Historia lubi się powtarzać. Przed rokiem załamywaliśmy ręce nad postawą Miedzi Legnica, która po zwycięstwie na poziomie Fortuna 1 Ligi stała się czerwoną latarnią PKO BP Ekstraklasy. Dziś identyczną drogą zmierza ŁKS Łódź. Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego w poprzednim sezonie zdystansowali Puszczę Niepołomice i Ruch Chorzów, ale po awansie obserwują plecy drużyn, które wyprzedzili w rozgrywkach 2022/23. Strata do bezpiecznego miejsca w ligowej tabeli to obecnie 11 punktów i nawet najwięksi optymiści zdają się być pogodzeni z nieuchronnym spadkiem. Czy popełnionych błędów można było uniknąć? Dlaczego ŁKS tak świetnie punktujący na zapleczu Ekstraklasy, po awansie odstaje poziomem?
- XI z meczu przeciwko Wiśle Kraków (3:2, maj 2023 r.)
Aleksander Bobek — Kamil Dankowski, Nacho Monsalve, Maciej Dąbrowski, Milan Spremo — Pirulo, Michał Mokrzycki, Mateusz Kowalczyk, Michał Trąbka, Bartosz Szeliga — Piotr Janczukowicz
- XI z meczu przeciwko Widzewowi Łódź (0:2, luty 2024 r.)
Aleksander Bobek — Bartosz Szeliga, Rahil Məmmədov, Marcin Flis, Riza Durmisi — Pirulo, Michał Mokrzycki, Adrien Louveau, Dani Ramírez, Husein Balić, Kay Tejan
To, co widać gołym okiem przy porównaniu jedenastek to znaczący napływ obcokrajowców. W pierwszym składzie na mecz z Widzewem wybiegło aż 7 zagranicznych piłkarzy. Dla porównania, w ostatniej kolejce PKO BP Ekstraklasy w jedenastkach Puszczy i Ruchu zagrało ŁĄCZNIE 4 piłkarzy innej narodowości niż polska. W wygranym pojedynku z Koroną Kielce (3. kolejka) Kazimierz Moskal postawił na 8 Polaków w pierwszym zespole. Wyniki nie były jednak zadowalające, więc drużyna, która wywalczyła awans, została szybko zmieniona w eksperymentalny zespół pełen zagranicznych zawodników — oczywiście sprowadzanych „po taniości”. W większości są to piłkarze, którzy mieli za sobą gorszy okres i zamierzali odbudować się na polskich boiskach. Potrzebowali czasu, a ten od początku sezonu działał na niekorzyść ŁKS-u. Nie da się wymienić większości składu, zatrudnić zawodników — zagadki i liczyć, że pozytywne efekty będą natychmiastowe.
Próba budowy drużyny w trakcie sezonu
Dlaczego ŁKS tak ochoczo postawił na obcokrajowców? Ponieważ osoby decyzyjne nie miały przekonania do zespołu, który wywalczył awans. Środkowym napastnikiem w Fortuna 1 Lidze był Piotr Janczukowicz, który rozgrywki 2022/23 zakończył z ledwie 6 bramkami. Działacze zdawali sobie sprawę z braków na tej pozycji i szukali snajpera, który zagwarantuje gole. Znaleźli Kaya Tejana. 28-letni Holender uzbierał do dzisiaj 3 trafienia (w 17 występach). Do Łodzi trafił po rozczarowującej rundzie na poziomie drugiej ligi holenderskiej, a wcześniej nieudanym epizodzie w Mołdawii. Tejan byłby akceptowalnym wyborem, gdyby ŁKS miał stabilną jedenastkę i bez większego ciśnienia sprawdzał przydatność nowego napastnika. Holender został namaszczony na lidera ofensywy, którego gole mają uratować utrzymanie. Zespół awansował, mając lukę na newralgicznej pozycji. Tymczasem poszukiwania bramkostrzelnego napastnika zamknęły się na angażu piłkarza, który żadnym gwarantem goli być nie mógł (i nie jest).
Czołowym zawodnikiem zespołu na poziomie Fortuna 1 Ligi był Pirulo. Hiszpan w rozgrywkach 2023/24 brał udział w 23 golach (16 trafień i 7 asyst), jednak już po awansie w obu statystykach posiada okrągłe zero. Oczekiwanym liderem nie został Dani Ramírez, który strzelił co prawda 3 gole, ale wszystkie 3 z rzutów karnych. Dwóch zawodników, którzy mieli odpowiadać za ofensywę, do dzisiaj nie zaliczyło nawet jednego trafienia z gry. Zawiodło zarówno to, co sprawdzało się na zapleczu Ekstraklasy, jak i nowe pomysły wprowadzane w życie już po awansie. Trudno mówić o jakichkolwiek mechanizmach, zgranej linii obrony czy dobrej współpracy piłkarzy ofensywnych. Machina nie trybi, bo ma zbyt dużo przeciętnych i niepasujących do siebie trybów. Może z czasem byłoby lepiej, ale ostatnia drużyna ligowej tabeli nie może pozwolić sobie na czekanie.
Chaos z trenerami nigdy nie pomaga
Kazimierz Moskal w czerwcu świętował awans, a już w październiku podziękowano mu za współpracę. Jego bilans w sezonie 2023/24 zamknął się na 7 punktach zdobytych w 11 spotkaniach. Do tego dopisać powinniśmy zwycięstwo z KKSem Kalisz w Pucharze Polski. 57-latek osiągnął średnią 0.64 pkt na mecz, więc zdecydowano o jego zwolnieniu, zatrudniając Piotra Stokowca. Ten uzbierał 3 punkty w 9 spotkaniach ligowych i zaliczył porażkę w rozgrywkach pucharowych. Średnia? 0.33 pkt na mecz. Działacze uznali, że kolejna zmiana jest konieczna i postawili na Marcina Matysiaka. 40-latek przez 3 lata prowadził zespół rezerw, a ostatnio był asystentem Stokowca.
ŁKS Łódź wpadł w spiralę błędów. Te zaczęły się jeszcze w Fortuna 1 Lidze. Kazimierz Moskal mimo zwycięstw w rozgrywkach nie wypracował zaufania przełożonych. Zbudował zespół oparty na Pirulo, który w Ekstraklasie jest cieniem swojej pierwszoligowej wersji. Łodzianie nie znaleźli żadnego rozsądnego pomysłu na punktowanie. Zabrakło liderów, transfery nie przyniosły poprawy jakości składu. Zespół zbyt łatwo traci gole, a zarazem ma gigantyczne problemy z ich strzelaniem.
Czy kryzysu można było uniknąć?
Moim zdaniem nie. ŁKS wszedł do Ekstraklasy ze słabym zespołem, który był skazany na walkę o utrzymanie. O ile jednak w Niepołomicach postanowiono konsekwentnie stawiać na Tomasza Tułacza, a w Chorzowie podjęto odważną decyzję o zimowej zmianie szkoleniowca i zatrudnieniu Janusza Niedźwiedzia, o tyle w Łodzi trener, który przepracował zimę, stracił posadę po ledwie dwóch spotkaniach. Jaki sens miało kontynuowanie współpracy ze Stokowcem, by tak szybko rezygnować z jego usług? Czy nie lepiej było postawić na Matysiaka w grudniu i pozwolić mu na przebudowę drużyny wedle swojej wizji? Osobiście odnoszę wrażenie, że w Ruchu i Puszczy mają problemy, ale szukają rozwiązań. W ŁKSie od dawna wygląda to tak, jakby na obecnym zespole postawiono krzyżyk i pogodzono się z nieuchronnym. Kryzysu być może nie można było uniknąć, ale warto było się na niego logicznie przygotować. Dziś to tak naprawdę płacz nad rozlanym mlekiem.