Ostatni czarny koń właśnie odpadł z EURO 2024. Turcja została wyeliminowana przez Holandię, mimo że do 70. minuty to zespół Vincenzo Montelli prowadził jedną bramką, ale finalnie przegrała 1:2. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego spotkania? Zapraszamy do tekstu.
Turcja broni zbyt emocjonalnie i nie potrafi zachować chłodnej głowy
Mecz z Holandią przez długi czas był dla Turków bardzo podobny do tego z Austrią. To oni objęli prowadzenie i w pierwszej połowie grali bardzo dobre spotkanie. Bronili się nisko w systemie 5-4-1 zamykając rywalom środkową strefę i zmuszając do gry skrzydłami i dośrodkowań, ale nie ograniczali się jedynie do biegania za piłką. W posiadaniu futbolówki realizowali nakreślony przez trenera plan i to prowadzenie było zasłużone. Im bliżej było do końca meczu, tym bardziej sprawiali jednak wrażenie, jakby ich jedynym celem było dowiezienie wyniku do końca w jakikolwiek sposób. Zaczynali bronić się desperacko, coraz bardziej cofać się we własne pole karne i liczyć na heroiczną postawę defensorów. W meczu z Austrią w ten sposób w ostatniej akcji meczu uratował ich bramkarz Mert Gunok, ale z bardziej skuteczną Holandią już zapłacili za to odpadnięciem z EURO 2024.
Holandia potrzebuje Wouta Weghorsta
Od początku turnieju Ronald Koeman – mimo wątpliwości co do jego decyzji w kraju – stawia na Memphisa Depaya w ataku. Na ławce pozostają Wout Weghorst oraz Joshua Zirkzee. Przede wszystkim ten pierwszy może czuć się niedocenianym przez selekcjonera, ponieważ wchodząc na boisko potrafi zmienić przebieg lub wynik meczu. Z Polską dwie minuty po wejściu zdobył zwycięską bramkę na 2:1. Przeciwko Austrii wystarczyło mu 180 sekund, aby zanotować asystę przy golu na 2:2, choć ostatecznie Holandia i tak przegrała.
Wczoraj znów pojawił się na placu gry, gdy Holendrzy szukali gola. Choć sam nie dopisał sobie żadnego punktu do klasyfikacji kanadyjskiej to jego obecność przyczyniła się do odwrócenia losów spotkania. Pierwszy gol padł po rzucie rożnym, który wywalczył Weghorst odnajdując się na dalszym słupku i oddając strzał, który bramkarz odbił na korner. Z nim na placu gry Oranje zmuszeni do dośrodkowań byli znacznie groźniejsi w tym elemencie, a Memphis Depay mógł schodzić niżej i próbować kombinacyjnej gry. Zobaczymy czy Koeman zdecyduje się w końcu wystawić go w podstawowej jedenastce na półfinał z Anglią, czy znów będzie to jego as w rękawie, gdy zespół będzie zmuszony gonić wynik.
Holendrzy muszą poprawić grę w defensywie
Holandia – mimo awansu do półfinału – nie powinna zaliczyć tego występu do udanych. W ofensywie bardzo długo nie mogli dobrać się do skóry rywali, natomiast niepokojąco wyglądała również defensywa. Oranje najczęściej ustawiali się w systemie 4-1-4-1, podchodzili dość wysoko, ale nie można nazwać tego pressingiem, bowiem byli pasywni. Turcy szukali więc podań za plecy linii obrony i w ten sposób potrafili przenieść grę na połowę Holendrów. Na własnej połowie zespół Ronalda Koemana również był dość bierny w odbiorze, dzięki czemu pozwalał rywalom złapać pewność siebie. Ponadto po objęciu prowadzenia nastawili się już tylko na obronę własnego pola karnego i wybijanie dośrodkowań, co mogło skończyć się koniecznością rozgrywania dogrywki.
Holandia potrafi cierpliwie utrzymywać się przy piłce, kontrolować mecz i – jak na standardy piłki reprezentacyjnej – ma całkiem nieźle wypracowany atak pozycyjny. Zespoły nastawione na posiadanie piłki zazwyczaj cechuje też agresywny pressing i jak najszybsze dążenie do odzyskania futbolówki. Tego elementu brakuje jednak reprezentacji Holandii, aby wskoczyć na jeszcze wyższy poziom.
Baris Alper Yilmaz – wróżymy mu transfer do lepszej ligi
Na przestrzeni całego turnieju w reprezentacji Turcji mieliśmy kilku zawodników, którzy wyróżnili się bardzo pozytywnie. Jednym z odkryć całego EURO 2024 jest Baris Alper Yilmaz, ofensywny gracz Turcji. Specjalnie użyliśmy terminu „ofensywny gracz”, ponieważ 24-latek był ustawiany na 9-tce oraz na prawym skrzydle. Wczoraj zagrał na szpicy i jego zadaniem było startowanie do podań za plecy linii obrony rywala. Holendrzy mieli ogromny problem z upilnowaniem zawodnika Galatasaray. Wykonał on niezliczoną liczbę sprintów, był najczęściej faulowanym tureckim piłkarzem (3-krotnie) i mimo słabszych warunków fizycznych od defensorów rywali sprawiał im spore problemy w pojedynkach.
Grając na prawym skrzydle Yilmaz pokazał, że choć jego największe atuty są w poruszaniu się bez piłki, tak potrafi celnie dograć w pole karne ze skrzydła, a także skutecznie dryblować. W mediach pisało się o zainteresowaniu 24-latkiem przez Brighton i nie zdziwimy się, jeśli od następnego sezonu będziemy oglądać Barisa Alpera Yilmaza w jednej z najsilniejszej lig na świecie.
Turcja ma wielki talent – Ardę Gulera
Liderem kadry Vincenzo Montelli był jednak 18-letni Arda Guler. Pod koniec sezonu Turek otrzymywał więcej szans w Realu Madryt i kilkukrotnie wpisał się na listę strzelców. Na EURO 2024 potwierdził, że nieprzypadkowo jest uważany za epokowy talent przez swoich rodaków. To on przejął rolę lidera ofensywy w reprezentacji Turcji. Asysta, którą popisał się we wczorajszym spotkaniu z Holandią była jedną z najlepszych na całym turnieju. Dośrodkowanie słabszą nogą, idealnie w punkt, nie do wybicia ani dla bramkarzy, ani dla obrońców.
Guler był również bardzo blisko, aby jego uderzenie z rzutu wolnego wpadło do siatki, ale piłka odbiła się od słupka. W starciu z Austrią również był kluczowy posyłając dwa kapitalne dośrodkowania z rzutów rożnych przy golach Demirala oraz wykonując bardzo ważną pracę utrzymując piłkę z przodu w roli „9-tki”. Guler rozpoczął turniej na prawym skrzydle, później grał jako środkowy napastnik, a we wczorajszym meczu znów wrócił na bok. Arda Guler błyszczał techniką użytkową, opanowaniem piłki pod naciskiem rywali, a także techniką dośrodkowań oraz strzałów. To zawodnik, którego możemy nazywać „game-changerem”.