Dlaczego Kolejorz nie zwalnia Dariusza Żurawia?

Chris Brady (współautor książki „Carlo Ancelotti. Dyskretne Przywództwo”) przeanalizował swego czasu cykl pracy trenerów w czołowych europejskich ligach. Okazało się, że w takiej Serie A średni czas pracy trenera na jednym stanowisku to około rok i trzy miesiące. W Anglii, Niemczech czy Hiszpanii tego typu statystyki były niewiele lepsze, a wniosek z nich oczywisty – w porównaniu do NBA czy NFL, cierpliwość zarządców drużyn jest niezwykle słaba. O ile w świecie koszykówki czy futbolu amerykańskiego włodarze klubów oceniają przez pryzmat całego sezonu, o tyle w Europie wiara w efekt nowej miotły jest powszechnie praktykowana.

Swoistym precedensem jest obecna polityka Lecha Poznań.

31 marca miną dokładnie 2 lata odkąd Dariusz Żuraw pracuje z pierwszą drużyną „Kolejorza” i mimo niezadowalających wyników, póki co nie zanosi się na jego zwolnienie. Czy włodarze mają podstawy, żeby zrezygnować z jego usług? Oczywiście, że tak! Nie da się przejść obojętnie wobec faktu, że drużyna grająca na swoim terenie potrafi przegrać mecz z rywalem walczącym w osłabieniu – a to wydarzyło się w niedawnym starciu z Jagiellonią. Żuraw jako trener Lecha zaliczył ledwie 40 zwycięstw w 88 występach, co nie pokrywa się z ambicjami działaczy.

REKLAMA

Media od dłuższego czasu mają murowanego kandydata na jego następcę.

Jest nim Maciej Skorża – trener Lecha w sezonie 2014/15 i 2016/16, a raczej ich części – bowiem zatrudniony został jako następca przegonionego Mariusza Rumaka, a sam został zastąpiony w trakcie sezonu przez Jana Urbana. Czym Skorża zapisał się w dziejach Kolejorza? Oczywiście Mistrzostwem Polski. Niestety, tuż po nim drużyna popadła w poważny kryzys i po 11 kolejkach następnego sezonu zajmowała ostatnie miejsce w lidze. Pan Maciej został zwolniony, potem zaliczył krótki epizod w Szczecinie, gdzie przegrywał wszystko, co można (i nie można było) przegrać, no i pracę z kadrą U23 Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którą ciężko zweryfikować.

Osobiście, nie mam nic do Macieja Skorży, ale realia są takie, że ma za sobą sporą klęskę w Szczecinie, a wcześniej mimo wszystko zawód w Poznaniu. Dziś oceniany jest przez pryzmat zdobytego mistrzostwa, ale mówimy o wydarzeniach sprzed 6 lat, gdy w klubie grali Kotorowski, Kędziora, Linetty, Kownacki czy Hamalainen. Oczekiwanie, że Skorża nagle będzie zbawieniem Kolejorza to absolutna strata czasu. Owszem, być może będzie w krótkim okresie czasu osiągać lepszy wyniki niż Żuraw. Być może, jest najzwyczajniej w świecie lepszym trenerem. Problem w tym, że kilka razy spadał już z karuzeli i wszyscy wiemy, że ma swoje wady. Dziś zamiast „odbudowywać się” w nieco słabszym klubie, tak po prostu miałby trafić do Lecha?

Żeby było śmieszniej, na przestrzeni ostatnich 5 kolejek tylko Legia zdobyła więcej punktów niż Kolejorz.

Żuraw zostanie zwolniony, miną 2 lata i wróci, bo media będą kojarzyły go z eliminacji Ligi Europy, zapominając o pozostałych potknięciach? Jeśli Kolejorz chce wykonać kolejny krok, nie może się cofać. Potknięcia są naturalną koleją rzeczy i najrozsądniejszym wyborem wydaje się dokończyć ten sezon w obecnym stanie, a tuż po nim podjąć konkretne działania. Jeśli to piłkarze grają „przeciwko trenerowi”, to jaka jest gwarancja, że to samo nie powtórzy się przy następcy Żurawia? Lecha nie stać na przeciętność, a obawiam się, że to właśnie w dłuższej perspektywie czasu oferuje Maciej Skorża.

Zdecydowanie wyżej oceniam osobę takiego Viktora Goncharenko, zwolnionego niedawno z CSKA Moskwa. Czy Kolejorz jest w stanie zapewnić mu solidną pensję – bo prawdopodobnie to będzie największym problemem ewentualnych rozmów? Nie wiem. Faktem jest jednak, że powtarzanie tego samego błędu po raz kolejny musi kosztować. Może czas, by działacze Lecha nauczyli się na własnych błędach?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,738FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ