Śląsk Wrocław rozpoczął dzisiaj kluczowy dla siebie okres w PKO BP Ekstraklasie, w kontekście walki o utrzymanie. W lidze wrocławianie zagrają do końca roku 3 mecze, wszystkie z zespołami z dołu tabeli – Puszczą Niepołomice, Lechią Gdańsk i zaległy z Radomiakiem Radom. Wrocławianie są zatem zobligowani do zgarnięcia kompletu punktów, żeby wygrzebać się ze strefy spadkowej. A ku temu są nadzieje, w szczególności po bardzo dobrym występie z Jagiellonią, który powinni zakończyć zwycięstwem. Puszcza również jest uwikłana w walkę o byt w Ekstraklasie. Żubry jednak są podbudowane wygranymi zarówno z Lechem Poznań, jak i Widzewem Łódź. Na wyjazdach jednak nie są tacy mocni – w 8 spotkaniach zdobyli jedynie 2 punkty. Nie zmieniało to faktu, że zapowiadało się na ciekawy mecz, z rodzaju tych „o 6 punktów”.
Mocny, lecz bezproduktywny start Śląska
Wrocławianie już od pierwszego gwizdka zdominowali przyjezdnych z Małopolski. Wystarczyło tylko 30 sekund, żeby już na boisku zrobiło się zamieszanie. Arnau Ortiz upadł w polu karnym po kontakcie z Mateuszem Stępniem, lecz po konsultacji z sędziami na VAR-ze główny arbiter anulował rzut karny. Kolejna akcja Śląska przyszła równie szybko. W 3. minucie Sylvester Jasper rozkręcił się na skrzydle, po czym zgrał do Piotra Samca-Talara. Wychowanek WKS-u miał znacznie więcej przestrzeni, niż to było wymagane w sklepach w 2020 roku, a przed sobą jedynie bramkarza. I Samiec-Talar z tej okazji… nie skorzystał. 23-latek zupełnie nieczysto trafił w piłkę, przez co przetoczyła się obok słupka.
Obecny styl gry Śląska w niczym nie przypomina już tego z wicemistrzowskiego sezonu. Wrocławianie, zamiast oddawać inicjatywę rywalowi, sami ją przejmują od samego początku. Pierwszy kwadrans to była absolutna dominacja podopiecznych Michała Hetela. Bramka Kewina Komara była oblężona, a obrońcy Puszczy mieli niemało pracy przy atakach przeciwników. Jednakże po tych 15 minutach Żubry zdołały się przełamać i również próbowały jakoś zagrozić, co na wrocławianach nie robi większego wrażenia. Puszcza się rozkręciła, lecz przy tym niestety, mecz sam w sobie nie był już taki porywający. Podopieczni Tomasza Tułacza nie byli w stanie wykreować wystarczająco groźną akcję.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy upłynął pod znakiem gradobicia strzałów ze strony Śląska. Zespół z Dolnego Śląska uderzał dużo i często, ale skuteczność pozostawiała mnóstwo do życzenia. Wicemistrzowie Polski w 45 minut oddali aż 18 strzałów, wypracowując łączne xG na poziomie 1,0. Patrząc na statystyki, to Śląsk zasłużył na gola – jednakże do tego wymagana jest skuteczność, której zdecydowanie nie brakowało. Gospodarze mieli zatem nad czym się zastanowić w szatni.
Puszcza na prowadzeniu!
Druga połowa również rozpoczęła się od zmasowanego ostrzału ze strony gospodarzy. Jednakże piłkarze Puszczy bronili się jak w transie, żaden z ataków Śląska nie mógł znaleźć drogi do bramki. Jeden z nich w 52. minucie uderzył piłkę ręką w polu karnym, ale sędzia miał inne zdanie co do tej sytuacji i karnego Śląskowi nie przyznał. Konkretów po stronie wicemistrzów nie było żadnych, czego o Puszczy nie można powiedzieć. W 56. minucie niepołomiczanie ruszyli z kontrą, wykończył ją Jakov Blagaić i tylko wspaniała interwencja Rafała Leszczyńskiego powstrzymała Chorwata przed otwarciem wyniku. Czas wrocławianom mijał nieubłaganie i mieli go coraz mniej, żeby te 3 punkty sobie wyszarpać. Tym bardziej, że w 66. minucie Mateusz Cholewiak umieścił piłkę w siatce. Po dośrodkowaniu strzał wyszedł dość pokracznie, lecz wpadł do bramki. A Leszczyński? Nawet palcem nie kiwnął.
𝐌𝐀𝐓𝐄𝐔𝐒𝐙 𝐂𝐇𝐎𝐋𝐄𝐖𝐈𝐀𝐊! ⚽ Wejście smoka! 🐉 Puszcza prowadzi ze Śląskiem 1:0!
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 30, 2024
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/pLRBGm7Tyo
Porażka na własne życzenie
Śląsk starał się odpowiedzieć na straconego gola jak najszybciej. Zaledwie 2 minuty po uderzeniu Cholewiaka szczęścia spróbował Mateusz Żukowski, jednak trafił on w słupek. Tu już nie było miejsca na kalkulacje czy zastanawianie się, jak można odwrócić losy meczu. Podopieczni Michała Hetela musieli działać jak najszybciej się da. Problem w tym, że nie byli w stanie wymyślić coś na tyle dobrego, by powrócić do walki o punkty. Bezradność wkradała się w każdym aspekcie i wiele wskazywało na to, że stracony gol podłamał wrocławian. Podłamał na tyle, że nie dał rady odpowiedzieć na bramkę Puszczy.
Sytuacja Śląska nie jest zła. Jest beznadziejna. Wrocławianie oddawali strzały nawet 3 razy częściej od rywali, częściej zmuszali Komara do wysiłku. A mimo to i tak nie zdołali nie tylko strzelić gola, ale utrzymać chociaż bezbramkowy remis. Ta porażka może Śląska słono kosztować – zwłaszcza, że Puszcza to jego rywal w walce o utrzymanie. Gdy na boisku nie było napastnika, to były okazje. Natomiast kiedy wszedł i Sebastian Musiolik, i Jakub Świerczok, akcji nie było praktycznie żadnych. 1 Liga już od jakiegoś czasu patrzy Śląskowi w oczy. A ten nie chce tego kontaktu wzrokowego zerwać. Puszcza natomiast zyskała trochę spokoju – awansowała na 14. miejsce.