Ekstraklasa w trakcie rewolucji taktycznej?

W poprzednim sezonie mistrzostwo Polski zdobyła Legia grająca w ustawieniu z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi. Puchar Polski trafił w ręce Rakowa, w którym Marek Papszun już od pięciu lat stosuje system z trzema stoperami. Na europejskich boiskach Ekstraklasa sygnowana jest również w takim systemie. Trzy z czterech ekip reprezentujących naszą ligę gra trójką z tyłu. W minioną sobotę w meczu o Superpuchar również mieliśmy starcie dwóch zespołów stosujących takie ustawienie. Dodając do tego, że zarówno Legia, jak i Śląsk w obu starciach w Europie również stosowały taki system, okazuje się, że jak dotąd w obecnej kampanii nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać polskiego zespołu ustawionego klasycznie czwórką w obronie.

REKLAMA

Zmiany w minionym sezonie

Przełomowa w tym kontekście okazała się poprzednia kampania. W rozgrywkach 2020/21 aż w 28% przypadków zespoły wychodziły na mecz ustawione trójką z tyłu. Z kolei spotkań, w którym obie ekipy grały w takim systemie było aż 23. Zestawiając to z wcześniejszymi rozgrywkami zmiana jest olbrzymia. W żadnych z trzech wcześniejszych sezonów (17/18, 18/19 i 19/20) współczynnik ten nie przekroczył 10%, a łącznie tylko w czterech meczach oba zespoły stosowały formację z trzema stoperami. Co więcej, w minionym sezonie zaledwie trzy drużyny ani razu nie zdecydowały się rozpocząć spotkania z trzema środkowymi obrońcami. Są to Pogoń, Warta oraz Jagiellonia. Dla porównania we wcześniejszych trzech takich zespołów było kolejno: osiem (17/18), dziewięć (18/19) i siedem (19/20).

W przypadku Portowców oraz Warciarzy konsekwentne trzymanie się jednego ustawienia nie może nas specjalnie dziwić. W końcu obie te ekipy na przestrzeni całego sezonu prezentowały równą formę i spisały się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Z kolei Jagiellonia była jednym z rozczarowań tego sezonu i mając na uwadze to, że prowadziło ją dwóch szkoleniowców aż dziwne wydaje się, że żaden z nich nie zdecydował się spróbować czegoś nowego. A jak pokazały inne drużyny taka zmiana często szła w parze z poprawą wyników.

Lepsze wyniki po zmianie systemu?

Najlepszym przykładem takiej zmiany jest mistrz Polski. Czesław Michniewicz po raz pierwszy ustawienie z trójką stoperów zastosował w zwycięskim 2:0 meczu z Rakowem w 16. kolejce. Od tego czasu Legia do końca sezonu zanotowała tylko jedną porażkę (1:2 z Piastem w Pucharze Polski) i pewnie sięgnęła po tytuł. Dzięki takiemu ustawieniu Michniewicz uwypuklił atuty dwójki wahadłowych – Filipa Mladenovicia i Josipa Juranovicia. Serb w Ekstraklsie zanotował 7 bramek i 6 asyst, a Chorwat 1 gola i 8 ostatnich podań. Pomimo, że świetny sezon rozegrał również Tomas Pekhart, który zdystansował resztę ligi w walce o koronę króla strzelców, to właśnie dwaj wahadłowi Legii stali się symbolami tego sezonu.

Drugim zespołem, który skorzystał na zmianie ustawienia jest niewątpliwie Śląsk Wrocław. Wojskowych po zwolnieniu Vitezslava Lavicki objął Jacek Magiera. Były selekcjoner kadry U-20 od początku postawił na formację z trzema obrońcami. Z ośmiu meczów, które Śląsk miał do rozegrania do końca sezonu przegrał tylko jedno (0:2 przeciwko Rakowowi) i rzutem na taśmę zajął miejsce gwarantujące grę w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Oczywiście, można się zastanawiać, czy poprawa rezultatów była tylko i wyłącznie wynikiem zmiany ustawienia. Przecież niewykluczone, że grając czwórką z tyłu Śląsk osiągnąłby podobny wynik.

Ekstraklasa w nowym ustawieniu

W sezonie 2019/20 jedynym zespołem, który rozegrał w Ekstraklasie przynajmniej 10 meczów trójką z tyłu był Raków Częstochowa. W poprzednich rozgrywkach takich drużyn było znacznie więcej. Takim systemem przez cały sezon – oprócz Rakowa – grał również Górnik Zabrze. Tak rozgrywki rozpoczynała też Wisła Płock. Jednak po zaledwie dwóch zwycięstwach w pierwszych ośmiu kolejkach Radosław Sobolewski odszedł od tego ustawienia. Z kolei oprócz wspominanych już wcześniej Legii oraz Śląska trójkę stoperów w dłuższym okresie czasu wykorzystywały także Stal Mielec i Podbeskidzie.

Leszek Ojrzyński po raz pierwszy użył tej formacji w 13. kolejce w meczu z Lechem Poznań i mielczanie do końca sezonu wychodzili na boisko w takim ustawieniu. Nie zmieniło tego nawet zwolnienie Ojrzyńskiego i zatrudnienie Włodzimierza Gąsiora. Doświadczony szkoleniowiec również stawiał na ten sam system, który ostatecznie zapewnił Stali utrzymanie. Natomiast pierwszym meczem, w którym Podbeskidzie wyszło ustawione trójką z tyłu był mecz z Wartą w 22. kolejce. Od tego czasu Robert Kasperczyk tylko w jednym spotkaniu (w 28. kolejce przeciwko Piastowi) zdecydował się na wystawienie czterech obrońców. Powodem tego prawdopodobnie była pauza za żółte kartki Filipa Modelskiego, pełniącego we wszystkich wcześniejszych spotkaniach funkcję prawego stopera.

Wpływ Rakowa

Dlaczego więc w poprzednim sezonie tak wielu trenerów Ekstraklasy decydowało się na system z trzema obrońcami? Z pewnością spory wpływ na to ma Raków Częstochowa. Marek Papszun konsekwentnie rozwija ten zespół, jednak jedno się u niego nie zmienia – nie ważne jakich ma piłkarzy, to oni muszą dostosować się do preferowanego przez niego ustawienia z trójką obrońców. Tak awansował on do I ligi, tak awansował do Ekstraklasy i tak w poprzedniej kampanii zdobył wicemistrzostwo oraz Puchar Polski. Raków to idealny przykład, jak powinien funkcjonować zespół w takim systemie. Każdy zawodnik ma określone zadania i wie jak ma się ustawiać na boisku.

Nie bez przypadku Czesław Michniewicz zmienił ustawienie właśnie na mecz z drużyną Papszuna. Chciał, aby jego zespół w fazie bronienia miał piątkę graczy przeciwko pięciu atakującym Rakowa i nie zostawiał miejsca wahadłowym. Z resztą ten sam manewr powtórzyli trenerzy mierzący się później z Legią. Zaczęło się od meczu z Lechem w 24. kolejce. We wszystkich następnych spotkaniach do końca sezonu Legioniści musieli mierzyć się z zespołami grającymi trójką obrońców. Co prawda, zarówno Stal, jak i Podbeskidzie już wcześniej stosowały ten system, jednak specjalnie na starcia z Legią ustawienia zmieniali Michał Probierz, Waldemar Fornalik, Piotr Stokowiec oraz Peter Hyballa. Efekt był taki, że w ostatnich siedmiu meczach sezonu Legia wygrała tylko trzykrotnie i zdobyła zaledwie trzy gole. Można stwierdzić, że Ekstraklasa nauczyła się jak grać przeciwko Legii.

Ekstraklasa czerpie z Europy?

Jednak to nie tylko w Ekstraklasie system z trzema obrońcami staje się coraz bardziej popularny. Na Euro 2020 drużyny aż w 45% przypadkach wychodziły na boisko w takim ustawieniu, a w poprzednim sezonie Premier League w 30%. Ligę Mistrzów wygrała Chelsea, po mistrzostwo Hiszpanii sięgnęło Atletico, a Scudetto zgarnął Inter. Wszystkie te zespoły grają właśnie w ustawieniu z trzema stoperami.

REKLAMA

Jednak to nie tak, że – podobnie jak w Ekstraklasie – wcześniej w Europie system ten był używany jedynie przez nielicznych trenerów. We wcześniejszych latach również sporo drużyn grało w taki właśnie sposób. Przykładowo w sezonie 2019/20 ponad połowa zespołów z Bundesligi oraz Serie A zaczynała spotkania co najmniej pięciokrotnie trójką z tyłu. W Premier League furorę jako beniaminkowie robili kolejno Wolverhampton oraz Sheffield United grające właśnie w taki sposób. Można więc stwierdzić, że do Polski zmiana trendów taktycznych dotarła znacznie później niż do czołowych europejskich krajów.

Jak będzie w nowym sezonie?

Pozostaje więc pytanie: czy Ekstraklasa utrzyma obecny trend w nadchodzącej kampanii? Patrząc na zmiany zarówno zespołów, jak i szkoleniowców można by stwierdzić, że niekoniecznie. Roszad na ławce trenerskiej dokonali grający tak cały sezon Górnik Zabrze oraz całą poprzednią rundę Stal Mielec. Ponadto z elitą pożegnało się kończące tak rozgrywki Podbeskidzie, a żaden z beniaminków nie stosował takiego systemu. Z kolei mecze sparingowe pokazują nam, że prawdopodobnie takie ustawienie w Jagielloni będzie chciał wprowadzić Ireneusz Mamrot.

Jednak poprzedni sezon tylko trzy zespoły rozpoczynały w ustawieniu z trzema obrońcami. Sporo drużyn zmieniało system gry w trakcie trwania rozgrywek. Dlatego też nie warto sugerować się kto gra obecnie w jakim ustawieniu. Trenerzy często decydują się na zmianę formacji, gdy drużyna znajduje się w kryzysie i potrzebuje nowego impulsu. Obserwując nasze rozgrywki możemy jedynie się cieszyć, że coraz więcej szkoleniowców decyduje się na takie ustawienie. Może przez to Ekstraklasa nie stanie się mocniejsza z dnia na dzień, jednak pod względem taktycznym niewątpliwie jest to ogromny krok w przód.

Fot. Natanael Brewczyński

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ