Poprzedni sezon w Bundeslidze (20/21) przyzwyczaił nas do niesamowitych spotkań pomiędzy Borussią Dortmund a VfB Stuttgart. Nie ma się co dziwić, że kibice na Signal Iduna oczekiwali i dzisiaj dobrej rywalizacji.
Borussia Dortmund miała wyśmienitą okazję, by zmniejszyć stratę punktową do liderującego w tabeli Bayernu Monachium (co zresztą ostatecznie uczyniła). Zespół Marco Rose nie byłby jednak sobą, gdyby czegoś po drodze, kolokwialnie mówiąc, nie schrzanił. Ale od początku…
W składzie ekipy z Dortmundu brakowało Haalanda i było to zauważalne gołym okiem na boisku. Posiadanie piłki i optyczna przewaga gospodarzy nie przekładała się na zdobycze bramkowe. W odpowiednim momencie holenderski napastnik, Donyell Malen, przypomniał sobie jak strzelać gole. W 56. minucie otworzył wynik meczu, wyprowadzając przy tym BVB na jednobramkowe prowadzenie. Warte odhaczenia — po raz pierwszy znalazł się na liście strzelców Bundesligi.
Goście jednak dość szybko pokrzyżowali plany Borussii o łatwym dowiezieniu wyniku, przynajmniej na jakiś czas. Siedem minut — tyle potrzebowali, by wyrównać wynik za sprawą Massimo. Sprawa pozostała otwarta, a gra zaczęła być nieco chaotyczna. W odpowiednim momencie uruchomił się kapitan z Dortmundu — Marco Reus. Zawodnik zaczął akcję, świetnie obsłużył Thorgana Hazarda, a następnie zamienił dobitkę na zwycięskiego gola, który daje Borussii Dortmund stabilizację na pozycji wicelidera. Zaledwie 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Jak to mówią w Dortmundzie — Heja BVB!