GKS Katowice wygrywa z Polonią. Szalona końcówka spotkania!

Na najważniejsze rozstrzygnięcia w sezonie 2023/24 Fortuna 1 Ligi trzeba będzie czekać do samego końca rozgrywek. W tym momencie z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że do Ekstraklasy bezpośrednio awansują notujące świetną wiosnę Lechia i Arka. Znacznie mniejsze różnice punktowe widać jednak w niższych częściach tabeli, gdzie toczy się walka o baraże i o utrzymanie na zapleczu. W 30. kolejce odbyło się spotkanie z udziałem drużyn, z których każda potrzebuje regularnego punktowania. Polonia Warszawa znajdowała się na 15. miejscu, mając jedynie punkt przewagi nad Resovią przebywającą w strefie spadkowej. Z kolei GKS Katowice, który w drugiej połowie sezonu wyraźnie poprawił swoje wyniki, miał w planach pozostanie na piątej lokacie dającej prawo do gry w barażach o awans. To drużyna z Warszawy sprawiała jednak wrażenie znacznie bardziej zdeterminowanej i robiła wszystko, by wygrać starcie z teoretycznie silniejszym rywalem.

Wymarzony początek

Czarne koszule od początku zakładały odważny, wysoki pressing, a także wyprowadzały widowiskowe akcje ofensywne. Jeden z pierwszych ataków przyniósł podopiecznym trenera Rafała Smalca otwarcie wyniku. W 7. minucie sporą bierność obrońców przyjezdnych wykorzystał Mateusz Michalski, dokładając nogę do krótkiego, silnego podania. Winą za stratę bramki można obarczyć zawodników GieKSy, którzy mogli zrobić więcej, by powstrzymać przeciwników.

REKLAMA
Źródło: Fortuna 1 Liga (@_1liga_) / X (twitter.com)

Nie była to jedyna sytuacja, w której gracze z Katowic nie mogli być zadowoleni ze swojej postawy. Kilka minut później doprowadzili do podobnej sytuacji, tyle że tym razem piłka minimalnie minęła słupek od zewnętrznej strony. Choć goście miewali momenty uporządkowanego ataku pozycyjnego, brakowało im rozsądku w defensywie. Przejawiało się to nierozważnymi próbami wyjścia spod presji, niepotrzebnymi wybiciami czy faulami. Jeden z nich skończył się szybką kartką dla Sebastiana Bergiera. Gdyby nie spora tolerancja sędziego, kar indywidualnych w pierwszej połowie mogłoby być zresztą znacznie więcej. Trójkolorowi przez pierwsze 45 minut gry faulowali ośmiokrotnie, a po ich wejściach przeciwnicy nie raz zwijali się z bólu.

Bramka zmieniła obraz gry

Nikogo nie powinno dziwić, że Polonia po zdobyciu gola była już mniej skłonna do dalszego atakowania. To GKS przejął inicjatywę, a klub z Warszawy ograniczał się do okazjonalnej obecności pod bramką rywali. Kiedy już Polonia wyprowadzała kontrataki, często jednak kończyły się one zagrożeniem podbramkowym i groźnymi strzałami. Inaczej było w przypadku GieKSy, która – choć utrzymywała się przy piłce – nie potrafiła wykreować wielu klarownych szans.

Piłkarze Rafała Góraka dążyli do wyrównania głównie poprzez tworzenie akcji oskrzydlających. Mnogość dośrodkowań nie była jednak w stanie napsuć krwi Polonii, która była świetnie przygotowana do meczu. Wyglądała znacznie lepiej, niż w wielu meczach w tym sezonie. Z kolei GKS nie zaprezentował się jak poważny kandydat do awansu do Ekstraklasy. Był pozbawiony pomysłu, niekonkretny, a także niepewny w destrukcji. Właśnie to sprawiło, że do przerwy przegrywał w Warszawie, podając pomocną dłoń swoim sąsiadom w tabeli marzącym o wskoczeniu do strefy barażowej.

Starania przez cały mecz i… zwrot akcji w końcówce!

Polonia w drugiej połowie nie rezygnowała z obranego wcześniej stylu gry, nie dając zaskoczyć się swoim przeciwnikom z górnej części tabeli. Wydawało się, że zawodnicy ze stolicy zdobędą trzy punkty i oddalą się od ostatnich lokat w tabeli. Popełnili jednak dwa błędy, pozwalając GKS-owi na przeprowadzenie dwóch groźnych akcji. W obu przypadkach wydawało się, że zamieszanie udało się opanować, gdyż Duma Stolicy ratowała się wybiciami piłki tuż sprzed bramki. Radość z zażegnania niebezpieczeństwa nie trwała jednak długo: po chwili prowadzący mecz Paweł Malec dostał komunikat o podejrzeniu zagrania ręką od sędziów VAR.

Arbiter podyktował rzut karny, który wykorzystał Arkadiusz Jędrych. Nie była to jednak ostatnia bramka meczu. W zaplanowanym na 8 minut doliczonym czasie gry GKS Katowice zdołał nie tylko wyrównać, lecz także wyjść na prowadzenie. 3 minuty po rzucie karnym dokonał tego Jakub Arak, który z bliska skierował piłkę do bramki głową.

Wzburzenie na trybunach, dalsze emocje na murawie

Wypuszczenie zwycięstwa z rąk w ostatnich minutach meczu nie spodobało się kibicom Polonistów, którzy nie po raz pierwszy swoją złość skupili na trenerze drużyny gospodarzy, Rafale Smalcu. Podczas, gdy fani skandowali wulgarne hasła w stronę szkoleniowca Polonii, piłkarze klubu z Warszawy za wszelką cenę dążyli do wyrównania. Mogło się to udać, gdyż po uderzeniu z woleja i błędzie bramkarza GieKSy piłka wpadła do bramki, ale… sędzia odgwizdał spalonego! Szalony mecz zakończył się więc zwycięstwem katowiczan, choć do ostatnich minut niewiele na to wskazywało. Zawodnicy Trójkolorowych mogą mówić o ogromnym szczęściu, które może mieć duże znaczenie przy ostatecznych rozstrzygnięciach w tabeli.

Szansę na kolejny triumf GKS Katowice będzie miał już w maju, gdy na własnym stadionie podejmie rewelacyjną ostatnio Stal Rzeszów. Z kolei Polonia kolejny mecz rozegra z Bruk-Betem, który również jest zamieszany w walkę o utrzymanie w Fortuna 1 Lidze.

Polonia Warszawa 1:2 GKS Katowice (Mateusz Michalski 7′, – Arkadiusz Jędrych 90+1′, Jakub Arak 90+4′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ