Dziś Manchester City wykonał swoje zadanie pokonując Everton, więc Arsenal aby jeszcze przedłużyć sobie nadzieje na tytuł mistrza Anglii musiał wygrać na Emirates Stadium z Brighton. Zadanie to nie wyglądało na łatwe, ponieważ zespół Roberto De Zerbiego walczy o awans do europejskich pucharów i w 2023 roku naprawdę imponuje pomysłem na futbol i jego wykonaniem.
Jeśli któryś zespół trzymał się własnej filozofii – byli to właśnie goście
Brighton z uporem maniaka rozgrywało piłkę od własnej bramki i chciało wciągnąć rywala na własną połowę, czyli to, co starają się robić w każdym meczu. Kluby Premier League już wiedzą, że wysoki pressing przeciwko Brighton to ryzykowna strategia, ale Arsenal grając w ten sposób był skuteczny. Podopieczni Mikela Artety najwięcej okazji strzeleckich stwarzali sobie właśnie po odbiorach na połowie Mew, kiedy dobrze założonym pressingiem zmuszali przeciwnika do błędów.
Arsenal – może celowo, moze nie – zagrał dziś inaczej niż zwykle. W pierwszej połowie mieli tylko 38% posiadania piłki i wykonali 69% celnych podań, jednak to oni mieli więcej sytuacji. Być może wpływ na taki sposób gry miał brak Zinchenko. Zastępujący go na lewej obronie Tierney nie schodził do środka tak, jak Ukrainiec, a grał przy linii bocznej, natomiast Granit Xhaka cofał się głębiej po piłkę w rozegraniu.
W końcu sposób gry zespołu De Zerbiego przyniósł efekty
Po dalekim podaniu na wolne pole do Kaoru Mitomy Brighton utrzymało się przy piłce pod polem karnym rywala i Enciso dał Mewom prowadzenie po dośrodkowaniu Estupinana. Przy bramce nie zabrakło jednak kontrowersji. Jakub Kiwior, z którego strefy gola zdobył Enciso wcześniej został nadepnięty i w momencie dośrodkowania usiadł na murawie, jednak VAR nie zarekomendował sędziemu głównemu obejrzenia sytuacji.
Po stracie bramki Arsenal wyglądał fatalnie. Nie miał żadnych argumentów, aby wyrównać. To Brighton nadal prowadziło grę i coraz częściej robiło to na połowie Kanonierów sprawiając zwłaszcza ogromne problemy Benowi White’owi za sprawą Mitomy na lewej stronie. To Mewy były bliżej kolejnego gola niż gospodarze wyrównania i tak też się stało. Arsenal popełnił błąd w rozegraniu od bramki i Denis Undav ze spokojem wykończył akcję. To nie był koniec koszmarów dla zespołu Mikela Artety. W doliczonym czasie gry wynik spotkania na 3:0 ustalił Pervis Estupinan.
Arsenal 0:3 Brighton (Enciso, Undav, Estupinan)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej