Na półkuli południowej lato zbliża się wielkimi krokami. To więc czas, by wszystkie rozgrywki piłkarskie w krajach położonych na południe od równika wkraczały w decydującą fazę. Dlatego też nadszedł czas na rozegranie finału CONMEBOL Copa Sudamericana, czyli drugich najważniejszych rozgrywek klubowych w Ameryce Południowej. Ostatnie spotkanie turnieju było pełne ciekawych zdarzeń, a po 90 minutach walki zwyciężył w nim argentyński Racing Club.
Nie ma nudy w finale!
Decydujące mecze to często zachowawcza gra i spory niedobór czystych piłkarskich emocji. W Ameryce Południowej piłka często jest jednak bardzo widowiskowa i nie inaczej było w tym przypadku! Już w 3. minucie Racing Club ruszył bowiem do ataku. Po wspaniałym podaniu uruchamiającym lewe skrzydło wykreował świetną szansę bramkową. Przy odrobinie szczęścia i niefrasobliwej interwencji defensora piłkę udało się przemieścić w pole karne i padł gol! Problem w tym, że wcześniej adresat zagrania górą był na pozycji spalonej. Po pięknej akcji i nieuznanym golu mieliśmy więc drugą stronę medalu latynoskiej piłki. Chodzi przede wszystkim o dyskusje z sędzią, przedłużającą się interwencję VAR-u i sędziego, który w bardzo dziwny sposób informował o swoich decyzjach. Spalonego ogłosił bowiem tak, że trzeba było domyślać się, o co mu chodzi. Nie uniósł ręki w charakterystyczny w takich sytuacjach sposób, a zamiast tego kilka razy pokazywał gest monitora, w czym przeszkadzali mu piłkarze.
Otwarcie wyniku miało jednak miejsce już chwilę później, jednak odbyło się w kuriozalnych okolicznościach. Gol na 1:0 dla drużyny z Argentyny padł bowiem po centrostrzale z prawej strony boiska! Zaskakujące kopnięcie piłki zanotował Gaston Nicolas Martirena Torres. Gdyby jego wrzutka faktycznie opadała gdzieś przed bramką, nie było tam raczej nikogo, kto mógłby wykończyć akcję. Futbolówka poleciała jednak w kierunku bramki i prawdopodobnie zaskoczyła nie tylko golkipera, ale i samego strzelca. Nie jest to jednak ważne, zdziwienie przyćmiła bowiem radość ze zrobienia kolejnego kroku w kierunku sięgnięcia po trofeum.
Cruzeiro tylko czekało na kolejne ciosy
Racing Club był jeszcze bliżej zwycięstwa w finale, gdy do na razie skromnego prowadzenia dołożył kolejne trafienie. Akcja była bardzo podobna do tej z pierwszych minut meczu. Tym razem jednak Maximiliano Salas nie dał się złapać w pułapce ofsajdowej. Dopadł do piłki, a później udało mu się zaadresować podanie do Adriana Martineza. 32-latek otrzymał wybitne zagranie, ale też nikt mu specjalnie nie przeszkadzał. Obrońca krył na radar, a Argentyńczyk skierował piłkę do pustej bramki.
Nie był to zresztą pierwszy moment, w którym Cruzeiro miało ogromne problemy. Sama obecność tej ekipy w finale CONMEBOL Copa Sudamericana jest już sporym zaskoczeniem, gdyż w brazylijskiej Serie A radzi ona sobie bardzo przeciętnie. Skoro udało się już dojść do finału rozgrywek międzynarodowych, w nich można byłoby jednak oczekiwać pełnego zaangażowania. Było jednak zupełnie inaczej, a klub z Belo Horizonte wydawał się źle przygotowany fizycznie i za słaby technicznie. Mnóstwo błędów, statyczna gra i problemy z wyjściem z własnej połowy sprawiły, że Cruzeiro nie dawało sygnałów świadczących o realnej chęci odwrócenia losów finałowego starcia.
Może właśnie dlatego szkoleniowiec tej ekipy już w 30. minucie dokonał pierwszej roszady indywidualnej, ale po niej wcale nie było lepiej. Racing Club oddał swoim rywalom nieco pola do popisu, ale oni kompletnie nie potrafili z tego skorzystać. Nawet dłuższe utrzymywanie się przy piłce nie przynosiło konkretów w tercji ofensywnej, a Cruzeiro wydawało się pozbawione pomysłu na zaskoczenie przeciwników.
Niesamowite statystyki pierwszej połowy
Dwubramkowa zaliczka argentyńskiego zespołu do przerwy nie uległa zmianie, ale zmienił się obraz gry. Mając dość pewne prowadzenie, jego utrzymanie było już znacznie cenniejsze od dalszego ryzykowania i narażania się na potencjalne kontrataki. Przełożyło się to na dość szokujące dane statystyczne z pierwszych 45 minut. To Racing Club był bowiem lepszy w kreowaniu groźnych okazji, co przełożyło się chociażby na ponad dwukrotnie wyższy współczynnik xG. Z drugiej strony Cruzeiro w pewnym momencie przejęło jednak inicjatywę w konstruowaniu ataków, dzięki czemu utrzymywało się przy piłce przez aż 68% czasu gry! Tylko co z tego, jeśli długie klepanie dało goniącym wynik zaledwie 1 celny strzał przez całą pierwszą część meczu?
Kolejne uderzenie w światło bramki klub z Brazylii oddał jednak w 53. minucie. Tym razem był to strzał nie tylko do statystyk, bowiem to dzięki niemu podopieczni Fernando Diniza wrócili do meczu. Strzelec gola kontaktowego, Kaio Jorge, najpierw główkował w zasięgu rąk bramkarza, ale dobitka w jego wykonaniu była już nie do zatrzymania. Po raz kolejny zawiodła jednak obrona. Tak jak w pierwszej części finału krytykowaliśmy postawę piłkarzy defensywnych Cruzeiro, tak ich błędy zostały później powielone przez Racing. Obrona chyba uległa złudnemu poczuciu spokoju, bowiem grała zupełnie na stojąco i na dobrą sprawę nawet nie próbowała przerwać akcji. Kiedyś musiało się to zemścić, a jedna stracona bramka i tak była chyba najmniejszym możliwym wymiarem kary. Już chwilę później znów mógł być bowiem remis. Wszystko dlatego, że z niepozornym, ale nieprzyjemnie kozłującym strzałem z dystansu pewne problemu miał golkiper drużyny z Argentyny, Gabriel Arias.
Udało się wytrzymać napór
Już do końca meczu Racing Club męczył się w obronie. Była ona często wręcz rozpaczliwa, a przerwy i przeniesienie gry dalej od własnej bramki praktycznie nie występowało. Taki wysiłek zdecydowanie się jednak opłacił. W końcu kto nie chciałby wysilić się, utrzymać korzystnego rezultatu, a w nagrodę sięgnąć po prestiżowe trofeum? Brzmi jak plan idealny, ale jego realizacja naprawdę nie była łatwa. Cruzeiro naciskało, a po fatalnym wejściu w mecz z każdą chwilą było już coraz groźniejsze. To jednak nie wystarczyło do odrobienia błędów z początku starcia, a zwycięzcą Copa Sudamericana jest Racing Club. Triumf został jeszcze zwieńczony trzecim trafieniem z końcówki meczu, które miało już wymiar przede wszystkim emocjonalny.
😆🔝 ¡Hay un nuevo campeón de la CONMEBOL #Sudamericana!
— CONMEBOL Sudamericana (@Sudamericana) November 23, 2024
🏆@RacingClub ⭐️ 2024#LaGranConquista pic.twitter.com/x9PcXKsHSQ
To zwycięstwo zasłużone, ale i wywalczone, nie przyszło bowiem łatwo. By finalnie wygrać całe rozgrywki, Racing musiał zagrać 13 trudnych spotkań, z których wygrał 10, jedno zremisował i 2 przegrał. Najważniejszy był jednak triumf już w samym finale, który cieszyć może nie tylko fanów tego zespołu, ale także wszystkich kibiców neutralnych. Obie drużyny postarały się bowiem, by finał Copa Libertadores nie był kolejnym kiepskim widowiskiem, w którym duża stawka pozbawia mecz prawdziwych rumieńców. Udało się stworzyć spektakl na wysokim poziomie, a od spotkania nie dało się oderwać wzroku. No cóż, oby więcej takich meczów!