Przed sezonem wiadomym było, że w kadrze Los Colchoneros brakuje napastnika. Wypożyczony z Lyonu Moussa Dembele okazał się niewypałem i faworytem do jego zastąpienia był występujący rok temu w Huesce Rafa Mir. Hiszpan trafił jednak do Sevilli, zatem klub z Wanda Metropolitano szukał dalej. Nie udało się z Dusanem Vlahoviciem, gdyż za serbski talent Fiorentina zaśpiewała sobie 70 mln €. Ostatecznie na Wanda Metropolitano zawitał Matheus Cunha. Czy ten transfer wypali?
Brazylijczyk przychodzi do Atletico świeżo po zdobyciu złota na Igrzyskach Olimpijskich, do którego przyczynił się 3 bramkami. Co jednak ważniejsze dla jego oceny, ma za sobą pełny sezon w barwach Herthy Berlin, w Bundeslidze uzbierał 7 bramek i 5 asyst w 27 meczach. Można na ten wynik patrzeć dwojako: z jednej strony nie są to statystyki, które w przypadku napastnika rzucają na kolana. Z drugiej strony, każdy kto w poprzednim sezonie śledził poczynania klubu z Berlina wie, jak topornie wyglądała gra ofensywna tego zespołu i nie raz Cunha potrafił samodzielnie wyczarować coś z niczego. W Atletico będzie miał do czynienia z graczami o wyższych piłkarskich umiejętnościach, zatem może i o liczby będzie łatwiej (choć oczywiście wszyscy znamy styl gry Rojiblancos).
Klub z Wanda Metropolitano zapłacił za 22-latka 30 mln €. To drugi najwyższy transfer tego okienka w Hiszpanii – droższy był jedynie Rodrigo de Paul, którego za 35 mln € zakontraktował również zespół z Madrytu. Mając jednak w pamięci kwoty przeznaczone przez Rojiblancos na Joao Felixa (127 mln) czy Lemara (72 mln – absurdalna suma z dzisiejszej perspektywy), cena nie powinna Brazylijczykowi ciążyć. Ma zwiększyć rywalizację w składzie i odciążyć Luisa Suareza.
Jaką rolę będzie pełnił Cunha?
No ale właśnie, Matheus Cunha nie jest typową 9, to zawodnik charakterystyką zbliżony bardziej do Joao Felixa: nie czeka na podanie w polu karnym, raczej stara się czynnie uczestniczyć w konstruowaniu akcji. Pytanie, jak Diego Simeone wyobraża sobie rolę Brazylijczyka w zespole, czy uda się wkomponować 22-latka do rotacji zespołu. Mam jeszcze jedną wątpliwość dotyczącą tego transferu, mianowicie Matheus jest momentami na boisku nadmiernym egoistą (co było widać choćby przy nieudanej współpracy z Krzysztofem Piątkiem). Egoizm jest ostatnią pożądaną rzeczą w zespole Cholo, u argentyńskiego szkoleniowca trzeba umieć poświęcić się dla dobra zespołu. Ciekawym jest, czy Cunha tą umiejętność opanuje, bez tego może mu być w ekipie Rojiblancos ciężko. Kto jednak, jeśli nie Diego Simeone, może go oduczyć samolubności – skoro udało się z Yannickiem Carrasco, to może uda się też z Matheusem Cunhą.
Brazylijczyk niewątpliwie ma talent i umiejętności, czas pokaże, czy w Madrycie będzie potrafił je zademonstrować i rozwinąć. Diego Simeone dostaje pod swoje skrzydła kolejnego piłkarza z potencjałem i może zacząć go szlifować po swojemu. Na pewno Cunha będzie dostawać swoje szanse: na ostatnie dwa mecze Atletico wychodziło bez nominalnego napastnika w podstawowym składzie. Luis Suarez (nawet w pełni zdrowy) nie może grać wszystkiego od deski do deski, a kłopoty ze zdrowiem miewa też Joao Felix. Sporo zależy zatem od samego Cunhi – scenariusz przygody w barwach Atletico leży przede wszystkim w jego własnych rękach.
aut. Mikołaj Wójcik; fot. Atletico Madryt/Twitter