Pierwszy z październikowych meczów kadry zakończył się porażką Polski z Portugalią 1:3. Sam wynik nie może dziwić, gdyż każdy zgodzi się, że rywale Biało-czerwonych byli w tej konfrontacji zdecydowanymi faworytami. Frustruje natomiast styl i polska niemoc w kolejnym już starciu z rywalem z najwyższej półki. Przyznając naszym reprezentantom noty za to spotkanie szukamy pozytywów i doceniamy tych, którzy naszym zdaniem na to zasłużyli. Niektórych piłkarzy oceniamy jednak bardzo bezpośrednio, a słabe występy indywidualne Polaków znajdują odzwierciedlenie w niskich ocenach pomeczowych.
Łukasz Skorupski – 7
Od początku spotkania nie mógł narzekać na nudę, bowiem rywale raz po raz testowali jego czujność. Trzy razy musiał wyciągać piłkę z siatki, ale trudno winić go za te bramki. Dostaje od nas „siódemkę” za kilka świetnych interwencji, szczególnie obronienie strzałów z dystansu Bruno Fernandesa i Pedro Neto, które były szalenie wymagające.
Paweł Dawidowicz – 4
Trudno rozpisać się o jego występie. Portugalczycy potrafili obnażyć jego kiepską motorykę, zabawiając się z nim w obronie w trakcie dynamicznych akcji. Nie popełnił on jednak porażającej liczby błędów, ale i nie dał się zapamiętać z ważnych odbiorów i wygranych starć. Średni mecz, to i średnia ocena – 4.
Jan Bednarek – 2
Mając na uwadzę zarzuty, które regularnie pojawiają się pod jego adresem po meczach w narodowych barwach, można było odetchnąć z ulgą, gdy „jedynie” popełniał pojedyncze małe błędy. Zawodnik Southampton mylił się jednak również w kluczowych momentach. Najpierw bardzo niefrasobliwie zachował się w polu karnym. Mógł asystować Cristiano Ronaldo przy golu, ale po przypadkowym odbiciu się piłki od jego ciała CR7 trafił tylko w poprzeczkę. Potem Bednarek zawinił jednak już przy sytuacji bramkowej, kiedy zamiast sprintem pobiec w kierunku Leão i zatrzymać go przed polem karnym, wrzucił… wsteczny. Ku jego zdziwieniu, wycofywaniem się wcale nie przestraszył przeciwnika, który po prostu oddał strzał, korzystając z przestrzeni, którą oddał mu Bednarek. Piłka odbiła się od słupka, ale dzieło zwieńczył Ronaldo i traciliśmy do Portugalii już 2 gole.
Z drugiej strony w końcówce był na przykład człowiekiem, który uratował Polskę od straty trzeciego gola, do końca przeszkadzając piłkarzowi gości w oddaniu strzału. I co z tego, skoro chwilę później „zwieńczył” swój bardzo zły występ bramką samobójczą, będącą konsekwencją wcześniejszego odpuszczenia rywala? „Dwójka” to i tak dużo.
Sebastian Walukiewicz – 5
Bardzo aktywnie włączał się w akcje ofensywne Biało-czerwonych. Nagłe i nieoczekiwane pojawienie się nominalnego stopera w tercji ofensywnej było dużym utrudnieniem dla Portugalczyków. Jego odwaga w okazjonalnym angażowaniu się w ataki szła w parze z wypełnianiem swojego głównego zadania – dyscypliny w obronie. Nie zawsze było łatwo, bo Walukiewicz musiał także asekurować Frankowskiego, ale ostatecznie udawało się bardzo dobrze. Piłkarz włoskiego Torino pokazywał boiskową inteligencję, przecinając podania i napierając już na portugalskich pomocników. Był ukarany żółtą kartką, ale decyzję o faulu taktycznym przerywającym szybko rozwijającą się akcję przeciwników można zrozumieć. Mimo wszystko, to właśnie napomnienie mogło być kluczowym czynnikiem, który przekonał Michała Probierza do zdjęcia go z boiska już po 45 minutach.
Nicola Zalewski – 5
Na konferencji kadry mówił ostatnio, że zaczął grać obiema nogami i przez to jest trudniejszy do zatrzymania dla obrońców. Faktycznie było to widać w meczu z Portugalią. Uzdolnienia technicznego Zalewskiego nikt nie kwestionuje, ale do tej pory jego gra bywała przewidywalna i składała się z ciągłych zejść do środka. W 3. kolejce Ligi Narodów szukanie strzału czy gry z piłkarzami z centralnej części boiska następowały w jego wykonaniu wręcz naprzemiennie z dośrodkowaniami lewą nogą. Wachlarz zagrań ofensywnych był więc dość szeroki, a zawodnikowi Romy nie można było też odmówić precyzji. Jego gra była unikalnym połączeniem odważnego dryblingu i poszanowania piłki. Na plus także czyste odbiory i zasługujące na pochwałę altruistyczne wybory.
Piotr Zieliński – 6
Strzelec jedynej bramki dla Biało-czerwonych zasługuje tylko z tego powodu na szczególną łaskawość przy ustalaniu pomeczowej oceny. Zieliński generalnie nie grał najgorzej, mądrze przesuwając się po boisku. Gdy trzeba, grał jako defensywny pomocnik w linii z Oyedele, a w odpowiednich momentach ustawiał się wyżej i bliżej Sebastiana Szymańskiego. Dobra dokładność podań i wypełnianie wolnych stref to jednak detale, a poza bramką zabrakło konkretów.
Maxi Oyedele – 3
Był bardzo poprawny, ale wynikało to z zachowawczego podejścia. Wolelibyśmy, gdyby popełnił kilka błędów, ale w pozostałych sytuacjach nasza reprezentacja miałaby z niego więcej pożytku. Jego debiut w kadrze to nie wpadka, ale podaniami w tył i wszerz nie zapewni sobie wielkiej przychylności selekcjonera. Nie był również wartością dodaną w przerywaniu akcji Portugalii. Czyste odbiory, którymi zabłysnął w pierwszych meczach w Ekstraklasie, nie miały już racji bytu z zawodnikami klasy Rafaela Leão. To właśnie on przynajmniej dwukrotnie poradził sobie z piłkarzem Legii samym swoim dynamicznym przyspieszeniem. Podsumowaniem średniego występu było zaskakująco beznadziejne wykopanie przez niego piłki w aut przy jedynej podjętej przez niego próbie szybkiego uruchomienia skrzydłowego.
Sebastian Szymański – 3
Zawalił przy pierwszej bramce dla Portugalii. Zamiast pilnować Bernardo Silvy, wolał biernie obserwować to, co dzieje się tuż koło niego. Popełnił podstawowy błąd, wpatrując się w piłkę, a nie obserwując ustawionego obok niego rywala. Wykonywał rzuty rożne, które ciężko skrytykować lub pochwalić – część była niebezpieczna, a inne nie sprawiły żadnego zagrożenia. Ani one, ani strzał z dystansu Szymańskiego nie zmusiły Diogo Costy do wymagających interwencji.
Przemysław Frankowski – 3
Po raz kolejny pozwalał przeciwnikom na zbyt wiele w obronie. Był spóźniony w pojedynkach indywidualnych, źle ustawiony i sprawiał wrażenie zagubionego. To on nie potrafił zatrzymać Rafaela Leão na początku jego rajdu, który zakończył się stratą gola na 0:2. W ofensywie był jednak piłkarzem, który nawet w obliczu braku partnerów umiał znaleźć ciekawe rozwiązanie, takie jak długie, celne podanie.
Robert Lewandowski – 5
Jego boiskowa mądrość była niezastąpiona w trudnych momentach. Kiedy byliśmy zepchnięci do niskiej obrony, Lewy utrzymywał się przy piłce i umiał wywalczyć rzut wolny, by chwilowo uspokoić grę. Mądrze poruszał się bez piłki, robiąc miejsce Świderskiemu. Nie angażował się w działania defensywne, bo i nie było takiej konieczności. Zamiast tego był z przodu tym, do którego zawsze można było skierować piłkę i liczyć, że przez chwilę zostanie ona utrzymana, a następnie oddana któremuś z partnerów. Sam nie miał wielu możliwości postraszenia bramkarza przeciwników, bo i partnerzy nie rozpieszczali go pod tym względem. Nie brakowało mu jednak ofiarności, jak choćby w sytuacji, kiedy wyskoczył w powietrze i oddał strzał głową, uprzedzając golkipera próbującego wyłapać futbolówkę. Jego występ w kilku słowach: nic specjalnego (jak cała nasza ofensywa), ale i brak powodów do wystawienia mu przesadnie niskiej noty.
Karol Świderski – 5
Miał swoje szansy, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Można zauważyć, że on szukał dogodnych pozycji, a więc i piłka go szukała. Pesymista powie jednak, że co mu po uwalnianiu się od obrońców i dochodzeniu do sytuacji, skoro żadnej z nich nie potrafi zamienić na gola? Jest w tym trochę racji, ale spłycanie występu Świderskiego do strzałów to zbyt powierzchowne myślenie. Jako jeden z dwójki napastników musiał on myśleć także o kontaktach z piłką dalej od bramki, a te często wychodziły mu naprawdę dobrze. Nie będziemy karać go za ofiarną pracę bardziej jako ofensywny pomocnik niż napastnik ani za niewykorzystane okazje. Lepiej mieć napastnika, który nie trafi w światło bramkę niż takiego, który w ogóle danego strzału nie zdoła oddać. Obniżone standardy, ale co robić: do tego niejako zmusza nas reprezentacja Polski…
Jak zagrali rezerwowi?
Jakub Kiwior rozpoczął swój występ wraz z wznowieniem gry po przerwie. Zajął miejsce półlewego stopera, ale wszedł na boisko za Walukiewicza z prawej strony obrony. Blok defensywny przesunął się, a Kiwior, choć ustawiony po drugiej stronie boiska, niejako kontynuował działania swojego poprzednika z drugiej flanki. Ocena: 5. Drugim w kolejności wchodzenia na murawę rezerwowym był Jakub Moder i znów nie był to stary, dobry Moder, na którego czekamy od czasu jego kontuzji. Dostrzegaliśmy absurd jego powołania do kadry na wrześniowe mecze i teraz możemy tylko podtrzymać te refleksje. Kolejne wejście na boisko z ławki bez większego wpływu na grę drużyny. Ocena: 3.
Najlepszym z rezerwowych, którzy dostali szansę przeciwko Portugalii, był Kacper Urbański. Młody piłkarz Bolonii wniósł na murawę sporo ożywienia, a m.in. dzięki jego zachowaniu naszej reprezentacji udało się strzelić honorową bramkę. Ocena: 7. Z kolei Michaela Ameyawa, który zastąpił na placu gry Nicolę Zalewskiego, oceniamy na 5. Bardzo widoczna była różnica jakości technicznej między Zalewskim, a debiutującym w kadrze Ameyawem. Piłkarz Rakowa był znacznie mniej finezyjny w pojedynkach, ale nie można było odmówić mu waleczności i nastawienia, którego oczekuje się od graczy wchodzących na boisko na końcowe minuty.
Ostatni z graczy posłanych do boju w trakcie meczu – Krzysztof Piątek – dał się zapamiętać jedynie ze sprzeczki z arbitrem, za którą został ukarany żółtym kartonikiem. Miał niewiele czasu, ale nie zrobił zupełnie nic, by ten czas w jakkolwiek użyteczny sposób wykorzystać. Ocena: 2.