Iga Świątek znakomitym sportowcem jest. I basta! Odkąd istnieje ranking WTA, tylko 7 zawodniczek zanotowało dłuższy okres liderowania. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat, Polka wygrała aż 3 turnieje Wielkiego Szlema — więcej niż Sabalenka, Rybakina i Pegula razem wzięte. Jak każdy sportowiec — Świątek ma swoje chwile słabości. Sęk w tym, by wyciągać z nich wnioski, ale nie rozpamiętywać. Przekuwać porażki w determinację, a nie zatruwać myśli chorą presją wyników.
Iga w ostatnim czasie zdołała awansować do ćwierćfinału Wimbledonu
To najlepszy wynik w karierze Świątek, dla której korty trawiaste były najmniej lubianą nawierzchnią. Polka zanotowała swoją „życiówkę”, a mimo to nie brakuje osób krytykujących jej grę. Paradoksalnie jednak… nie ma w tym nic złego. Krytyka jest potrzebna każdemu sportowcowi. Przegrany ćwierćfinał przeciwko Elinie Svitolinie był po prostu słabszym występem Igi. Prawdopodobnie najsłabszym na całym turnieju. Świątek popełniała zbyt wiele błędów, momentami ponosiły ją nerwy, brakowało jej zimnej krwi i wyrachowania. To są oczywiste fakty dla osób, które oglądały pojedynek z Ukrainką. Jeśli podchodzimy do tematu na zasadzie „przegrała, ale nie można jej krytykować”, to nie jest to logiczne podejście. Sama Świątek musi zdawać sobie sprawę z własnych słabości. Z pewnością zdaje. Jeśli za rok pojawi się na Wimbledonie, to słabe strony muszą być wyeliminowane. Po prostu.
Polka jest wielkim sportowcem
Potrafi grać kapitalny tenis, momentami ocierając się o perfekcję. Nawet w trudnym meczu przeciwko Bencic, widzieliśmy Igę posyłającą piłki „nie do obrony”. Cała filozofia polega na tym, by w swojej grze mieć więcej takich zagrań, a mniej niewymuszonych błędów. Tylko tyle i aż tyle. Po przegranym starciu ze Svitoliną, pod naszym tekstem pojawiło się kilka komentarzy, sugerujących nasz „hejt”. Takie rozumowanie jest mocno przesadzone. Sprawiedliwa ocena nie oznacza chwalenia, gdy nie ma do tego powodów. Nie możemy być ślepi na gorsze występy Świątek. Iga jest tylko człowiekiem. Dąży do perfekcji, a w takiej sytuacji sama musi być dla siebie krytyczna.
Oddzielmy krytykę od hejtu. Celowo nie komentujemy chociażby kwestii wstążki w barwach Ukrainy, jaką zakłada Iga. Czy ma ona jakiekolwiek znaczenie dla jej gry? Absolutnie nie! Oceniajmy Świątek jako sportowca. Cholernie dobrego sportowca, mającego swoje wady. Dostrzegamy też postęp. Nasza rodaczka znacząco poprawiła swój serwis, chociaż i ten czasem potrafi ją zawodzić. Jest także spokojniejsza na korcie, umie uspokoić emocje. Nie jest jednak robotem. Ma gorsze chwile.
Iga Świątek ma przed sobą wiele wyzwań
Widzieliśmy zresztą wiele zawodniczek, które będąc na szczycie, powiedziały stop. Przestały bawić się tenisem. To były najgorszy scenariusz dla Igi. Polka musi odpowiednio zarządzać swoją motywacją. Zawieszać sobie wysoko poprzeczkę, ale nie odpuszczać, gdy nie uda się jej strącić, tylko podejmować kolejne próby. Lada moment będzie broniła tytułu podczas US Open. Depcząca jej po piętach w rankingu Sabalenka, chęć udowodnienia swojej wyższości nad Svitoliną, to wszystko może dać Świątek ogromną motywację. Iga powinna jednak wiedzieć, że niepowodzenie to nie koniec świata. Jak mawia klasyk — nie ma porażek, są tylko lekcje. Ale z tych lekcji trzeba wyciągać odpowiednie wnioski. I następnym razem zagrać jeszcze lepiej. Czy jest bowiem sport, jeśli nie pokonywaniem własnych słabości?