Pierwsza połowa pełna emocji. Druga to dosłowne przeciwieństwo. Reprezentacja Albanii zszokowała wszystkich, strzelając najszybszą bramkę w historii mistrzostw Europy. Podopieczni Luciano Spallettiego szybko jednak odwrócili losy spotkania.
Szalona pierwsza połowa
Nie zdążyliśmy się porządnie rozsiąść w fotelach, zanim na Signal Iduna Park został otwarty wynik. Nie minęło nawet pół minuty, zanim Albańczycy zszokowali Włochów i wyszli na prowadzenie. Włosi jednak mogą być sami sobie winni. Dimarco wrzucił piłkę z autu prosto pod nogi rywali. To wykorzystał Nedim Bajrami, który umieścił piłkę w siatce Donnarummy. Dosłownie sekundy po wznowieniu gry do kapitalną okazję do wyrównania mieli podopieczni Luciano Spallettiego. Okazję tę jednak zmarnowali. Widać było, że Azzurri chcieli odkupić winy i prędko doprowadzić do wyrównania. W końcu, w 10. minucie spotkania po dośrodkowaniu Lorenzo Pellegriniego głową piłkę w siatce umieścił Alessandro Bastoni.
Na jednej bramce się nie skończyło. W 16. minucie do siatki na 2:1 trafił Nicolo Barella. 27-latek oddał kapitalny strzał zza pola karnego, a Włosi w pięć minut odwrócili losy tego spotkania. Po bramce Nicolo Barelli spotkanie trochę się uspokoiło. Włosi prowadzili grę, a Albańczycy nieśmiało szukali swoich szans. W 33. minucie doskonałą sytuację miał Davide Frattesi. Chciał on przerzucić piłkę nad bramkarzem Albańczyków. Ten jednak palcami dotknął piłkę, co sprawiło, że ta trafiła w słupek. Do przerwy wiele więcej się nie działo. Albańczycy oddali jeden niegroźny strzał, który przeleciał nad bramką. Poza tym to Włosi kontrolowali spotkanie.
Bez fajerwerek w drugiej połowie
Druga połowa rozpoczęła się dość spokojnie. Tak jak w pierwszej połowie to Włosi prowadzili grę, jednak bez klarownych okazji. Albańczycy szukali błędów, by wyprowadzić kontrę, jednak solidna defensywa Azzurri im na to nie pozwalała. Reprezentacja Włoch spokojnie utrzymywała się przy piłce, lecz mało atakowali, co sprawiło, że druga część spotkania była mniej ciekawsza od pierwszej. Najgroźniejszą okazję miał w 59. minucie Federico Chiesa. Po podaniu od Scamacci zawodnik Juventusu oddał strzał tuż obok bramki. Później piłkarze Italii zaczęli się trochę gubić. Popełniali proste błędy, po których serca kibiców mogły trochę zadrżeć. Na szczęście dla Włochów w bramce czuwał solidny tego dnia Donnarumma. Tak to się utrzymało do samego końca. Tym samym to Włosi zapewniają sobie trzy bardzo cenne punkty przed najcięższymi meczami w grupie śmierci.