Iga Świątek dopiero po raz trzeci w swojej karierze znalazła się w turnieju głównym Miami Open. Polska tenisistka w 2021 roku odpadła na poziomie trzeciej rundy przegrywając z Aną Konjuh. Rok później wygrała zawody, nie tracąc nawet jednego seta. W tegorocznej edycji liderka rankingu WTA wydawała się oczywistą faworytką, a brak zwycięstwa w spotkaniu drugiej rundy byłby gigantyczną sensacją.
Świątek dominowała od początku do końca
32-letnia Włoszka Camila Giorgi ostatni pojedynek przeciwko Idze stoczyła w 2021 roku, gdy przegrała 2:6, 4:6 podczas ówczesnego Australian Open. Jeśli 107. rakieta świata przed wejściem na kort marzyła o zaskoczeniu liderki, już po kilku wymianach mogła stracić jakiekolwiek nadzieje na sprawienie niespodzianki. Świątek rozpoczęła mecz od przełamania (mimo prowadzenia Giorgi 30:0). Włoszka popełniła trzy podwójne błędy serwisowe, a takich pomyłek rywalka tej klasy po prostu nie może wybaczać. Scenariusz, w którym Camila zbyt łatwo oddawała Idze punkty, gwarantował szybką demolkę. Włoszka w pierwszym secie była w stanie odpowiedzieć ledwie jednym wygranym gemem! Trzy przełamania autorstwa Polki oznaczały kolejny wpis do „piekarni Igi Świątek”.
Na starcie drugiego seta Włoszka popracowała nad lepszym serwisem. Przede wszystkim, nie oddawała już darmowych punktów po własnych błędach. Świątek rozsądnie przeczekała chwilową lepszą postawę Włoszki i dalej robiła swoje. Nie przyśpieszała gry, była bardzo spokojna i konsekwentnie próbowała zamęczyć przeciwniczkę, zmuszając ją do biegania po korcie. Różnica poziomów była zbyt wielka, by Giorgi była w stanie nawiązać walkę. Zawodniczka, która kilka dni temu pewnie pokonała Magdalenę Fręch, dziś była jedynie tłem dla Świątek. Zbyt wiele niewymuszonych błędów, zbyt mało argumentów, by wytrącić liderkę z jej rytmu. Wynik 6:1, 6:1 mówi wszystko.
W kolejnej rundzie rywalką Igi będzie Linda Noskova. Ta sama, którą Polka rozbiła 6:4, 6:0 przed dwoma tygodniami.