Zespoły DevelopResu Rzeszów oraz Budowlanych Łódź przed meczem dzielił tylko jeden punkt różnicy. Zatem bezpośrednią stawką było liderowanie w Tauron Lidze. W pierwszej fazie rundy zasadniczej zwycięsko ze starcia wyszła drużyna Rysic. Jednak zwycięstwo przypieczętowała dopiero po wymagającym tie-breaku. W sumie fakt, że tamto starcie miało tak wyrównany przebieg, nie było zbyt zaskakujące. I raczej niewielu doznałoby szoku, gdyby doszło do powtórki pod względem intensywności.
Bardzo szybki debiut
Pierwsze na prowadzenie dzięki skuteczności Sabriny Machado wyszły zawodniczki Michala Maska (2:0). Jednak nie poszły za ciosem, pomimo możliwości dalszego podwyższenia. Budowlani Łódź szybko wyrównali stan rywalizacji (2:2). Niestety po kilku wymianach stracił jedną ze swoich zawodniczek. Przy próbie obrony piłki kontuzji doznała atakująca Budowlanych Terry Enweonwu. Z powodu wymuszonej zmiany swój debiut zanotowała dopiero co sprowadzona do łódzkiej drużyny Afedo Mayang. Roszada nie wpłynęła negatywnie na poczynania gości. Dodatkowo w trudnej chwili wsparły je Rysice, które głównie z powodu własnych błędów w ofensywie pozwoliły przeciwniczkom znacząco odjechać (5:9). Ogólnie problemy DevelopResu z finalizacją ataków ciągnęły się przez pewien czas. Ale nie trwały wiecznie. Przy stanie 11:15 udało mu się wypracować serię czterech cennych punktów. Na nią złożyły się błąd serwisu Sasy Planisec, ataki Machado oraz Marrit Jasper, a także blok Magdaleny Jurczyk (15:15).
Jednak po złapaniu kontaktu gospodynie znowu rozregulowały się przy wyprowadzaniu swoich uderzeń. Pomyłki przeplatały się z zatrzymywaniem na bloku zakładanym przez rywalki (punkty za jego pomocą zdobyły Planisec oraz Małgorzata Lisiak). Różnica urosła do takich rozmiarów, że łatwo przychodziło przewidywanie bezproblemowego przyklepania seta przez Budowlanych (17:22). A już gdy mieli na rękach swoją pierwszą piłkę setową, przekonanie o rychłym końcu było jeszcze mocniejsze (18:24). Ale ku zaskoczeniu wielu DevelopRes porwał się na jeszcze jeden zryw. I to bardzo skuteczny, bowiem stratę sześciu punktów udało mu się zniwelować do jednego (23:24). Jednak nie na tyle, aby kompletnie odwrócić losy partii. Łódzki zespół uchronił się przed koniecznością walki na przewagi, ale mogło lekko niepokoić, jak długo mu to zajęło.
Prześciganie
W drugim secie to Budowlani jako pierwsi wyszli na dwupunktowe prowadzenie dzięki blokowi Sasy Planisec oraz asowi Afedo Mayang (nie utrzymali go długo). Atakująca z amerykańskim paszportem nie została przygnieciona przez ciężar spotkania. Może nie rozgrywała jakiś mega zawodów, ale biorąc pod uwagę okoliczności wejścia do gry, wyglądała w porządku. Mecz długim okresem toczył się w wyrównanym tempie. Dopiero od stanu 12:12 znalazła się strona, która konkretniej przeciągnęła szalę w swoim kierunku. Dzięki działaniom Mayang, Pauliny Damaske i Alicji Grabki Budowlanki odskoczyły na cztery punkty. To, czego nauczył jednak poprzedni set to to, że przełączanie się w tryb gonienia dla Rysic nie jest wcale takie straszne. Zbudowana przez łódzkie zawodniczki przewaga po szybkim rozroście równie błyskawicznie zaczęła się zmniejszać. Na tablicy zdążyło się nawet wyświetlić 17:17, ale niestety dla rzeszowianek kluczowy atak Jeleny Blagojević chociaż autowy, to po challengu okazało się, że przeszedł po palcach Machado (16:18).
W tym punkcie znowu to podopieczne Macieja Biernata dodawały cegiełek do zaklepania kolejnego seta. Prawie jak po kalce w końcówce Budowlani byli w komfortowej sytuacji (19:23). Aczkolwiek po raz kolejny zespół z Rzeszowa nie poddał się i uruchomił program restartu. I tym razem przygotował skuteczniejszą wersję 2.0. Dzięki naprzemiennej efektywności na bloku i w ofensywie DevelopResowi udało się najpierw straty odrobić, a następnie po krótkim pojedynku na przewagi doprowadzić do wyrównania stanu meczu. Fakt, że pomimo posiadania dość okazałej tolerancji błędu łodzianki ponownie miały kłopoty z owocnym finiszem. I w konsekwencji tego straciły dobrze ułożoną partię. Nawet największe przewagi nie mają znaczenia jeśli sukcesem nie kończy się rywalizacji.
Konsekwencja
Jak się okazało na starcie trzeciego seta uraz Terry Enweonwu nie okazał się aż tak straszny jak się pierwotnie wydawało. Włoska atakująca wróciła do gry i walczyła ze swoim zespołem o to, aby nie stracić kontroli nad wydarzeniami (nie grała jednak przez całego seta). Tego celu nie udało im się osiągnąć, bowiem zostały zmuszone do gonienia. Jednakże bardziej ich własna słabość na przyjęciu i rozegraniu doprowadziły Budowlanki do nieprzyjemnego położenia (10:5). Aczkolwiek bycie ekipą na przedzie zdawało się też momentami Rysicom przeszkadzać. Po osiągnięciu różnicy pięciu punktów DewelopRes od razu pogubił kilka oczek pod rząd (10:8). Na przestrzeni partii Budowlanym udało się nawet jeszcze bardziej zbliżyć (14:13). Ale po kontakcie znowu dały o sobie znać wcześniejsze mankamenty. Dystans powiększył się (20:14) i już do końca chociaż pomniejszony, to nie został finalnie przez przyjezdne zasypany.
Przodującą stroną początku partii numer cztery był DevelopRes, który jako pierwszy się oddalił na dwa kroki (4:2). Drużyna z Łodzi doprowadziła do remisu, ale w widoczny sposób miały problem z radzeniem sobie z tempem narzuconym przez gospodynie. I po kilku wymianach jeszcze raz przyszło jej obserwować systematycznie oddalające się plecy przeciwniczek (11:6). W tym też secie czuło się dość mocno, że przewagę wypracowaną przez siatkarki z Rzeszowa można było już w trakcie uznawać jako pewien gwarant. Budowlanki nie wykorzystywały zbytnio momentów, w których nawet stopniowo mogły zmniejszać straty. A te jednak się trafiały. W pewnym momencie już całkowicie posypała im się gra, przez co miały przed sobą jeszcze większy dystans do pokonania (19:11). Co nie było większym zaskoczeniem, nie podołały i nie zaszczyciły kibiców wielkim powrotem. Mogą być z siebie niezadowolone, ponieważ całe spotkanie mogłoby znacznie inaczej się potoczyć, gdyby wykorzystały którąś z piłek setowych w drugim secie.
KS DevelopRes Rzeszów — PGE Grot Budowlani Łódź 3:1 (23:25, 26:24, 25:21, 25:16)