Barcelona przystąpiła do dzisiejszego spotkania ze świadomością, że do awansu do finału Copa del Rey musi odrobić straty odniesione na wyjeździe. Piłkarze Blaugrany najwyraźniej wzięli sobie to zadanie do serca, bo już od pierwszych minut meczu pokazywali kto tu jest gospodarzem. Zdobycie pierwszego gola zajęło Dumie Katalonii zaledwie 12 minut – znakomitym uderzeniem z okolicy szesnastki popisał się Ousmane Dembele.
Niemalże sklonowane ustawienie oraz skład Barcy z ostatniej ligowej rywalizacji przeciwko zespołowi z Andaluzji ponownie okazały się trafnym rozwiązaniem Koemana. Po zdobyciu pierwszego gola Barcelona nieustannie naciskała na Sevillę, przejmowała większość piłek i bezwzględnie kontrowała środek pola. Los Nervionenses przez znaczną część spotkania nie mieli argumentów, aby w jakikolwiek sposób przeciwstawić się napierającej Blaugranie. Niestety – jak to Barcelona ostatnimi czasy, mimo kreowania licznych, dogodnych okazji – w finalnych fazach akcji brakowało jej decyzyjności, odpowiedniego wykończenia, które dałyby kolejne upragnione trafienia.
Jakby nie patrzeć, mimo prowadzenia u siebie, to Barcelona musiała gonić wynik. Julen Lopetegui doskonale o tym wiedział, dlatego poprawił ustawienie swojej drużyny, ustabilizował defensywę i nakazał swoim podopiecznym czekać na dogodną sytuację do kontrataku. Taka nadarzyła się w 68. minucie meczu i zakończyła sprokurowaniem rzutu karnego przez Minguezę. Na szczęście dla fanów Barcelony anioł stróż w postaci Ter Stegena obronił fatalnie wykonaną jedenastkę Ocamposa i podtrzymał nadzieję Dumy Katalonii na awans do finału.
To była szansa od losu, której wykorzystanie trwało aż do momentu, w którym prawie wszyscy zwątpili w wyrównanie ze strony Barcelony. Podopieczni Koemana kilkukrotnie niemalże weszli z piłką do bramki Vaclika, ale koniec końców bez skutku. Zbawienie nadeszło w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry za sprawą główki Pique. Barcelona znowu to zrobiła! Podobnie jak w meczu z Granadą, Blaugrana wykorzystała dogrywkę w najlepszy możliwy sposób, strzelając bramkę na 3:0 autorstwa Martina Braithwaite’a, tym samym zapewniając sobie awans do finału Pucharu Króla.
Byliśmy dziś świadkami kolejnego niesamowitego widowiska z udziałem Dumy Katalonii. Krew, pot i łzy – tak można podsumować całe spotkanie. I choć Barcelona Koemana może nie zawsze zachwyca skutecznością, to nie można jej odmówić woli walki i ambicji. Czyżby dzisiejsze zwycięstwo nad Sevillą, miało zwiastować remontadę na jeszcze większą skalę w Paryżu? Mam na to szczerą nadzieję, gdyż widowiska takiego kalibru to gratka dla wszystkich fanów futbolu.
Marek
fot. Barcelona