Oba zespoły ponownie stanęły naprzeciwko siebie w pojedynku o pierwsze trofeum w sezonie. Rok temu lepsza była drużyna Jastrzębskiego Węgla. Przed tym pojedynkiem również to ona była uznawana za faworyta starcia.
Kluczowy detal
W pierwszym secie to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle była zespołem lepiej dysponowanym. Przede wszystkim zbudowali okazałą przewagę, którą trzymali bardzo długo. Jednak pomimo takiej dogodnej pozycji Koziołki pozwoliły rywalom na groźny szturm w końcówce ratujący przed czterema piłkami setowymi. Finalnie nie poniosły one takiej konsekwencji, ale otrzymały ważny sygnał ostrzegawczy przed kolejnym setem.
Następna partia zaczęła się od kontroli klubu z województwa opolskiego. Jednak zacięcie z poprzedniej wkradło się wcześniej i mecz przy stanie po dwanaście (Jastrzębski odrobił stratę trzech punktów) zamienił się w wyrównaną wymianę ciosów. Wszystko sprowadziło się do tego, który team będzie miał te odrobinę więcej jakości, aby zabezpieczyć sobie zwycięstwo. ZAKSA pomyłkami na ostatniej odebrała sobie tą szansę i ponowny remis stał się faktem.
Prawie podobnie
Ponownie podopieczni Tommasa Sammelvuo byli tymi, którym w pierwszej kolejności udało się odskoczyć na więcej niż jedno oczko. Wyciągnęli jednak wnioski z wcześniejszych batalii i nie pozwolili zmarnować przewagi. Z powodu namnożenia się błędów w różnych elementach od nieskutecznego ataku do niezadowalającego przyjęcia. Z takim nadmiarem mankamentów Jastrzębski Węgiel po prostu nie mógł rzucić rękawicy.
ZAKSA nierówno prowadziła grę w czwartym secie. Od wczesnego prowadzenia przeszła do obdarowywania przeciwnika punktami. Ta sytuacja dodała paliwa do działań Jastrzębskiego Węgla. Ten pragnąc utrzymać nadzieję o pucharze podniósł poziom swojej defensywy wspartą dobrym operowaniem blokiem (lubiącym punktować). Do tego poprawił atak. W konsekwencji tych czynników osiągnął swój cel i doprowadził do tie-breaku.
Odcinanie nerwów
Jastrzębie, które miały już podwinąć skrzydła i pogodzić się z porażką ostatecznie skończyły z pucharem w szponach. ZAKSA miał problem z przyjęciem przez co jej ofensywa nie umiała wykorzystać pełnego potencjału do zagrożenia przeciwnikowi. Może sobie pluć w brodę, że nie zamknęła spotkania wcześniej kiedy to Jastrzębski Węgiel miał gorsze momenty. A w tie-breaku pomimo walki okazała się po prostu gorsza. Do tego Marcin Janusz doznał urazu.