Kilka dni temu świat obiegła informacja, że Antoine Griezmann z powodu kontuzji opuści zgrupowanie reprezentacji Francji. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że gwiazdor Atletico Madryt tym samym kończy serię 84 występów z rzędu w reprezentacji! Ta passa trwała od sierpnia 2017 roku, gdy zagrał mecz przeciwko Holandii. Drugi taki wyczyn w barwach trójkolorowych jest prawie dwukrotnie niższy. Jego autorem jest Patrick Vieira z 44 występami z rzędu.
”Mały Książe Francuzów”
Pierwsze słowa autobiografii ,,Za zasłoną uśmiechu” bohatera tego tekstu brzmią ,,Jest nowym Małym Księciem Francuzów”. Są one świetnym zobrazowaniem tego ile ten napastnik, czy też ofensywny pomocnik, znaczy dla swoich rodaków. Pod te słowa sam zresztą bym się podpisał. 32-latek strzela mnóstwo goli, przy tym notuje wiele asyst, a także potrafi kraść piłkę swoim rywalom. Do tego zadziwia swoją inteligencją i sprytem, dzięki którym nie jest boiskowym samolubem, jak jego piłkarski idol Filippo Inzaghi.
Jak sam podkreśla, jego prime był w 2016 roku i bardzo chciałby go powtórzyć. To wtedy był zawodnikiem roku swojego kraju, zajmując także trzecie miejsce w plebiscycie na najlepszego gracza na świecie. Wtedy stał się najlepszym strzelcem w historii występów Atletico w Lidze Mistrzów. Do tego był królem strzelców finałów mistrzostw Europy! A co w styczniu 2016 r. mówił o nim trener, Diego Simeone? ,,Jest młody, utalentowany i pracowity, ale jeszcze nie umieściłbym go w gronie najlepszych na świecie.” Antoine fantastycznie odpowiedział mu na te słowa w tamtym roku. W przeciwieństwie do Joao Felixa parę lat później.
Droga na szczyt Griezmanna była kręta
Griezmann to kolejny zawodnik, który nie miał łatwej drogi na szczyt piłkarskiego Olimpu. Aby dojść do sukcesów, jakie osiągnął, w tym tego najważniejszego czyli zwycięstwa na Mundialu w Rosji, musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Jeszcze jako dziecko był odrzucany przez szkółki piłkarskie ze względu na swój niski wzrost oraz wagę. Antoine się jednak nie załamywał i postanowił wyjechać z kraju. Padło na kraj Basków, czyli słoneczną Hiszpanię. To właśnie jeden ze skautów Realu Sociedad go wypatrzył i przekonał do wyjazdu z ojczyzny. Jego mentorem był Eric Olhats, który go wypatrzył i przygarnął. Zawodnik z dala od rodziny przeżywał wiele ciężkich chwil, czasami marząc, aby wrócić do rodziny. To jednak dzięki niemu się nie poddał i kontynuował swoją karierę.
Gdy już wyrósł na gwiazdę swojego zespołu jeszcze jako skrzydłowy, to zaczęły zgłaszać się po niego największe marki. W 2014 roku znajdował się jedną nogą w Tottenhamie, ale do gry wkroczyło Atletico. Poprosił o odłożenie decyzji w czasie i skonsultował się z urugwajskim kolegą z zespołu, Chorym Castro. Ten zaś załatwił mu numer telefonu do Diego Godina, który przekonał go, że w Madrycie wszyscy są jedną wielką rodziną, więc przeprowadzka mu dobrze zrobi. Początkowo miał olbrzymie braki fizyczne. Profe Ortega, prawa ręka Simeone, musiał się napracować, aby zmienić go w mężczyznę. Zawodnik mu jednak bardzo pomagał swoją profesjonalną postawą i odpowiednim podejściem do życia. To dzięki ciężkiej pracy przestał być z początku rezerwowym, a stał się liderem nowego zespołu. Przełomem okazał się dla niego mecz w Bilbao, w który ustrzelił hat-tricka przeciwko Atletico.
Metamorfoza z nieśmiałego chłopca
Cofnijmy się na chwilę do czasów młodości Griezmanna. Od zawsze był on bardzo nieśmiały. Świetnym przykładem jego osobowości jest historia, w której jako dziecko poprosił po meczu Zinedina Zidana o koszulkę. Był jednak tak zestresowany, że nie zwrócił uwagi, iż jego rodak wcześniej ją już komuś dał. Piłkarz Realu Madryt jednak postanowił pokazać sporo dobroci dla młodziana i zaoferował mu swoje za duże spodenki. To właśnie w ten sposób ich losy się połączyły. Wiele lat później, gdy już Antoine grał w Atletico to oddał samemu numer 9 wracającej legendzie klubu – Fernando Torresowi. Co jednak ciekawe, w czasach młodości Hiszpan był jego drugim ulubionym zawodnikiem, co poniekąd było kolejnym argumentem, aby Francuz trafił do Madrytu.
W stolicy największego kraju na półwyspie Iberyjskim początkowo trzymał się z dwójką Urugwajczyków, Godinem i Jose Giminezem. Dzięki zażyłej przyjaźni z obrońcami nauczył się sformułowań typowych dla ludzi z Ameryki Południowej. Przeszedł jednak swoistą przemianę, gdy do klubu trafił jego rodak – Kevin Gameiro. Za namowami byłego snajpera Sevilli, pokazał swoją ciemną stronę. Zaczął regularnie szantażować klubowych działaczy i oczekiwać od nich podwyżek pieniędzy. Z czasem dostał nawet umowę opiewającą na… 20 milionów euro rocznie! Koniec końców jego ego jednak zwyciężyło i postanowił przejść do Barcelony. W Katalonii jednak sobie nie poradził i po dwóch sezonach wrócił z podkulonym ogonem do Madrytu. Niedawno jednak trener Barcelony, Xavi, tłumaczył że niespecjalnie chciał sprzedawać Francuza:
Teraz ponownie lśni pełnią swego blasku w ekipie ”Rojiblancos” i odwdzięcza się za drugą szansę jaką otrzymał od klubu.