12 listopada 2021 roku był wyjątkowym dniem. Wtedy właśnie polska młodzieżówka prowadzona przez Macieja Stolarczyka rozegrała jedno z najbardziej zaskakujących spotkań ostatnich lat. Biało-czerwoni rozbili na wyjeździe Niemców, notując szokujące zwycięstwo 4:0. Po tak kapitalnym meczu wróżyliśmy, że przed Polakami świetlana przyszłość. Co słychać u bohaterów pamiętnej wiktorii?
Cezary Miszta
Młody golkiper miał pewne miejsce w zespole Macieja Stolarczyka i wydawało się, że na dobre przejmie bluzę z numerem 1 w Legii Warszawa. Bronił w siedmiu spotkaniach eliminacji, czterokrotnie zachowując czyste konto. Mimo to nigdy nie był wymieniany w gronie najlepszych polskich bramkarzy. W Warszawie musiał ustąpić miejsce Arturowi Borucowi, a po niezbyt udanym spotkaniu z Wisłą Kraków jego pozycja w klubowej hierarchii mocno zmalała. Nawet zakończenie kariery „króla Artura” nie poprawiło jego sytuacji — „jedynką” w Legii został Kacper Tobiasz, a ostatnio broni Dominik Hładun. Miszta, zbliżając się do 22. urodzin, miał odejść do ligi cypryjskiej, jednak i z tego niewiele wyszło. Koniec końców pozostają mu sporadyczne występy w zespole rezerw.
Michał Skóraś
Autor jednego z goli przeciwko Niemcom, w tamtym czasie… lewy wahadłowy. Przebił się w Lechu Poznań, zaliczył udany sezon 2022/23, zadebiutował nawet w seniorskiej kadrze narodowej. Postanowił wykorzystać swoje 5 minut i ruszyć na podbój mocniejszej ligi. Wybór padł na Belgię i Club Brügge. Niestety, zderzenie z rzeczywistością – jak na razie – jest brutalne. Skóraś coraz częściej nie łapie się w ogóle do kadry meczowej europejskiego średniaka. Szkoda, bo wydawało się, że to może być znacząca postać reprezentacji.
Kamil Kruk
Historyczna wygrana nad Niemcami była jego pierwszym spotkaniem eliminacji i… ostatnim. Środkowy obrońca wypełnił swoje zadanie. Zaczął grać regularnie w Zagłębiu Lubin, ale z czasem stracił miejsce w składzie, aż w końcu w ogóle wypadł z kadry meczowej. W ubiegłbym sezonie próbował przebić się na wypożyczeniu w Stali Mielec, gdzie rozegrał 20 spotkań. Powrócił do Lubina, zagrał nawet w czterech ligowych spotkaniach rozgrywek 2023/24, jednak od kilku spotkań znów nie ma go nawet na ławce. Wielka szkoda, że nie pozostał w Mielcu, gdzie miał nieporównywalnie większe szanse regularnej gry.
Jakub Kiwior
W sierpniu 2021 roku był już piłkarzem Spezii Calcio, do której trafił za 2.2 miliona euro z MSK Zilina. Warto jednak przypomnieć, że od 2016 roku występuje poza Polską i ma dość niecodzienną ścieżkę rozwoju. Przeszedł przez młode drużyny Anderlechtu, potem sprawdził się w lidze słowackiej i zapracował na transfer do Serie A. Co ciekawe, przez długi czas próbowano go w roli defensywnego pomocnika, jednak dziś ma już solidną renomę jako środkowy defensor. Co prawda nie jest pierwszym wyborem Mikela Artety na pozycji stopera Arsenalu, jednak systematycznie pojawia się na boisku. Do dzisiaj uzbierał 16 występów w barwach Kanonierów, jest także prawdopodobnie najbardziej perspektywicznym defensorem reprezentacji.
Łukasz Bejger
Wychowanek Akademii Piłkarskiej Lecha Poznań, który w 2018 roku dołączył do Manchesteru United. Z oczywistych względów szanse występów w pierwszym zespole „Czerwonych Diabłów” były znikome. Na początku 2021 roku wrócił więc do Polski, podpisując kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Z jednej strony – wróżono mu szybki rozwój i powtarzano, że może być wart ogromnych pieniędzy. Z drugiej – nie miał pewnego miejsca w dolnośląskim zespole. Wydaje się, że finalnie okazał się jednym z wygranych powrotu Jacka Magiery. Dziś Śląsk jest czołowym zespołem PKO BP Ekstraklasy, a sam Bejger może liczyć na regularną grę. Możliwe, że dzielą go miesiące, a może nawet tygodnie od transferu chociażby do Serie A (spekulowano o zainteresowaniu ze strony Lazio).
Konrad Gruszkowski
Podstawowy prawy obrońca młodzieżówki, w ubiegłym sezonie rezerwowy Wisły Kraków, a obecnie… Dunajskiej Stedy. Gruszkowski zagrał większość spotkań ligowych w sezonie 2021/22, gdy „Biała Gwiazda” spadła z ligi. Jednak już na pierwszoligowym poziomie pierwszoligowym rywalizację z Bartoszem Jarochem. Rozwiązaniem miały być przenosiny do ligi słowackiej, jednak dopiero w miniony weekend, podczas 13. kolejki Nike Ligi, po raz pierwszy dostał szansę w wyjściowym składzie Stredy (powtórzył to także wczoraj). Oczywiście, nie wypada go jeszcze skreślać, ale póki co daleko mu do walki o powołanie od Michała Probierza.
Mateusz Bogusz
Piłkarz zagadka. Ma takie spotkania, po których pisze się o nim jak o jednym z przyszłych filarów kadry seniorskiej, a zarazem wciąż nie doczekał się debiutu w pierwszej reprezentacji. W ostatnich latach Bogusz kursował między Leeds — gdzie szans na grę brakowało – a UD Logrones oraz UD Ibiza, gdzie trafiał na wypożyczenia. Od początku kwietnia obecnego roku jest zawodnikiem Los Angeles FC, gdzie co prawda nie ma wybitnych statystyk jak na ofensywnego pomocnika, ale gra regularnie. Jego zespół jest już w półfinale play-offów i strzelamy w ciemno, że jeśli uda im się osiągnąć sukces, wygrywając swoją Konferencję, być może media zaczną intensywniej przyglądać się 22-latkowi. Póki co więcej wokół niego było szumu niż konkretów.
Łukasz Poręba
Przed startem sezonu 2022/23 wyjechał do Lens, a Zagłębie Lubin zarobiło na transferze „ledwie” 350 tysięcy euro. Liczono, że ma realne szanse powalczyć o minuty w Ligue 1. Takowych uzbierał dokładnie 255, przy czym trzeba przyznać – większość z jego czasu gry dotyczy przełomu sierpnia i września 2022 roku. Wydawało się, że z każdą kolejką jego pozycja w Lens będzie się poprawiać, tymczasem było wprost przeciwnie. Z 38 kolejek ligi francuskiej ominął aż 27, zazwyczaj przesiadując na ławce. Szukając gry, przeniósł się na wypożyczenie do 2. Bundesligi, gdzie… najpierw leczył kontuzję, a potem siadał jedynie wśród rezerwowych. Dopiero w miniony weekend dostał szansę debiutu, wczoraj znów wszedł z ławki.
Jakub Kamiński
W Lechu Poznań osiągnął status lokalnej gwiazdy, a jego usługami zainteresował się VfL Wolfsburg, który zapłacił 10 milionów euro. Polak od początku zbierał sporo pochwał w nowym klubie, deklarowano, że może być jednym z liderów drużyny Niko Kovaca. Działacze „Wilków” wskazywali Kamińskiego jako potencjalną gwiazdę Bundesligi. Niestety, Polak przez dłuższy czas niczym szczególnym się nie wyróżnił. Na pierwszego gola musiał czekać do 19. kolejki, ale zdołał wówczas pokonać bramkarza Bayernu Monachium. Im dłużej trwał sezon 2022/23, tym częściej można było komplementować jego grę, jednak już w obecnych rozgrywkach nie może liczyć na szanse od Kovaca. Dlaczego tak się dzieje? Cóż, temat nie jest oczywisty. Naszym zdaniem w poprzednim sezonie konkurencja była słabsza, więc i szkoleniowiec pozwalał mu na więcej przeciętnych spotkań. Teraz poprzeczka poszła w górę, a Kamiński nie potrafi sprostać oczekiwaniom.
Nicola Zalewski
Prawdopodobnie największa gwiazda tamtej drużyny. Nicola jako piłkarz AS Romy — i to taki, który realnie liczy się w walce o skład jednego z czołowych włoskich klubów – rozbudzał wyobraźnię polskich kibiców. Debiut w kadrze narodowej u Paolo Sousy, powołanie na Mundial w Katarze, do tego 83 spotkania w Romie. Zalewskiemu brakuje niestety liczb. Jego bilans trafień (2) i asyst (3) jest dramatycznie słaby i nie sprzyja, by Jose Mourinho dawał mu kolejne szanse. Mecz z Niemcami był dla niego debiutem w kadrze U21. Ostatnio ponownie zagrał w kadrze tej samej kategorii wiekowej, notując bardzo dobry występ przeciwko Estonii. Talent jest, chociaż rzadko potrafi pokazać go na murawie. Wydaje się, że wypożyczenie z Romy może być nieuniknione.
Adrian Benedyczak
Strzelec dwóch goli w meczu z Niemcami, jeden z najlepszych graczy tamtego spotkania, który od 2.5 roku walczy o awans do Serie A z Parmą. Michał Probierz wysłał mu powołanie na najbliższe zgrupowanie reprezentacji, media chwalą jego dobry bilans w Serie B (6 trafień w 12 spotkaniach), jednak my pokusimy się o „pomarudzenie”. Benedyczak był jednym z najciekawszych zawodników tamtej kadry, a już trzeci sezon męczy się w drugiej lidze włoskiej. Tu nie chodzi o to, żeby nabić sobie bilans seryjnie wykonywanymi rzutami karnymi (w tym sezonie 4 trafienia po jedenastkach), ale realnie potwierdzać swoje poważne ambicje. Ujmiemy to w ten sposób – przesunięcie na skrzydło pozwoliło Adrianowi regularnie grać częściej, ale wmawianie, że jest na liście życzeń czołowych klubów Serie A jest zwykłym zakłamywaniem rzeczywistości, tym bardziej, że nadal często wchodzi z ławki. Wciąż nie potrafi ustabilizować równej, wysokiej formy.
REZERWOWI:
Mateusz Żukowski
W meczu zagrał od 84. minuty, ale jego los jest dość ciekawy. Nieoczekiwanie opuścił Lechię Gdańsk, wyjeżdżając do Rangersów, gdzie… nie grał. Następnie wrócił do Ekstraklasy, podejmując wyzwanie występów dla Lecha Poznań, gdzie również miał problem z grą. Obecnie balansuje między ławką rezerwowych a składem Śląska Wrocław. Wątków pozasportowych pozwolimy sobie nie przytaczać, chociaż zapewne każdy czytający słyszał ostatnio o konsumpcji kamienia z czajnika… Absolutnie poważnie – Żukowski jest na dobrej drodze, by zapisać się jako zawodnik, którego potencjał miał być znaczący, a który stał się pospolitym ligowym dżemem. Ma 21 lat i ostatni dzwonek, by zacząć robić różnicę w Śląsku Wrocław.
Kacper Kozłowski
Perełka, która nie błyszczy tak jak wróżono. Kozłowskiemu szkodzą potężne oczekiwania, w końcu miał być jednym z największych talentów Europy. Niestety, odbił się od Brighton, w lidze belgijskiej niczym ciekawym się nie wyróżnił, teraz próbuje swoich sił w Vitesse. Owszem, w barwach Pogoni Szczecin dał sporo argumentów, by wierzyć w jego potencjał, ale zarazem jego zagraniczne próby póki co rozczarowują. Jasne, jest jeszcze młody. Dlatego właśnie potrzebuje dziś spokoju i wyciszenia. Trzeba jednak uczciwie podejść do tematu – brak „sukcesu” w lidze holenderskiej może zamknąć szansę na grę w Brighton. Oceniając Kacpra, przykładamy do jego talentu długą linijkę i często krytykujemy za nijakie występy w barwach Vitesse. To miał być piłkarz aspirujący do podboju Premier League, a nie taki, którego chwalimy za proste kopnięcie piłki w średniaku ligi holenderskiej. Pocieszające, że Kozłowski ma 20 lat, jednak śruba oczekiwań musi być mocno dokręcana, jeśli chce coś poważniejszego osiągnąć w swojej karierze. Więcej Kacper, chcemy więcej!
Kacper Śpiewak
Wszedł na ostatnie 21 minut meczu z Niemcami. Potem zagrał z Łotwą (strzelając 2 gole) i… tyle widziano go w młodzieżówce. Obecnie zawodnik Motoru Lublin, w barwach którego od początku sezonu strzelił dokładnie jednego gola. Niestety, trudno w tym momencie uwierzyć, że jeszcze kiedykolwiek zagra w koszulce z orzełkiem.