Górnik Bartoscha Gaula kolejnym przykładem, że w Ekstraklasie ryzyko nie popłaca

Są czwartym najdłużej utrzymującym się zespołem w całej lidze. W liczbie celnych strzałów zajmują 7. miejsce. Modele matematyczne goli oczekiwanych (xG) uważają, że zarówno pod bramką rywala, jak i swoją są drużyną środka tabeli. Mimo to przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko 1 punkt, a ich trener dopiero, co został zwolniony. Górnik Zabrze Bartoscha Gaula to kolejny przykład, że w Ekstraklasie nie warto podejmować ryzyka.

REKLAMA

Intensywność

Latem przy Roosevelta zdecydowano się (specjalnie piszemy w formie bezosobowej, bo nie do końca wiadomo kto jest tam osobą decyzyjną) na niepopularny ruch. Z klubu zwolniono Jana Urbana, który w poprzednim sezonie zrobił wynik znacznie lepszy niż przewidywano, a na jego miejsce zatrudniono Bartoscha Gaula, wówczas 34-letniego Niemca urodzonego w Bytowie, który jest produktem niemieckiej myśli szkoleniowej. Kiedy Europę zalała fala gegenpressingu, którą rozpowszechnił Jurgen Klopp i jego Borussia Dortmund Gaul zbierał pierwsze szlify jako bardzo młody trener. 34-latek przychodził więc do Zabrza jako szkoleniowiec nowej generacji. Świeża krew, która miała wprowadzić do Ekstraklasy więcej innowacji.

Bartosch Gaul od początku zaznaczał, że jest trenerem, który potrzebuje czasu, aby zespół załapał jego metody pracy. – Zależy nam też na intensywności w grze. Jeśli nie zmienilibyśmy tego teraz, za pół roku bylibyśmy w tym samym miejscu. Musielibyśmy grać pasywnie, czekać, co zrobi przeciwnik i przy okazji jechać z kontrą. Takiego stylu nie chcę, nie jestem do niego przekonany – mówił w sierpniu w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. O tym, że w Ekstraklasie (nie tylko, ale w tej lidze szczególnie) z kontrataku gra się zdecydowanie łatwiej przekonał się już w pierwszym meczu przeciwko Cracovii. Jego zespół przed własną publicznością spędził 70% czasu przy piłce, ale przegrał 0:2 oddając mniej strzałów.

Trener Górnika nie porzucał jednak swoich pomysłów, ponieważ miał świadomość, że doprowadzenie drużyny na docelowy poziom musi zająć trochę czasu. – Jeżeli Mainz trenowało na dziesięć, to Górnik aktualnie ćwiczy na siedem – opisywał Gaul we wspomnianej rozmowie z „PS”. – Dziś w Górniku w tych mocniejszych, intensywniejszych treningach nie gramy tyle rund, ile na koniec zeszłego sezonu w Mainz. – zdradził.

Górnik z piłką vs Górnik bez piłki

Intensywność i proaktywność zespołu bez piłki miała skutkować szybkim odyskiwaniem futbolówki. Gaul nie stawiał jednak – jak wielu niemieckich trenerów – na jak najszybsze zakończenie akcji strzałem po odbiorze, a lubił jak jego zespół dłużej utrzymywał się przy piłce. Jak dobrze wiadomo – dużo łatwiej nauczyć zawodników pewnych zachowań bez piłki i zwiększyć ich wydolność niż podnieść technikę, czy umiejętności w zakresie rozumienia gry tak, aby ataki pozycyjne były bardziej efektywne. Dlatego Górnik zdołał podkręcić intensywność (5. miejsce w lidze pod względem liczby sprintów) i potrafił zakładać wysoki pressing, ale miał kłopoty, gdy trzeba było rozmontować rywala, który broni się całą jedenastką na własnej połowie. Prowadziło to do pewnego paradoksu. Choć Górnik był postrzegany jako zespół, który nastawiał się na posiadanie piłki to najczęściej chwalono go za to, co robi bez niej.

Sprawdźmy wyniki meczów Zabrzan w Ekstraklasie, w których mieli powyżej 60% posiadania piłki:

  • 75% z Piastem – remis 3:3
  • 70% z Miedzią – porażka 0:3
  • 70% z Cracovią – porażka 0:2
  • 67% z Cracovią (runda wiosenna) – porażka 0:2
  • 65% z Koroną – zwycięstwo 2:1
  • 65% z Zagłębiem – porażka 2:3
  • 65% ze Śląskiem – porażka 1:4
  • 65% z Radomiakiem – remis 0:0
  • 63% z Jagiellonią – porażka 1:1
  • 62% ze Stalą Mielec – porażka 1:3

Tylko jedno zwycięstwo w 10 meczach i średnio 0,5 punktu na spotkanie. Oczywiście często tak wysoki wskaźnik posiadania piłki wynikał z tego, że Górnik musiał odrabiać straty, aczkolwiek to i tak potwierdza teorię, że zespół Gaula miał problemy, kiedy mierzył się z rywalami nastawionymi na defensywę.

Teraz spójrzmy na mecze, w których Górnik miał niższe posiadanie piłki od przeciwnika:

  • 38% z Legią – remis 2:2
  • 39% z Pogonią – zwycięstwo 4:1
  • 42% z Lechem – porażka 1:2
  • 48% z Wisłą Płock – remis 1:1
  • 46% z Widzewem – zwycięstwo 3:0
  • 47% z Rakowem – porażka 0:2
  • 47% z Wisłą Płock (runda wiosenna) – zwycięstwo 3:2

Tutaj bilans wygląda już znacznie lepiej – 3 wygrane w 7 meczach i 1,57 punktu na spotkanie. Dodatkowo oba podziały punktów można traktować jako „zwycięskie remisy”, ponieważ Wisła Płock w tamtym momencie była liderem tabeli, a przeciwko Legii Górnik prowadził do 83. minuty. Z tercetem Dadok – Cholewiak – Krawczyk w ataku stłamsił pressingiem jedną z najlepszych drużyn w lidze i w pierwszej odsłonie prawie że nie pozwalał wyjść rywalom z własnej połowy. Ponadto oba mecze, w których zespół Bartoscha Gaula miał identyczne posiadanie piłki, jak rywal (z Radomiakiem jesienią i Stalą na wiosnę) wygrał. Wniosek jest prosty – im Górnik rzadziej miał piłkę, tym grał lepiej.

Górnik zagrał bezpiecznie

W Ekstraklasie niewiele jest drużyn, które przejmują inicjatywę same z siebie. Górnik takim ekipom potrafił się jednak przeciwstawić, jednak Bartosch Gaul dążył do tego, aby jego zespół dobrze punktował także w meczach, w których dominuje posiadanie piłki. Chciał grać w stylu, który przynosi więcej potencjalnych korzyści, ale jest również bardziej ryzykowny. Chciał wyróżniać się czymś na tle często przewidywalnej Ekstraklasy.

Ze swoimi metodami pracy nie trafił jednak w dobre miejsce. Możemy domniemywać, że okres przygotowawczy jest dla takiego trenera bardzo ważny, a Górnik aż siedmiu z jedenastu piłkarzy, których sprowadził latem pozyskał już po starcie sezonu. O ile Richard Jesen zadebiutował już w drugim ligowym spotkaniu Górnika, tak Kanji Okunuki, Blaz Vrhovec i Amadej Marosa przyszli dopiero pod koniec okienka, kiedy Ekstraklasa miała rozegranych już 7 kolejek, a Emil Bergstrom został zakontraktowany w trakcie wrześniowej przerwy reprezentacyjnej (przed 11. serią gier). Podobnie było zimą, gdzie cała czwórka nowych zawodników (van den Hurk, Yokota, Sekulic i Rasak) dołączyła do Górnika już po rozpoczęciu rundy.

REKLAMA

Zabrzanie tej wiosny punktowali bardzo słabo, a osoby decyzyjne w Zabrzu szybko pojęły, że trzeba zmienić priorytety i wywalczyć utrzymanie za wszelką cenę. Tym sposobem misja Bartoscha Gaula dobiegła końca. Przygoda 35-latka z Górnikiem jest kolejnym przykładem, że w Ekstraklasie ryzyko się nie opłaca. Że ofensywny futbol z powodzeniem mogą grać tylko zespoły, które kadrowo są znacznie silniejsze od większości pozostałych drużyn w ligowej stawce. Być może w dłuższej perspektywie podejście Gaula by się opłaciło, jednak żaden trener nie był tak wytrwały w swoich przekonaniach lub nie dostał tyle czasu, aby to sprawdzić.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ