Mecz Euro 2024 między Hiszpanią a Chorwacją zakończył się wynikiem 3:0. Jego przebieg odbiegał jednak od typowej dla tak wysokich rezultatów dominacji jednego zespołu. Obserwowanie występu drużyn mierzących w awans do fazy pucharowej przyniosło nam kilka przemyśleń związanych z dyspozycją obu ekip. Zapraszamy do lektury!
1. Chorwacja nie może się poddawać
Wysoka porażka z Hiszpanią z pewnością była dla reprezentacji Chorwacji zimnym prysznicem. Drużyna z Bałkanów była słabsza od swoich rywali, ale można było się tego spodziewać. Zupełną niespodzianką była jednak przepaść bramkowa, która sprawiła, że ostatecznie początek turnieju jest dla podopiecznych Zlatko Dalicia dużym rozczarowaniem. Najgorszym, co mogliby zrobić Modrić i spółka byłoby jednak zamartwianie się pierwszą porażką, zamiast wyciągnięcia nauczki i spokojnego podejścia do dwóch kolejnych spotkań. Pomyślny przebieg rywalizacji z Włochami i Albanią może bowiem sprawić, że o wysokiej porażce wszyscy szybko zapomną. Chorwacja ma więc wszystko w swoich rękach, a kolejne dni będą dla niej testem mentalności i panowania nad emocjami.
2. Takie mecze wygrywa się skutecznością
Nie można powiedzieć, by pierwszy mecz rozgrywany w ramach grupy B był występem tylko jednej drużyny. Elementem, w którym Hiszpania wyraźnie przeważała i który był kluczowy w kontekście rezultatu spotkania, była skuteczność. Statystyki pokazują bowiem, że to Chorwaci wykreowali wyższe xG na poziomie 2,27, mieli większe posiadanie piłki i oddali więcej – 16 – strzałów, z których 5 było celnych. Problem w tym, że zawsze czegoś brakowało do cieszenia się ze zmian wyniku. A to Joško Gvardiol źle trafił w kozłującą piłkę, a to któryś ze strzałów przeleciał po złej stronie słupka. Kiedy nawet wszystko szło po myśli goniących wynik, wspaniałymi interwencjami popisywał się Unai Simón.
To wszystko sprawiło, że mecz składający się z naprzemiennych faz naporu obu zespołów kończył się bramkami tylko jednego z nich. Nie można jednak powiedzieć, aby wynik 3:0 był niesprawiedliwy – w końcu w piłce nożnej chodzi nie tylko o kreowanie sobie szans, lecz także o ich prawidłową finalizację. A w tym obszarze Hiszpanie nie tylko byli lepsi od Chorwatów. Hiszpanie byli po prostu niesamowicie skuteczni, czasami robiąc coś z niczego. Było tak na przykład przy drugiej bramce, gdy Fabián Ruiz powinien stracić piłkę. Udawało mu się jednak w ostatnim momencie dotykać jej, zmieniać jej ruch i omijać kolejnych graczy. Ostatecznym zakończeniem akcji, którym był strzał między nogami przeciwnika, udało się sprawić, że okazja z minimalnymi szansami powodzenia skończyła się hiszpańską radością.
3. Dla Lamine’a Yamala wiek to tylko liczba
Niespełna 17-latek stał się najmłodszym piłkarzem w historii, który zagrał na piłkarskich Mistrzostwach Europy. Nie zmienia to jednak faktu, że Hiszpan łączy w swojej grze młodzieńczą odwagę z rozsądkiem i odpowiedzialnością za swoje decyzje. Yamal dokonuje bowiem wyborów trudnych, ale nigdy pochopnych czy głupich. Piłkarz Barcelony ma ogromną swobodę z piłką przy nodze, co potrafi wykorzystać i nie ogranicza się do prostych, krótkich podań bądź szybkiego pozbywania się futbolówki.
Jedynym zastrzeżeniem do jego gry przeciwko Chorwacji może być brak szacunku do kolegi z drużyny, Álvaro Moraty. Kiedy napastnik Atlético Madryt w pewnym momencie meczu przewrócił się, sygnalizując uraz, Yamal nawet nie myślał o wybiciu piłki na aut. Mimo przebywania w środkowej strefie boiska momentalnie ruszył do przodu i nie przejmował się brakiem ruchu kolegów z drużyny. Sporo czasu zajęło, by wreszcie przerwać grę i zająć się zdrowiem Moraty. Jeśli jednak dobra gra Yamala ma wiązać się z takimi konsekwencjami, chyba wszyscy, włącznie z samym Moratą, są w stanie zgodzić się na podobne „efekty uboczne”.