Na ten mecz czekało mnóstwo kibiców. W półfinale Ligi Mistrzów Milan mierzył się ze swoim derbowym rywalem – Interem. Po końcowym gwizdku sędziego więcej powodów do radości mogą mieć Nerazzurri, którzy zwyciężyli 2:0 i przed meczem rewanżowym to właśnie podopieczni Simone Inzaghiego są bliżej awansu do finału.
Przed rozpoczęciem spotkania trudno było wskazać zdecydowanego faworyta. Milan przystępował do półfinałowego pojedynku po zwycięstwie nad Lazio, zaś Inter w ostatnich czterech meczach ligowych zdobył komplet punktów. Sprawiało to, że mogliśmy oczekiwać świetnego oraz bardzo wyrównanego starcia. Rzeczywistość natomiast okazała się być zgoła odmienna.
Od pierwszej minuty Inter chciał zdobyć przewagę
Już od samego początku podopieczni Simone Inzaghiego prezentowali się nieznacznie lepiej. Nerazzurri dłużej operowali piłką, spychając rywali na własną połowę. Milan próbował wybić z rytmu rozpędzających się przeciwników, lecz nie sprostał temu zadaniu. Inter skutecznie wykorzystał przewagę i już w 8. minucie wyszedł na prowadzenie za sprawą Edina Dżeko. Bośniak wygrał pojedynek z Davide Calabrią, wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i ładnym uderzeniem z powietrza pokonał Mike’a Maignana. Piłkarze Stefano Piolego nie zdołali nawet otrząsnąć się po stracie bramki, a dwie minuty później stracili kolejną.
Federico Dimarco ruszył z szybkim atakiem po lewej stronie boiska, dograł w środek pola, a tam świetnie odnalazł się Henrikh Mkhitaryan. Ormianin minął obrońców Milanu i podwyższył prowadzenie swojej ekipy. 34-latek sprytnie podciął piłkę, która z łatwością przeleciała nad Maignanem.
Z biegiem czasu Nerazzurri zyskiwali coraz większą swobodę
Mimo że to Milan dłużej utrzymywał się przy piłce, to w żaden sposób nie potrafił zagrozić bramce Andre Onany. Rossoneri wyraźnie przegrywali rywalizację w środku pola i zostawiali rywalom zbyt dużo wolnego miejsca. Większość akcji gospodarzy toczyła się w bocznych strefach boiska, co było zwyczajnie bezproduktywne. Jak tylko piłka trafiała do środka, Il Diavolo zaliczali błyskawiczną stratę. Wystarczy wspomnieć, że pierwszą groźną okazję stworzyli dopiero w 30. minucie.
Dodatkowo obrońcy Milanu wyraźnie nie radzili sobie w pojedynkach z rywalami w niebiesko-czarnych koszulkach. W 31. minucie Simon Kjaer popełnił ogromny błąd, który mógł zakończyć się rzutem karnym dla Interu. Duńczyk przegrał pojedynek siłowy z Lautaro Martinezem, a sędzia odgwizdał faul. Jednak po konsultacji VAR, hiszpański arbiter anulował jedenastkę.
Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy Milan ruszył do odrabiania strat
Zaledwie pięć minut po wznowieniu gry Rossoneri mogli zdobyć bramkę kontaktową. W środku pola dobrze zachował się Sandro Tonali, który popisał się bardzo precyzyjnym prostopadłym podaniem do Juniora Messiasa. Brazylijczyk znalazł się w sytuacji sam na sam z Andre Onaną, lecz jego uderzenie okazało się niecelne. Trzynaście minut później Milan ponownie był bardzo bliski zdobycia bramki. Sandro Tonali oddał strzał sprzed pola karnego, jednak na szczęście dla Interu trafił on w słupek.
W drugiej części gry goście wyraźnie cofnęli się na własną połowę. Nerazzurri oddali inicjatywę swoim rywalom i pozwolili rozgrywać im piłkę. Widząc, że ci nie do końca odnajdują się w takiej sytuacji, postawili na szybkie kontry oraz sporadyczne ataki. Po jednym z nich powinni prowadzić trzema bramkami. Alessandro Bastoni, świetnie odnalazł w polu karnym Edina Dżeko, jednak uderzenie Bośniaka obronił Mike Maignan.
W końcówce mecz stracił na intensywności oraz widowiskowości
Dopóki trwała pierwsza połowa, Inter prezentował się naprawdę imponująco. Ekipa Inzaghiego grała na dużej intensywności, tworzyła wiele sytuacji oraz zwyczajnie chciała zaprezentować się z ofensywnej strony. W drugiej części spotkania uległo to sporej zmianie. Nerazzurri cofnęli się na własną połowę oraz spokojnie konstruowali akcje, chcąc utrzymać korzystny rezultat.
Choć sztuka ta ostatecznie im się udała, to końcowy rezultat mógł być znacznie wyższy. Milan prezentował się zwyczajnie słabo, nie miał pomysłu na swoje poczynania i przez cały mecz oddali tylko jedno celne uderzenie. Podopieczni Stefano Piolego mocno zawiedli i wcale nie przypominali ekipy, która nie tak dawno wyeliminowała Napoli.
Wszystko to sprawia, że przed rewanżem Inter jest w zdecydowanie lepszej sytuacji. Choć dwubramkowa zaliczka niczego nie przesądza i wciąż pozwala marzyć Milanowi o awansie do finału, to sprawia, że Nerazzurri są zdecydowanym faworytem. Jeśli Rossoneri nie zmienią niczego w swojej grze, to pożegnają się oni z Ligą Mistrzów.