Czego polskie kluby mogą nauczyć się od FK Bodø/Glimt?

FK Bodø/Glimt jeszcze pięć lat temu występowało na poziomie drugiej ligi norweskiej. Drużyna z miasta leżącego na północ od koła podbiegunowego, od tamtej pory dwukrotnie sięgała po mistrzostwo Norwegii, a w ubiegłym sezonie dotarła do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Jednorazowy wybryk? Nic z tych rzeczy. Bodø/Glimt ma konkretny plan rozwoju i pokazuje jak w krótkim czasie zbudować solidną markę, która znaczy coraz więcej w Europie. Rozwój norweskiego klubu to również niezwykle cenna lekcja, z której wnioski wyciągnąć powinny drużyny PKO Ekstraklasy. Na jakich filarach opiera się polityka Bodø/Glimt?

REKLAMA

Rozsądne pensje

Jak wyliczyli analitycy serwisu offthepitch.com, pomiędzy 2020 a 2021 rokiem zarobki graczy norweskiego klubu wzrosły o 102 procent. Bardzo dużo, prawda? Zawodnicy mają postawioną jasną koncepcję wynagrodzeń. Im więcej drużyna zarobi osiągając korzystne wyniki w lidze oraz europejskich pucharach, tym proporcjonalnie więcej wyda na pensje. Wartość ta oscyluje wokół 50% i minimalnie spada w perspektywie 4-5 lat. Podejście działaczy wydaje się wręcz banalne – jeśli gracze chcą mieć więcej pieniędzy, muszą sprawić, by klub je zarobił, a wówczas połowa trafia na nich konta. Oczywiście, to duże uproszczenie, co nie zmienia faktu, że Bodø/Glimt wydaje tyle, by zatrzymać część graczy, a zarazem nie budować kominów płacowych.

Norwegowie muszą grać

17 graczy rozegrało w tym sezonie minimum 100 minut w europejskich pucharach. 13 z nich to Norwegowie, a 6 to gracze mający 22 lub mniej lat. Bodø/Glimt jest nastawione na promocję i sprzedaż piłkarzy, wykorzystując grę w rozgrywkach międzynarodowych do robienia szumu wokół własnych talentów. Na przestrzeni trzech sezonów zarobili w ten sposób około 25 milionów euro. Promowanie norweskich zawodników to jedna z kluczowych praktyk klubu – spośród zagranicznych graczy najstarsi są Gilbert Koomson oraz Nikita Haikin – dwóch 27-latków. Bodø/Glimt nie potrzebuje wiekowych obcokrajowców. Bujdą są także teorie o potrzebie doświadczonych graczy. Dzięki temu młodzi gracze dostają swoje szanse – część potrafi ją wykorzystać i szybko trafia do notatników skautów z całej Europy.

Wiara w trenera

Kjetil Knutsen pełni swoją rolę od początku 2018 roku. W poprzednim sezonie jego zespół odpadł w pierwszej rundzie el. Ligi Mistrzów (dwie klęski z Legią), przegrali mecz z kosowską Prishtiną, a w obecnym zaliczyli porażki z takimi ekipami jak islandzki Klaksvik i północnoirlandzkie Linfield. Cel awansu do fazy grupowej udaje się jednak zrealizować, a pozycja Knutsena jest niezagrożona. Nikt nie próbuje zwalniać go po niepowodzeniu, bardzo spokojnie podchodząc do tematu. W klubie mu ufają.

Inwestycje

W poprzednim sezonie Bodø/Glimt zarobiło 12.5 miliona euro na sprzedaży graczy. Latem 2022 roku na wzmocnienie wydali już 5.3 miliona euro, a w każdej chwili powinniśmy otrzymać potwierdzenie powrotu Patricka Berga. Transfer za 4 miliony euro? Łącznie ponad 9 milionów w jednym okienku? To, co w Polsce uważane jest za kosmiczne kwoty, dla Norwegów jest normalną inwestycją. Wydali blisko 3 miliony euro na Alberta Gronbaeka, ograją go w pucharach i za pół roku sprzedadzą za kilka razy więcej. Norwegowie wydają tyle, na ile ich stać i wydaje się, że taka polityka sprawdza się. Środki zarobione na występach w europejskich pucharach inwestowane są w szeroko rozumiany rozwój klubu i przeznaczane na pensje. Pieniądze ze sprzedaży graczy pozwalają zatrudnić nowych piłkarzy.

źródło: twitter/Glimt_PL

Czy długofalowo projekt FK Bodø/Glimt odniesie sukces?

Zdaniem norweskich mediów awans do Ligi Mistrzów jest tylko kwestią czasu. W klubie mimo ograniczonych możliwości logicznie podejmowanymi decyzjami systematycznie poprawiają poziom sportowy. Działacze już zacierają ręce na mecze z Arsenalem i PSV w Lidze Europy. To będzie kolejna okazja, by pokazać światu, że norweski klub może grać bez kompleksów i ma ambitne plany na przyszłość.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ