Pierwsza połowa naznaczona krytycznymi błędami z obu stron
Nie licząc zeszłotygodniowego meczu z Brestem, FC Barcelona znajduje się w sporym dołku formy już od kilku dobrych tygodni. Kolejnym testem tego, jak bardzo pogrążona w kryzysie jest Blaugrana, miało być spotkanie z RCD Mallorcą – drużyną będąca definicją zawsze niewygodnego przeciwnika (a już w szczególności u siebie).
Zaczęło się ostrzeżeniem dla gości w postaci żółtego kartonika dla Pau Cubarsiego już w 3. minucie meczu. Jednak niespełna 10 minut później, piłkarze Mallorki dokonali karykaturalnej wpadki we własnym polu karnym, która poskutkowała prezentem dla rywali wykorzystanym przez Ferrana Torresa.
CO WYMYŚLIŁA OBRONA MALLORCI?! 🤯 Nie był to najtrudniej strzelony gol w karierze Ferrana Torresa! ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 3, 2024
📺 Mecz Mallorci z Barceloną trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/ik350vS646 pic.twitter.com/5uc3jzOxA3
Hiszpan zastępował dziś na „dziewiątce” Roberta Lewandowskiego i spisywał się pod tym względem naprawdę nieźle. Dawał więcej mobilności i nieprzewidywalności w ataku, ale swoje też zdarzyło mu się zmarnować. Problem polegał na tym, że inni zawodnicy Barcy również nie grzeszyli skutecznością. Bardzo dobre sytuacje na podwyższenie prowadzenia w pierwszej połowie mieli choćby Lamine Yamal czy Raphinha. Brak konsekwencji w ataku został skarcony przez ekipę Els Vermellencs tuż przed przerwą. Defensywa gości popełniła fatalny błąd w pułapce ofsajdowej, który sprawił że dwóch graczy Mallorki znalazło się w sytuacji sam na sam z Inakim Peną. Vedat Muriqi który znalazł się na końcu podania strzelił jedną z najłatwiejszych bramek w swojej karierze, wyrównując wynik meczu tuż przed przerwą.
„La Zabawa” Barcy w drugiej połowie
Po pierwszej odsłonie meczu, myśli fanów Dumy Katalonii znów mogły nabrać mrocznego kolorytu. Sporo chaotyczności w obronie, brak skuteczności w ataku, a na stratę punktów miejsca nie było. Jak się jednak okazało, były to niepotrzebne obawy. Barcelona urządziła sobie w drugiej połowie prawdziwą kanonadę i kompletnie zmiotła swojego rywala z planszy.
Zaczęło się od celnego uderzenia Raphinhy z rzutu wolnego w 53. minucie. Wtedy rywalom udało się jeszcze uniknąć utraty drugiego gola za sprawą świetnej parady Leo Romana. Na to 24-latek nie miał jednak szans 3 minuty później. Lamine Yamal był faulowany przez Johan Mojicę w szesnastce gospodarzy, a uzyskany rzut karny bezbłędnie wykonał właśnie Raphinha. Od tego momentu z perspektywy przyjezdnych było w zasadzie już tylko lepiej. Rywale byli łapani raz po raz na spalonych i zostawało im jedynie z frustracją kręcić głowami. Obrona Blaugrany nie popełniała już takich błędów jak w pierwszej części spotkania i wszelkie próby ataków Mallorki spalały na panewce.
RAPHINHA! 🎯 Pewnie wykonany rzut karny przez Brazylijczyka i Barcelona znów na prowadzeniu! 🔥 Jedenastkę wywalczył Lamine Yamal! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 3, 2024
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/ik350vS646 pic.twitter.com/PGcY7eHXAV
Prawdziwa dewastacja miała czekać gospodarzy dopiero w ostatnim kwadransie. FC Barcelona odpaliła tryb turbo charakterystyczny dla wielu poprzednich starć w wykonaniu maszyny Hansiego Flicka. I tak w 74. minucie Lamine Yamal popisał się zagraniem „z zewniaka”, asystując przy tym Raphinhi. 5 minut później na listę strzelców wpisał się jeszcze Frenkie de Jong. Wynik skwitował Pau Victor w 84. minucie.
𝐌𝐀𝐆𝐈𝐂𝐙𝐍𝐘 𝐋𝐀𝐌𝐈𝐍𝐄 𝐘𝐀𝐌𝐀𝐋! 🪄 Hiszpan wyczarował dwa gole dla Barcelony cudownymi podaniami zewnętrzną częścią stopy! 🔝🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 3, 2024
📺 Oglądaj LaLiga w CANAL+ online: https://t.co/ik350vS646 pic.twitter.com/HG9nfXZ9zA
Właśnie takiej postawy brakowało podopiecznym Niemca w meczach z Las Palmas, Celtą czy Realem Sociedad. Dociśnięcia pedału gazu i wskoczenia na taki poziom zaangażowania oraz koncentracji, które przechylą szalę na korzyść Barcelony. Dziś lider LaLiga dołożył do tego jeszcze małe fajerwerki, za co podróżujący fani na pewno będą im wdzięczni.