo jest. Ale Sousa musi otrzymać nieco więcej czasu. A na tle Adama Nawałki zaryzykuję stwierdzenie, że nasza kadra prezentuje się nawet lepiej. Dlatego też liczna krytyka w tym aspekcie również jest zbędna. Niemal na pewno mamy już baraże z drugiego miejsca i niemal na pewno będziemy tam rozstawieni. Kolejna przeszkoda do pokonania, która jest w naszym zasięgu. Po awans na Mundial i pierwszy dobry turniej od Euro 2016. Bo czemu nie?
Śledź autora na Twitterze i Facebooku.
Foto: ChinaImages/Depositphotos