Mistrzostwa Świata w Katarze powoli zbliżają się do końca. Na placu boju pozostały zaledwie dwie reprezentacje, które powalczą o tytuł, wczoraj dowiedzieliśmy się kto zabierze ze sobą brązowy medal. W każdej z tych reprezentacji w którymś momencie zdążył zabłysnąć bramkarz. Bono z Livakoviciem imponowali na niemal całym turnieju, wielokrotnie ratując swoje reprezentację. Martinez okazał się bohaterem w rzutach karnych przeciwko Holandii. Jedynie Francja nie miała jeszcze momentu, w którym mogłaby głośno krzyczeć nazwisko swojego golkipera. Nie oznacza to jednak, że ten rozgrywa zły turniej.
Lloris broni co powinien
Chociażby w półfinałowym pojedynku z Maroko bramkarz Tottenhamu za każdym razem gdy powinien, to stawał na wysokości zadania. Oczywiście w starciu z Afrykańskim objawieniem Mundialu pomogło mu również szczęście, ale nie raz udowadniał, że potrafi pomóc swojej drużynie. Rzadko daje coś ekstra, ale za to trzyma jeden i równy poziom.
Wbrew pozorom to właśnie ta jednolita forma najbardziej pomaga ekipie aktualnego Mistrza Świata. Cała formacja defensywna wie, że za plecami mają gościa, który nigdy nie zawiedzie w kluczowym momencie. Jeśli piłka będzie w jego zasięgu, to najzwyczajniej w świecie ją wybroni, a gra z taką świadomość staję się znacznie łatwiejsza. Hugo nie miał „momentów chwały” jak nasz Wojtek Szczęsny, ale dalej jest bardzo pewnym punktem wyjściowej jedenastki. Szczególnie, gdy przypomnimy sobie występ Mandandy przeciwko Tunezji…
Ledwie jedno czyste konto…
Na papierze wynik ten jest co najmniej niepokojący. Nieco inaczej jednak wygląda to gdy dogłębnie przeanalizujemy stracone gole. Bramka z Australią to klasyczne „dobicie” futbolówki do praktycznie pustej bramki po dobrym dośrodkowaniu. Następnego gola Lloris stracił z Danią, gdzie również nie miał za wiele do powiedzenia. Następnie pokonał go… Robert Lewandowski, strzelając z rzutu karnego (w dodatku powtarzając karnego, pierwszy Lloris obronił). W ćwierćfinale z Anglią poległ jedynie w starciu z Harrym Kanem, który również zamienił jedenastkę na bramkę (zresztą tylko jedną z dwóch).
Teraz, po przeanalizowaniu wszystkich sytuacji, ledwie jedno czyste konto (w dodatku dopiero w półfinale z Maroko) wcale nie wygląda tak tragicznie. Szczególnie, że to właśnie w meczu z Afrykańską ekipą Lloris musiał wykazać się największym kunsztem. Francuski bramkarz stanął na wysokości zadania i mimo wielu trudnych sytuacji zdołał zachować pierwsze czyste konto w turnieju.
11 udanych interwencji
Do tej pory reprezentacja Francji rozegrała sześć spotkań, z czego Hugo wystąpił w pięciu z nich. To sprawia, że jego średnia interwencji na mecz to 2.2, co nie jest wynikiem wybornym. Szczególnie, kiedy przypomnimy sobie, że stracił on już cztery gole. Tak czy siak wszelkie stracone bramki były sytuacjami bardzo trudnymi, a zawodnik Tottenhamu naprawdę spisuje się co najmniej nieźle.
Każdy inny „ostatni obrońca” czterech półfinalistów miał już swój moment chwały na tym turnieju. Lloris to jedyna osoba, która ciągle czeka na tą jedną chwilę, w której mówić będzie o nim cała Francja. Ostatnia szansa na to już w niedziele, kiedy Hugo stanie naprzeciwko Messiemu i spółce. Ciężko wyobrazić sobie lepszy moment, aby okryć się blaskiem chwały. Jeśli nie teraz, to kiedy?