Po upublicznieniu naszej głównej jedenastki sezonu 23/24 w LaLiga, przyszedł czas na nieco bardziej niszowe zestawienie. Mimo braku gwiazdorskich nazwisk, nasz kolejny skład powinien być jednak równie ciekawy (a może i nawet ciekawszy) niż poprzedni. Zapraszamy do lektury!
Bramkarz – Andrij Łunin
Ukrainiec zaczynał sezon jako bramkarz numer dwa, a po kontuzji, jakiej doznał Thibaut Courtois, został nawet numerem trzy. Real Madryt sprowadził na wypożyczenie Kepę i to Hiszpan początkowo miał większe zaufanie ze strony sztabu szkoleniowego. Łunin jednak nadal ciężko pracował, a gdy dostawał szanse gry, tak wyśmienicie je wykorzystał. W porównaniu do golkipera wypożyczonego z Chelsea dawał więcej spokoju w bramce i na przedpolu, wyraźnie lepiej radząc sobie z dośrodkowaniami rywali.
Ukrainiec swoje najgłośniejsze występy zaliczał w tym sezonie co prawda w Lidze Mistrzów, ale w LaLiga trzymał równy wysoki poziom. Różnica polegała na tym, że w Champions League miał on więcej pracy między słupkami, bo zwyczajnie po drugiej stronie miał lepsze zespoły, a i sam Real częściej grał defensywnie. W LaLiga było inaczej, bo to zespół z Madrytu był najczęściej stroną dominującą. Łunin musiał więc zachować koncentracje i wykazać się w mniejszej liczbie sytuacji, które jednak w większy sposób wpływały na jego ocenę. Przeszedł drogę z zawodnika rezerwowego nawet po kontuzji „jedynki”, aż do jednego z najwyżej ocenianych golkiperów za ten sezon. Zdecydowanie zasłużył na wyróżnienie.
Lewy obrońca – Sergi Cardona
Po kilku sezonach spędzonych na zapleczu LaLiga, utalentowany hiszpański obrońca w końcu miał okazję zaprezentować swoje umiejętności na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Wychowanek Gimnastic Tarragona nie potrzebował okresu aklimatyzacji i wszedł do Primera Division w bardzo dobrym stylu. 24-latek rozegrał 35 spotkań w swoim debiutanckim sezonie w najlepszej lidze w Hiszpanii, w których emanował solidnością w obronie i był jednym głównych fundamentów udanej rundy jesiennej w wykonaniu Las Palmas.
Cardona wyróżniał się na tle większości lewych obrońców przede wszystkim grą w defensywie. Za sezon 23/24 znalazł się w czołówce statystyk dotyczących wygranych pojedynków, odzyskanych piłek, przechwytów czy wślizgów. Nawet kiedy drużyna Garcii Pimienty zaliczyła potężny zjazd na wiosnę i nie wygrała ani jednego meczu od lutego do końca kampanii, Sergi trzymał równy, wysoki poziom. Jeśli w kolejnym sezonie dołoży do swojej gry jeszcze lepsze liczby ofensywne (1 gol i 2 asysty w minionych rozgrywkach), z pewnością zainteresują się nim mocniejsze kluby.
Środkowy obrońca – Daley Blind
Wydawało się, że w kwestii kariery piłkarskiej Daley Blind był już po drugiej stronie rzeki. Półroczny pobyt w Bayernie Monachium zakończył się dla niego na 5 występach, z czego tylko raz w pełnym wymiarze czasowym. Holender był głębokim rezerwowym, a jego transfer do Hiszpanii był rozpatrywany raczej w formie ciekawostki. Ot 34-letni zawodnik postanowił w ostatnim etapie swojej kariery pograć jeszcze w LaLiga i posmakować życia na Półwyspie Iberyjskim.
Tymczasem przejście do Girony okazało się strzałem w dziesiątkę. Michel miał pomysł na wykorzystanie Blinda, tak by uwydatnić jego zalety. Holender natomiast służył doświadczeniem młodszym piłkarzom, będą na boisku liderem zespołu. Blind wystąpił w 34 meczach, zdobył 1 bramkę i zanotował 2 asysty i miał znaczący wkład w historyczny sezon Girony zakończony awansem do Ligi Mistrzów. Wydawało się, że pobyt w Hiszpanii to dla niego sportowa emerytura, tymczasem pokazał, że nadal może dać od siebie bardzo dużo.
Środkowy obrońca – Cristhian Mosquera
W dobie kryzysu zarządowo-finansowego w Valencii, pod przewodnictwem Rubena Baraji wypłynęło wiele młodych talentów z tamtejszej akademii. Gracze znajdujący się w okolicach 20. roku życia byli regularnie rzucani na głęboką wodę przez hiszpańskiego trenera. Niejeden wychowanek Nietoperzów zyskał dzięki temu życiową szansę, którą wykorzystywał w sposób imponujący. Jednym z takich zawodników jest niewątpliwie Cristhian Mosquera.
Zaledwie 19-letni Hiszpan z miejsca stał się podstawowym obrońcą w ekipie Los Ches i jednym z filarów drużyny z Estadio Mestalla. Młodzieżowy reprezentant Hiszpanii rozegrał 36 spotkań w sezonie 23/24 w LaLiga, w których uzbierał 11 czystych kont. Bardzo dobrze radził sobie w pojedynkach 1 na 1 oraz imponował dojrzałością w wielu nieoczywistych sytuacjach. Nic dziwnego, że w marcu zadebiutował w kadrze U-21. Jeśli Mosquera będzie rozwijał się w takim tempie jak dotychczas, zapewne niedługo zobaczymy go w również w seniorskiej kadrze Hiszpanii.
Prawy obrońca – Yan Couto
Kolejna wielka niespodzianka tego sezonu prosto z drużyny Girony. Dla Brazylijczyka był to drugi sezon na wypożyczeniu w ekipie z Katalonii z Manchesteru City. To jednak w tym sezonie jego talent wystrzelił na dobre. O tym, że Couto ma nie mały talent mówiono od dawna, ale do tej pory trenerzy mieli problem z jego wykorzystaniem na boisku. Michel znalazł i na to sposób. Couto nie był klasycznym prawym obrońcą, bo najczęściej grał bardzo wysoko ustawiony. To pomogło wyeksponować jego walory ofensywne, co przełożyło się na liczby – aż 8 asyst i 1 gol .
Problemy Brazylijczyka zaczynały się, gdy był zmuszany do gry defensywnej. Najbardziej jaskrawy przykład to mecz na Santiago Bernabeu z Realem Madryt. Królewscy niemal ośmieszali bocznego obrońcę Girony, eksponując jego braki. Dlatego też Brazylijczyka trudno było upatrywać do jedenastki sezonu. Znakomicie jednak wpasowuje się w ramy tego zestawienia. Na plus można zapisać także jego wszechstronność. Couto zdarzało się rozgrywać mecze jako prawy pomocnik, a nawet jeszcze wyżej, jako prawy skrzydłowy. Zanotował duży postęp i warto obserwować jego karierę w kolejnych latach.
Defensywny pomocnik – Pepelu
Kolejny z piłkarzy Valencii, którzy bardzo mocno zaskoczyli w minionym sezonie. Po zawodniku kosztującym zaledwie 5 mln euro mało kto spodziewał się takiego wystrzału formy. Nie najmłodszy, bo już blisko 26-letni pomocnik, był w kampanii 23/24 absolutnym kozakiem, którego oglądanie w akcji budziło podziw i szacunek. Pepelu był w 37 rozegranych spotkaniach LaLiga tym, kim Rodri dla Manchesteru City (oczywiście, zachowując odpowiednie proporcje). Spajał formacje, harował w odbiorze i pressingu, a jednocześnie dawał wiele w kreacji. Podobnie jak Rodri miał też „czutkę” do zdobywania goli. W zakończonych niedawno rozgrywkach pomocnik Valencii zdobył ich aż 7, dokładając do tego asystę. Niech Pepelu będzie dla zawodników w podobnym wieku przykładem, że cierpliwy rozwój bywa lepszy niż stawianie zbyt dużych kroków w wieku nastoletnim.
Środkowy pomocnik – Alejandro Baena
Najlepszy asystent LaLiga (14 asyst) wywodzący się z drużyny, która dopiero w marcu przebiła się do czołowej dziesiątki ligi. Najważniejszą cechą Hiszpana wydaje się być jego regularność. Baena utrzymywał formę nawet kiedy zespołowi nie szło najlepiej. A że nie szło, to wszyscy wiemy, i najlepiej świadczą o tym zmiany trenerów w trakcie sezonu. Baena jest też obok Alexandra Sorlotha drugim zawodnikiem Villarrealu, który najmocniej zyskał pod wodzą Marcelino. Preferowane przez niego ustawienie w formacji 4-4-2 było strzałem w dziesiątkę. Baena dzielił i rządził na lewej stronie pomocy mając ogromny wkład w grę ofensywną Żółtej Łodzi Podwodnej. Hiszpan odpowiadał za rozegranie, podczas gdy Norweski napastnik trafił z formą strzelecką.
Villarreal zaczął grać efektywnie, znacząco poprawiając swoje wyniki względem pierwszej części sezonu. Niech świadczy o tym fakt, że dopiero w przedostatniej kolejce stracili matematyczne szanse na awans do europejskich pucharów w kolejnym sezonie. A i to po remisie 4:4 z Realem Madryt, który miał już przyklepane mistrzostwo Hiszpanii. Baena był pozytywnym powiewem w tym dość jednak rozczarowującym sezonie Villarrealu. Nic więc dziwnego, że wraz z końcem sezonu zaczęły napływać plotki o klubach zainteresowanych wykupem Hiszpana. Villarreal co prawda chciałby go zatrzymać, ale przy braku europejskich pucharów może okazać się to dosyć trudne.
Ofensywny pomocnik – Isco
Trudno o lepszy przykład piłkarskiego zmartwychwstania aniżeli Isco. Hiszpan zaliczył rozczarowującą przygodę w Sevilli, gdzie pod koniec nie po drodze było mu z Monchim. Od grudnia 2022 do lipca 2023 pozostawał bez klubu, prowadząc indywidualne treningi w domu. Po drodze nie wypaliły jego przenosiny do Unionu Berlin, rozgrywającego wówczas bardzo dobry sezon Bundesligi. Ostatecznie znalazł zatrudnienie w Realu Betis, pod wodzą swojego dawnego trenera, Manuela Pellegriniego. Odnowienie tej współpracy przyniosło fantastyczne owoce. Isco rozegrał 29 spotkań, zdobył 8 goli i 5 asyst, a do tego aż 19 razy był wybierany zawodnikiem meczu. Być może kilka z tych nagród było na wyrost, podyktowanych samym nazwiskiem zawodnika. Za jakiś czas jednak nikt nie będzie o tym pamiętał.
Isco był po prostu fantastyczny, odgrywając kluczową rolę w mającym problemy Realu Betis. Verdiblancos zakończyli sezon ostatecznie na 7. miejscu, co i tak należy uznać za przyzwoity rezultat. Sam Isco udowodnił, że skreślanie go z poważnej piłki odbyło się znacząco za szybko. Aż szkoda, że w 36. kolejce LaLiga doznał poważnej kontuzji, bo byłby niemalże pewniakiem do powołania do reprezentacji Hiszpanii na Euro 2024. Pozostaje czekać na kolejny sezon i ponowne oglądanie jego popisów na boiskach LaLiga.
Lewy skrzydłowy – Savio
Savio, czy też Savinho, to kwintesencja futbolowej rewelacji jaką była Girona w sezonie 23/24. Z rezerwowego PSV, który nie zagrał ani jednego spotkania od pierwszej minuty w lidze holenderskiej, do prawdziwej gwiazdy LaLiga. Jak na Brazylijczyka przystało, przebojowy skrzydłowy wniósł na hiszpańskie boiska powiew czystej fantazji. Savio w swoim debiutanckim sezonie w Hiszpanii otarł się o „double-double” (9 goli i 10 asyst). Był jednym z najlepszych kreatorów ligi i bezdyskusyjnie najlepszym dryblerem (łącznie ponad 100 udanych dryblingów). Michel ulepił z 20-latka zabójcze ogniwo w ofensywie, jednocześnie eksponując wszechstronność utalentowanego skrzydłowego. Gracz wypożyczony z francuskiego Troyes był znakomity zarówno w roli szeroko grającego skrzydłowego, trzymającego się linii bocznej, jak i piłkarza lubiącego schodzić do środka, wymieniać się pozycjami, generalnie robiąc zamieszanie w szeregach defensywy rywali.
Nic więc dziwnego że jeszcze w lutym o jego przyszłość miał zadbać Manchester City. Właśnie dla takiego przepływu piłkarz stworzone zostało City Football Group, którego finalnym beneficjentem ma być aktualny Mistrz Anglii.
Napastnik – Alexander Sorloth
Kto by się spodziewał, że 28-letni Norweg tak odpali w sezonie 23/24. Przez większość swojej kariery były zawodnik m.in. RB Lipsk oraz Crystal Palace był graczem co najwyżej przeciętnym. Wiele o 53-krotnym reprezentancie Norwegii mówi fakt, że rozgrywki 22/23 w których zdobył 12 goli, można było uznać w jego przypadku za naprawdę udane. Natomiast w minionej kampanii doszło do prawdziwego wystrzału Sorlotha w Villarrealu. W okresie od końca sierpnia do końca września zdobył 4 bramki – po jednej w każdym kolejnym meczu ligowym z rzędu. Udany start w rundzie jesiennej mógł wydawać się jedynie przypadkiem. W kolejnych miesiącach Alexander zdobył tylko 2 bramki więcej w lidze. Trafiał jeszcze co prawda w Lidze Europy, ale znów był to poziom bardziej przeciętny niż wejście poziom wyżej.
Zaprzeczyła temu jednak kapitalna runda wiosenna. W okresie od 20 stycznia do końca sezonu Norweg uzbierał bowiem aż 17 bramek i 4 asysty. Miał w tymkilka występów wybitnych: gol i 2 asysty z Barceloną, hat-trick z Granadą, czy cztery gole z Realem Madryt. Bardzo możliwe, że gdyby nie kontuzja na początku ostatniego meczu sezonu przeciwko Osasunie, zwieńczyłby cały ten okres koroną króla strzelców. Tymczasem licznik goli Sorlotha zatrzymał się na 23 oczkach. Nam pozostaje nadzieja, że 28-latek nawiąże do tej dyspozycji również w kolejnym sezonie, dodając nieco kolorytu rozgrywkom LaLiga.
Prawy skrzydłowy – Viktor Tsygankov
Ukrainiec kupiony przez Gironę w styczniu 2023 roku z Dynama Kijów za kwotę 5 mln euro już po zakończeniu sezonu 22/23 uznawany był za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy zimowy transfer LaLiga. 26-latek w trakcie kampanii 23/24 pokazał jeszcze większy zakres oferowanego przez siebie repertuaru. W 30 występach zaliczył 8 goli i 7 asyst, tworząc razem z Savio zabójczy duet skrzydłowych. Może Tsygankov nie był aż tak przebojowy co jego brazylijski kolega, ale nie mniej pożyteczny dla całego zespołu. Często zamiast wdawania się w pojedynki i próby dryblingu potrafił znaleźć luki w ustawieniu rywali, zagrać świetne prostopadłe podanie czy celnie dośrodkować. Miał też bardzo dobrą czutkę do wejść w pole karne i finalizowania akcji na różne sposoby. Jeśli piłkarze pokroju Savio, Dovbka czy Aleixa Garcii opuszczą Gironę latem, miano naczelnej gwiazdy zespołu może przypaść właśnie Viktorowi Tsygankovowi.