Memoriał Wagnera to dla Polaków turniej prestiżowy. Jest on oczywiście poświęcony pamięci i wspomnieniom, związanych z wybitnym trenerem, jakim był Hubert Jerzy Wagner. Dodatkowo służy nam najczęściej jako przygotowanie do wielkiej imprezy. W tym roku są to mistrzostwa Europy, które rozpoczną się 28 sierpnia. Dzisiaj na inaugurację XX edycji memoriału przyszło nam się zmierzyć ze Słowenią. Każdy fan siatkówki doskonale wie, jak ciężko gra się Polakom z tą drużyną.
Pogrążeni w nierówności
Spotkanie rozpoczęliśmy w składzie: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Karol Kłos, Norbert Huber, Kamil Semeniuk, Bartosz Bednorz, Paweł Zatorski. Zaskoczenia? Wydaje się, że nie, skoro mimo wszystko jest to turniej towarzyski. Swoją szansę na odbudowanie formy dostał Semeniuk. Z kolei Kłos po tym jak nie znalazł się w kadrze na turniej finałowy Ligi Narodów dostał jasny sygnał od Nikoli Grbicia, że ten go nie skreśla i ciągle jest częścią kadry.
Pierwszy set to bardzo chaotyczna gra w naszym wykonaniu. Szarpaliśmy swoją grą w każdym elemencie. Byliśmy nijacy. Nie potrafiliśmy skończyć często akcji w pierwszym tempie. Pojedyncze przebłyski w zagrywce to nie wszystko. Nawet jak odrobiliśmy kilkupunktową stratę do Słoweńców, to oni nagle z powrotem odskakiwali. Byli bardziej stabilni w swojej grze i działaniach. Trzymali dobrze zagrywkę, kończyli kontrataki i byli skuteczniejsi w pierwszej akcji. Nie grali wielkiej siatkówki. Po prostu grali równo. A to na Polaków jak najbardziej starczało. Dlatego pierwszego seta zespół Gheorghe Cretu wygrał do 21.
Żadnej odmiany
Bardziej martwiącą rzeczą jest to, że w drugim secie nasza gra się nie zmieniła. Mało tego ona się jeszcze bardziej pogorszyła. Nikola Grbic próbował klasycznej zmiany rozgrywającego i atakującego. Jednak nie odmieniła ona losów seta. Tak naprawdę nie dała nam nic. Zaczęliśmy coraz bardziej tkwić w swojej „nicości”. Uciekały nam proste punkty, a to tylko rozwijało Słoweńców. Grali z jeszcze większą pewnością siebie i jeszcze większym luzem. Drugi set padł ich łupem, a wygrali go do 18. Nie mieliśmy pomysłu na swoich rywali. Szarpaliśmy w każdym aspekcie gry. Nie mogliśmy się rozwinąć. Tak jakbyśmy byli zamyśleni i wyłączeni z tego meczu.
Jakby tego było mało, to również w trzecim secie nasza gra się nie odmieniła. Nie mieliśmy dzisiaj swojego dnia. Byliśmy słabszą drużyną. Słoweńcy zaczęli w pewnym momencie seta, a dokładniej od stanu 10:12 uciekać nieubłaganie. Wynik zaczął się strasznie rozjeżdżać i z minuty na minutę mogliśmy tylko marzyć o powrocie do tego spotkania. O czymś takim kompletnie nie było mowy. Nic dzisiaj w naszej grze się nie zgadzało. Nie zasłużyliśmy nawet na wygranie seta. Oby jutrzejszy mecz z Francją i niedzielny z Włochami były zupełnie inne. Inauguracja memoriału w naszym wykonaniu bardzo słaba. Z tego meczu nie można wysnuć żadnego pozytywnego wniosku.