Dwudziestego piątego stycznia minął rok od zwolnienia Franka Lamparda z Chelsea. Teraz Anglik wraca do Premier League, otrzymując posadę trenera Evertonu. Evertonu najsłabszego od lat, z przeciętną kadrą, małą przewagą nad strefą spadkową, nie mogącego wydawać już milionów na transfery. W dodatku poprzednio zatrudnieni na tym stanowisku nie spełniali raczej pokładanych w nich oczekiwań. Tylko kadencję Carlo Ancelottiego można bez kontrowersji określić jako udaną, a władze The Toffees i tak liczyły na więcej. Czy Lampard będzie w końcu odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu?
Frankowi nie będzie łatwo
Od przejęcia klubu przez irańskiego biznesmena, Fahrada Moshiriego pod koniec lutego 2016 roku Frank Lampard będzie już siódmym trenerem. W niebieskiej części Merseyside sparzyli się szkoleniowcy z bogatym europejskim CV (Benitez, Koeman; Ancelotti trochę mniej, ale też nie w pełni spełnił oczekiwania), trener znający Premier League na wylot (Sam Allardyce) oraz młody, obiecujący menedżer, który miał budować projekt na lata (Marco Silva). Każdy z nich miał swoje lepsze momenty, ale w dłuższej perspektywie nie potrafili zaspokoić potrzeb włodarzy The Toffees i szybko żegnali się z posadą.
Od zmiany władz klubu, Everton znany jest ze swojej nieudolnej polityki transferowej. Stąd na Goodison wciąż są piłkarze tacy jak Iwobi czy Gbamin. Ruchy są bardzo chaotyczne, a o wzmocnieniach nie decyduje dokładny skauting i długofalowe plany, a raczej potrzeba chwili. Zaowocowało to niebezpiecznym zbliżeniem się do granicy finansowego fair play i trzymaniem niepotrzebnych piłkarzy. Dlatego latem nie pojawiły się kolejne drogie wzmocnienia, a przyjście zimą Pattersona i Mykolenko sfinansowała sprzedaż Lucasa Digne. Francuz opuścił klub tylko przez wzgląd na konflikt z Rafą Benitezem, którego kilka dni po transferze też nie było w klubie. Długotrwałe planowanie i wizja? Moshiri się z tego śmieje.
Czy Lampard może się sprawdzić?
Anglik konkurował o to stanowisko z Vitorem Pereirą. Trenerem, który nigdy nie prowadził klubu z lig top5, a w CV największe projektów to FC Porto, Fenerbahce, Olympiakos czy TSV Monachium. W żadnym z nich nie został też na dłużej. Przy nim Frank wygląda tak, jak Guardiola postawiony obok Probierza. Kibice The Toffees zdążyli już nawet rozpocząć protesty, by zapobiec kandydaturze Pereiry, co przyniosło zamierzony skutek.
Lampard to naprawdę świeży trener. Prowadził Derby i Chelsea łącznie w 141 meczach, a mając na liczniku zaledwie jeden bardzo dobry sezon, od razu trafił do klubu z topu. W dodatku klubu, z którego odchodziła największa gwiazda, na której budowano wszystko – Eden Hazard. W Championship stworzył świetną atmosferę i mimo przeciętnej sytuacji kadrowej wywalczył awans do play offów, których finał przegrał z Aston Villą. Zbudował tam kilku piłkarzy, m.in wypożyczonego z Chelsea Mounta. Gdy Frank przeszedł na Stamford Bridge, zrobił z młodego pomocnika podstawę zespołu. Tammy Abraham strzelił w tamtym sezonie 15 bramek, a The Blues zakończyli rozgrywki w top4. Niestety wszystko zaczęło się potem psuć i Lampard swoją przygodę w Londynie skończył z bilansem 1,75 punktów na mecz, czyli bilansem przeciętnym. Jednak nie można określić tego okresu jako czas stracony dla Chelsea, a wręcz przeciwnie.
Everton ma kilku piłkarzy, jeszcze nie w pełni ukształtowanych, którzy mogą się znacznie rozwinąć. Godfrey, Brainthwaite, Richarlison, Calvert – Lewin, Gordon, Gray, nowi w klubie Mykolenko i Patterson. Anglik ma rękę do młodych zawodników, więc jeśli odpowiednio ich podbuduje, to jego zatrudnienie może okazać się sporym sukcesem. Zwłaszcza, że mimo złej pozycji w tabeli spadek to raczej odległa wizja, nie mówiąc o europejskich pucharach. Zdejmie to z Franka i jego podopiecznych presję, co pozwoli na spokojne budowanie według własnej wizji. I ja na efekty tej pracy z niecierpliwością czekam.