Momentami było gorąco, jednak ostatecznie „Mewy” na kilka kolejek przed końcem rozgrywek zapewniły sobie utrzymanie. Po 27 meczach Brighton miało tyle samo punktów, co 18. w tabeli Fulham, które wraz z WBA i Sheffield będzie grać w Championship. Wtedy przewaga podopiecznych Grahama Pottera nad strefą spadkową wynosiła jedynie… dwie bramki. Od tego czasu „The Seagulls” odskoczyły aż na 13 oczek, wyprzedając po drodze Newcastle i Burnley. Biorąc pod uwagę, że przed sezonem Brighton było wymieniane w gronie faworytów do spadku, nie można uznać tej kampanii za straconą. Jednak nikogo nie zdziwi, że w południowej Anglii czują niedosyt, co doskonale uwypuklił ich wczorajszy mecz z Manchesterem City. W końcu Brighton i ich xG (gole oczekiwane) to jeden z największych memów tego sezonu Premier League.
Ambitna gra, a brak skuteczności
Graham Potter prowadzi „Mewy” od dwóch sezonów. Praca, jaką wykonał Anglik na The Amex, musi robić wrażenie. Jego drużyna prezentuje ambitny styl gry oparty na posiadaniu piłki i atakowaniu. Co może robić jeszcze większe wrażenie – Brighton nie rezygnuje z takiej gry nawet w obliczu problemów. Tych mogliby spokojnie uniknąć, gdyby tylko mieli nieco lepszą skuteczność.
Brighton fatalnie wypada w statystyce xG, ale to nie jest koniec góry lodowej. Na bramkę piłkarze „The Albion” zamieniają raptem 12% swoich strzałów. Gorszy współczynnik mają jedynie Wolves – 11% oraz Sheffield z Fulham – po 9%.
To, co może imponować, to fakt, że Potter stworzył prawdziwą drużynę, z której mogą wypaść w teorii najważniejsi piłkarze, a i tak cała gra sprawnie funkcjonuje. Nie może zagrać Bissouma? W porządku, jego miejsce w środku zajmie Moder bądź Lallana i nie będzie wielkich braków. Maupay jest zawieszony, a Welbeck schodzi z urazem po 30 minutach gry? Potter dokonuje jednej zmiany i „Mewy” strzelają 3 bramki Manchesterowi City. Fakt, „Obywatele” grali w osłabieniu, ale poza Garcią przez 80 minut blok obronny był „galowy”. Co więcej, Potter wymyślił także nową pozycję dla Dana Burna i Kuby Modera. Jeden z nich to dwumetrowy obrońca, drugi to nominalny środkowy pomocnik? Angielski menedżer nic sobie z tego nie robi i ustawia ich na lewym wahadle. I co ważne – zarówno Polak, jak Anglik odnajdują się na tej pozycji.
Solidna defensywa
Chociaż wieczne mówienie o xG w kontekście Brighton może irytować, to gdy analizujemy obronę, nie sposób o tym nie wspomnieć. Na tym polu wszystkim odjechało Chelsea i Manchester City. Te dwa kluby na papierze powinny stracić mniej niż 30 bramek. Kolejnym zespołem pod względem xGA okazuje się właśnie Brighton – ze współczynnikiem 39 goli. Dlaczego to takie ważne? Pokazuje bowiem do jak groźnych okazji dopuszczają „Mewy” – a więc jak bronią. A pod tym względem są naprawdę wybitni.
Co ciekawe, Brighton przez większość sezonu nie miała dostępnego żadnego z podstawowych wahadłowych, tak kluczowych w systemie z trójką obrońców. W końcu Solly March zagrał jedynie 21 spotkań, a grający po drugiej stronie – Tariq Lamptey jedynie 11. Ten drugi jest wielkim talentem i już wrócił do treningów, jednak na boiskach Premier League zobaczymy go dopiero w przyszłym sezonie. Lewo-wahadłowy March ma zacząć trenować na koniec miesiąca. Nominalnie Brighton nie ma innych wahadeł, a Karbownik, który zebrał na tej pozycji doświadczenie w Legii – nadal nie zadebiutował w Premier League. W tej sytuacji Potter przestawił na prawe wahadło Veltmana, a na lewym próbował zarówno Dana Burna jak i Jakuba Modera. Chociaż wydawałoby się, że to nie miało prawa zadziałać, stało się wręcz przeciwnie i rozwiązanie sprawdziło się idealnie. Do tego lider defensywy Dunk, młody White, który wrócił z wypożyczenia z Leeds czy uzupełniający skład Webster. Nazwiska niepozorne złożyły jedną z najlepszych defensyw najlepszej ligi świata.
Środek pola
Rozgrywający od tyłu akcje, wspomagający obronę Bissouma, do tego najlepszy asystent i kreator zespołu, wykonawca stałych fragmentów gry Pascal Gross. Ta dwójka stanowi fundament pomocy i kręgosłup zespołu Grahama Pottera. Młody Malijczyk zwrócił na siebie uwagę niejednego klubu z czołówki. Gross natomiast jest niekwestionowanym kapitanem i liderem drużyny. Uzupełniają ich rotowani między sobą Adam Lallana, Jakub Moder (o ile nie gra na wahadle), Alexis Mac Allister, Steven Alzate i czasami ustawiany nieco niżej Leandro Trossard.
Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na Yvesa Bissoume. Poza stoperami wymienia on najwięcej podań – o celności 87%. Drybluje najwięcej po Sollym Marchu – 1,5 na mecz i aż 73% jego prób kończy się powodzeniem. Wśród Brighton prowadzi w klasyfikacji wślizgów i przechwytów, kolejno niemal 3 i 2 na mecz.. Jednak statystyki to jedno, a „eye test” po obejrzanych meczach drugie. Wpływ Yvesa na grę Mew jest nieoceniony, zarówno w defensywie, jak i rozegraniu. Najczęściej to właśnie on przerywa akcje rywali i rozpoczyna wyjścia Brighton. W dodatku, co udowadniają poniższe statystyki, utrzymuje także ciśnienie z najlepszymi zespołami z ligi. Nic więc dziwnego, że kluby szukające gotowej „ósemki” patrzą w kierunku 24-latka.
Co dalej? W Brighton brakuje snajpera z prawdziwego zdarzenia!
Tony Bloom (prezes) i Graham Potter nie są ślepi. Wzmacniając zespół latem, zaczną od poszukiwań skutecznej „dziewiątki”. Danny Welbeck i Neal Maupay razem strzelili w Premier League 14 bramek, marnując przy tym 20 „setek”. Problem polega na tym, że na rynku transferowym nie ma wielu kandydatów. Dodając fakt, że taki piłkarz musi być na kieszeń Brighton i w dodatku spełnić swoje własne ambicje sportowe – przed skautami „Mew” trudne, acz ważne zadanie w kontekście rozwoju klubu. Na szybko na myśl przychodzi jedno nazwisko – Ivan Toney z Brentford. Król strzelców Championship, który w dodatku mógłby rozwiązać problem wykonawcy jedenastek. Anglika można bowiem nazwać specjalistą od karnych – na 9 takich prób w drugiej klasie rozgrywkowej 9 zakończył w siatce. By ten transfer się powiódł, Brentford musiałoby odpaść z play offów, a Brighton wygrać rywalizację o tego snajpera z innymi zainteresowanymi.
Może jakieś nazwiska z Premier League? Raczej nikt nie wypuści skutecznego napastnika. Jeśli jednak miałbym szukać nieco na siłę, do głowy przychodzą mi Chris Wood i Alexander Lacazette. Australijczyk swoje ostatnie 4 sezony zakończył z dwucyfrową liczbą bramek. Pytanie, czy Burnley byłoby w stanie wypuścić lidera swojej ofensywy oraz, czy Wood pasowałby do gry Pottera. Z kolei „Laca” ponoć jest na wylocie z Arsenalu. Francuz może się jednak okazać zbyt drogi dla Brighton. Poza tym wątpliwe, by gość z klubu BIG6 chciałby trafić do East Sussex. Po wymienieniu tej trójki zostają już chyba tylko bardziej nieoczywiste nazwiska.
Jaki cel przed kolejnym sezonem może obrać Brighton?
W tym momencie bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Czy zostanie kupiony napastnik? Kto opuści The Amex? Na radarach bogatych znajdują się zapewne White, Lamptey, Bissouma i Trossard. Żaden z nich nie jest niezastąpiony, ale też każdy z nich może być kluczowy dla „Mew” w przyszłym sezonie. I każdy z nich może bardzo się rozwinąć przed rozpoczęciem rozgrywek. Niezależnie od wszystkiego, Graham Potter nie może dopuścić do sytuacji, w której Brighton znów będzie bronić się przed spadkiem. To oznaczałoby stagnację i brak rozwoju, a to – w połączeniu z odrobiną pecha – mogłoby skutkować nawet relegacją do Championship. Środek tabeli i kontynuacja ofensywnego uspsobienia? Brzmi całkiem realnie.
Cóż, całe te dywagacje mają sens, o ile Potter w ogóle pozostanie trenerem Brighton. Za zastępcą Jose Mourinho rozglądają się w Tottenhamie, a niewykluczone, że po sezonie pracę w Arsenalu zakończy Mikel Arteta. Menedżer „The Seagulls” to ciekawe nazwisko na rynku, który z mocno anonimowych piłkarzy potrafił złożyć zgraną ekipę, do tego skupioną na ataku. Czyli coś, czego oczekują władze i kibice obu klubów z Londynu. Na razie jednak to jedynie czyste spekulacje.
Jaka przyszłość czeka Karbownika i Modera?
Zacznijmy od byłego piłkarza Legii. „Karbo” nadal nie zaliczył debiutu w Premier League. Na początku rozegrał jedynie 2 spotkania w drużynie U-23. Gdy 10 lutego Michał wyszedł w jedenastce na FA Cup, wydawało się, że wkrótce zacznie regularnie dostawać kolejne minuty. Zwłaszcza że na wahadle nie zaprezentował się najgorzej, a Brighton było blisko wyeliminowania Leicester, które przecież sięgnęło po ten puchar. Na dodatek Lamptey był już wtedy kontuzjowany. Wydawało się więc, że Polak będzie dostawał kolejne szanse. Jednak od tego czasu nie zagrał ani jednej minuty. Na plus – w ostatnich dwóch meczach znalazł się na ławce rezerwowych, co wcześniej nie było normą. Ponoć powodem, przez który 20-latek przez długi czas nie znajdował się nawet w kadrze meczowej, było złe przygotowanie fizyczne. Skoro teraz jest już w szerokim składzie, to może w ostatnim meczu sezonu z Arsenalem zadebiutuje?
Kuba Moder znajduje się w dużo lepszej sytuacji. Od początku kwietnia w każdym meczu gra choćby minutę i już pięciokrotnie wyszedł od pierwszej minuty, korzystając na absencjach w składzie. Jednak w przyszłym sezonie na lewym wahadle podstawowym wyborem będzie obecnie kontuzjowany Solomon March. Brighton mogłoby też ściągnąć dla niego naturalnego zmiennika, chyba że Potter uzna, że jako zabezpieczenie wystarczy mu duet Moder-Burn. Całkiem prawdopodobną opcją wydaje się przede wszystkim sprzedaż Bissoumy, którego naturalnym następcą Moder miał być od momentu transferu do Anglii. Gdyby Malijczyk został w Brighton na kolejny sezon, Kuba miałby prawdopodobnie podobną rolę w drużynie. Czyli? Rywalizacja o trzecie miejsce w środku pola i zabezpieczenie lewego wahadła.