Kolejny konkurs Mistrzostw Świata zapowiadał się naprawdę emocjonująco. Do ostatniego skoku można było się zastanawiać, kto zostanie mistrzem na skoczni dużej. Polscy kibice na pewno chcieli, aby do tej walki włączyli się nasi zawodnicy. Było to na pewno bardzo trudne, jednak trzeba wierzyć i trzymać kciuki za naszych zawodników i ich rezultaty.
Minimalne różnice
Zawody zaczęły się dosyć nieźle, a na początku skoczkowie osiągali całkiem przyzwoite rezultaty. Zazwyczaj lądowanie było około punktu konstrukcyjnego, a różnice były dosyć małe. Nasz pierwszy reprezentant też pokazał się z dosyć solidnej strony, chociaż od Dawida Kubackiego można było się spodziewać o wiele więcej niż 126 m. Zaraz po nim skakał Jakub Wolny, którego występ był o wiele gorszy. Niestety występy naszych zawodników dają nadal bardzo dużo do życzenia. Jednak bywały skoki, które naprawdę bardzo dobrze się oglądało. Uważam, że warto pochwalić Philippa Raimunda, który skoczył 137,5 m i pewnie objął prowadzenie w konkursie. Jednak był to pojedynczy „wyskok”, a reszta zawodników do tej pory pokazała się raczej średnio.
W tym niestety Aleksander Zniszczoł, którego skok na odległość 122 m raczej nie dawał szans na awans do drugiej serii. Nasz ostatni reprezentant Paweł Wąsek również nie skoczył rewelacyjnie, ale rekompensaty sprawiły, że był na całkiem niezłym miejscu. Jednak to właśnie po skoku Pawła zaczęła się prawdziwa rywalizacja. Zawodnicy takiej klasy jak Lindvik czy Hoerl pokazywali się z naprawdę rewelacyjnej strony, a w czołówce było naprawdę ciasno. Ostatecznie po pierwszej serii prowadził Domen Prevc, drugi był Marius Lindvik, a trzeci Jan Hoerl. Polskich kibiców mógł cieszyć fakt, że nasi reprezentanci ostatecznie w komplecie weszli do serii finałowej.
Emocje do samego końca
Prawie od razu w tej drugiej serii mogliśmy oglądać reprezentantów Polski. Niestety Jakub Wolny nie popisał się w swoim skoku i spadł w klasyfikacji za Karla Geigera. Bardzo podobny skok zaprezentował po chwili Aleksander Zniszczoł i on również był za reprezentantem Niemiec. Patrząc jednak na próby zawodników to druga seria do tej pory była na dosyć średnim poziomie. Zawodnicy osiągali przeciętne odległości, jednak warto zaznaczyć, że warunki zdecydowanie nie pomagało w osiągnięciu rewelacyjnych rezultatów. Na szczęście Dawid Kubacki ratował honor i po skoku na 127,5 m objął prowadzenie. Jednak niestety po skoku naszego reprezentanta skakały, no co tu dużo mówić, same gwiazdy.
Tschofenig, Kraft, Wellinger pokazali naprawdę dobre skoki. Jednak prawdziwe emocje pojawiły się w trakcie skoków czołowej dziesiątki. Niestety dla Polaków te emocje były niezbyt pozytywne. Paweł Wąsek niestety wypadł z pierwszej dziesiątki i zawody zakończył na trzynastym miejscu. Później jednak bitwa była niesamowita. W końcu różnice były minimalne, więc o medal trzeba było naprawdę się postarać. Triumf przypadł jednak genialnemu w tym konkursie Domenowi Prevcovi, tuż za nim był Marius Lindvik, a podium zamknął Jan Hoerl.
Po konkursie jednak została podana informacja, że zostali zdyskwalifikowani Johann Andre Forfang i Mariusz Lindvik. Zatem srebro zdobył Jan Hotel, a brąz Ryoyu Kobayashi. Zatem nasi zawodnicy również awansowali o dwie pozycje.
Wyniki Polaków:
11. Paweł Wąsek (129,5 i 130,5 m.)
15. Dawid Kubacki (126 i 127,5 m.)
22. Aleksander Zniszczoł (122 i 122 m.)
27. Jakub Wolny (123,5 i 120,5 m.)