Po wysokiej porażce Realu Madryt z Gironą FC Barcelona miała doskonałą okazję, aby podwyższyć swoją przewagę w lidze i praktycznie przypieczętować triumf na krajowym podwórku. Jednakże dzisiejszym rywalem Dumy Katalonii było waleczne Rayo, które lubi w ostatnim czasie uprzykrzać życie drużynie z Camp Nou…
Rayo prawdziwym koszmarem Barcelony
Początek spotkania był niemal dokładnym „kopiuj wklej” każdego meczu Barcelony przeciwko Rayo Vallecano w ostatnich latach. Piłkarze Blaugrany nie potrafili poradzić sobie z intensywnością i agresją wynikającą z upartego pressingu rywali. Wskutek zagubienia i nieskuteczności w pojedynkach fizycznych, goście ponieśli stratę już w 19. minucie. Podanie Sergio Camello na trafienie zamienił Alvaro Garcia, który uderzeniem zza pola karnego zdołał pokonać Ter Stegena.
Był to dopiero początek problemów dla Dumy Katalonii. Rayo czuło się bez piłki jak ryba w wodzie – podopieczni Andoniego Iraoli doskonale czytali grę i w łatwy sposób eliminowali mocne punkty przeciwników. Jednocześnie gospodarze byli przy tym bardzo konkretni w ataku. W samej pierwszej połowie oddali aż 6 celnych strzałów, a w grze zespół Xaviego utrzymywał Ter Stegen. Lewandowski i spółka wiedzieli, że aby zdobyć jakiekolwiek punkty na Vallecas, potrzebna będzie zmiana nastawienia i sposobu gry.
Lider LaLiga bezlitośnie ukarany za błędy
Tak się jednak nie stało. Druga połowa zaczęła się w sposób najmniej przychylny dla Barcelony. Fran Garcia w 53. minucie przejął futbolówkę na środku boiska, wykorzystując przy tym fatalne ustawienie zawodników gości, dzięki czemu doszedł do sytuację sam na sam. Niemiecki bramkarz nie miał tu za wiele do powiedzenia – młody obrońca w pewnym stylu podwyższył prowadzenie gospodarzy.
Xavi nie bardzo wiedział jak zaradzić takiemu stanowi rzeczy. Hiszpan dokonał aż 5 zmian między 57., a 79. minutą meczu, posyłając w bój kogo tylko mógł. Niczym niedoświadczony kucharz, wrzucający do zupy losowe przyprawy, licząc że coś z tego wyjdzie. I koniec końców zaowocowało to bramką Roberta Lewandowskiego po próbie strzału rezerwowego Kessiego. Polski napastnik zdobył dziś pierwszego gola od początku kwietnia, przełamując serię 4 meczów bez trafienia.
Dla fanów Barcy była to niestety jedynie bramka na pocieszenie. Blaugranie nie udało się odwrócić losów spotkania i to Rayo Vallecano po raz kolejny sprawiło psikusa wyżej notowanego rywalowi.