W pięciu mundialowych meczach żaden zawodnik przeciwnika nie był w stanie strzelić im bramki. Stracili jedną, ponieważ z Kanadą Nayef Aguerd nieszczęśliwie sam zapakował piłkę do własnej bramki. Pokonać marokańskiego bramkarza nie były w stanie czołowe reprezentacje europejskie – Belgia, Chorwacja, Hiszpania i Portugalia. Maroko pokazuje, że defensywny sposób gry też może być piękny.
Jak broni Maroko?
Hoalid Regragui ustawia drużynę w systemie 4-1-4-1. Zespół jest skłonny oddać inicjatywę rywalowi, ustawić zwarty mur na własnej połowie i neutralizować atuty przeciwnika. Ustawiają się nisko, ale nie na tyle, żeby rywal zepchnął ich pod własne pole karne. Teoretycznie jest to prosta gra, nastawienie na defensywę, ale sam selekcjoner robi też drobne korekty w zależności od stylu gry przeciwnika. Przeciwko Hiszpanii chcieli ograniczyć miejsce między liniami, gdzie rywal czuł się najlepiej, więc formacja obrony i pomocy grała bardzo blisko siebie. W raporcie przygotowanym przez FIFA widzimy to w liczbach. W średnim bloku od napastnika do najniżej ustawionego obrońcy było zaledwie 19 metrów. Przy grze niskim blokiem – nawet 16 metrów. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem zespół broniący na tak małej przestrzeni, jeśli chodzi o długość boiska. Hiszpanie nie mogli grać swojej gry.
Choć Portugalia również ma wielu zawodników bardzo dobrze grających między liniami (Bruno Fernandes, Joao Felix i Bernardo Silva) to Hoalid Regragui podszedł nieco inaczej do tego spotkania. Maroko nie było już ustawione tak blisko siebie, ale wciąż świetnie potrafili zamykać środek. Od początku meczu najczęstszym sposobem konstruowania ataków przez graczy Fernando Santosa były dalekie podania na skrzydła do wysoko ustawionych bocznych obrońców. Najczęściej robił to cofający się bardzo głęboko Bruno Fernandes, teoretycznie ustawiony przecież na skrzydle, ale zdarzały się też takie zagrania Rubenowi Nevesowi, Bernardo Silvie, czy środkowym obrońcom. Kiedy już piłka dotarła do celu Marokańczycy błyskawicznie podwajali krycie dzięki cofającemu się do defensywy bocznemu pomocnikowi.
Dla wielu zespołów ciągłe bronienie się jest bardzo trudno, ale Maroko w takiej grze czuje się po prostu dobrze. Z Hiszpanią mieli zaledwie 23% posiadania piłki, a rywale przez 120 minut oddali 13 strzałów, z czego tylko 1 był celny, a współczynnik xG (goli oczekiwanych) wyniósł 1,01. Portugalia? 26% posiadania piłki i 3 interwencje Bono, łącznie 11 strzałów i 0,89 xG rywali.
Heroizm
Samo ustawienie, drobne korekty wokół niego, plan na mecz i jego skuteczne egzekwowanie nie wystarczyłyby jednak, aby zatrzymać kolejno Chorwację, Belgię, Hiszpanię i Portugalię. Hoalid Regragui nie tylko zjednał kadrę, ale także przekonał zawodników do tego, że gra w defensywie nie musi być zła. Wszyscy reprezentanci Maroka są niesamowicie zaangażowani w grę bez piłki i wspinają się na wyżyny swoich umiejętności. Hakim Ziyech i Sofiane Boufal to skrzydłowi z futbolu ulicznego. Świetni dryblerzy, którzy najwięcej zespołowi dają z piłką przy nodze, a na obecnym mundialu ani na moment nie porzucają obowiązków defensywnych. Kluczowym piłkarzem w całej układance jest Sofyan Amrabat, grający jako defensywny pomocnik między drugą linią, a formacją obrony. Piłkarz Fiorentiny świetnie antycypuje grę i pokrywa wolne przestrzenie. Swoją solidnością w obronie zadziwia także Hakimi, który dotychczas był uważany za typowego wahadłowego, u którego widać braki w defensywie przy grze czwórką obrońców.
Całe Maroko naznaczone jest heroizmem. Na mecz z Portugalią wychodzili już bez podstawowego lewego obrońcy, Noussaira Mazraouiego i środkowego, Nayefa Aguerda. W 57. minucie z powodu kontuzji boisko opuścił dodatkowo Romain Saiss, co oznaczało, że z podstawowego układu linii defensywy został tylko Achraf Hakimi. Hoalid Regragui, aby bronić wyniku dorzucił jeszcze jednego stopera i zespół przeszedł na ustawienie z pięcioma obrońcami. Im bliżej było do ostatniego gwizdka, tym bardziej było widać, że Marokańczycy opierają się już na linach. Oddychali rękawami, niektórzy praktycznie padali z wycieńczenia, ale i tak nie odpuszczali żadnej piłki. Bronili tak, jakby miałby to być ich ostatni mecz w życiu. Maroko weszło do półfinału bardzo szczelną defensywą, skutecznymi kontratakami, planem na ograniczenie atutów rywala, ale także heroizmem.
Wzór dla Czesława Michniewicza
Jeśli jesteście już zmęczeni ciągłymi porównaniami każdej reprezentacji do Polaków to po prostu odpuśćcie sobie czytanie tego akapitu. Osobiście nie mogę się jednak wyzbyć wrażenia, że Maroko gra dokładnie tak, jakby Czesław Michniewicz chciał, żeby funkcjonowała jego reprezentacja. Bez długiego utrzymywania się przy piłce i po profesorsku w defensywie. W przeciwieństwie do Polaków – nie cofają się głęboko pod własne pole karne, a agresywnie doskakują do rywala w środkowej strefie i bocznych sektorach nie zostawiając im miejsca. A kiedy już odbiorą piłkę – ruszają z kontratakiem, jak do pożaru.
Kolejnym wspólnym punktem pomiędzy Polską i Marokiem jest również długość pracy selekcjonera. Hoalid Regragui miał jeszcze mniej czasu, aby cokolwiek przetestować w reprezentacji, bo niecałe 3 miesiące, więc przyjął podobną taktykę opartą o dobrze zorganizowaną obronę (inna sprawa, że Maroko bardzo często wyprowadza piłkę od bramkarza nawet pod pressingiem rywala). I choć Polska również odniosła sukces na tym mundialu – choć oczywiście nie w takim stopniu jak Maroko – to realizacja planu wyglądała zupełnie inaczej.