Druga kolejka rundy wiosennej już za nami. W wyścigu o tytuł mistrzowski robi się coraz ciaśniej, a równie ciekawie jest na dole tabeli. W podsumowaniu minionej serii gier wybraliśmy 5 tematów, które omawiamy szerzej: mistrzowskie szanse Pogoni, równanie do średniej Śląska, plan Mariusza Rumaka na Jagiellonię, poszukiwanie optymizmu w Legii oraz komfort Górnika. Zapraszamy do podsumowania 21. kolejki Ekstraklasy.
Nie skreślajmy Pogoni z wyścigu o mistrzostwo
W przewidywaniach końcowej tabeli przed startem rundy wiosennej u większości ekspertów układ czołówki miał jeden punkt wspólny – Pogoń Szczecin na 6. miejscu. Oczywiście, są podstawy, aby tak sądzić. Po rundzie jesiennej strata do Śląska oraz Jagiellonii była dość duża, a pozostali konkurenci, czyli Legia, Raków i Lech wydają się kadrowo mocniejsi, zwłaszcza, że Portowcy nie dokonali żadnego wzmocnienia w przerwie zimowej. Pogoń zaczęła jednak tą rundę bardzo dobrze. Przed tygodniem pokonali na wyjeździe ówczesnego lidera, Śląsk Wrocław (1:0), a w tej kolejce – grając znów w roli gościa – przejechali się po Radomiaku wygrywając 4:0.
Trzeba odnotować, że piątkowy mecz ułożył się pod Pogoń bardzo dobrze. Już w 30. minucie czerwoną kartkę otrzymał bramkarz rywali, Gabriel Kobylak, a zarazem Pogoń dostała rzut karny, po którym zdobyli drugą bramkę. Ponadto ze Śląskiem wcale nie zagrali wybitnego meczu i zdaniem wielu ekspertów nie zasłużyli na zwycięstwo. Niemniej jednak, na ten moment różnice w liczbie punktów oraz w poziomie gry między czołówką są tak niewielkie, że wszystko się może zdarzyć. Zespół Jensa Gustafssona jesienią miał wiele imponujących meczów, grali dobrze, ale często brakowało im wyważenia balansu pomiędzy ofensywą, a defensywą. Jeśli wiosną uda im się zmniejszyć liczbę takich spotkań (które o wiele częściej przydarzały im się w Szczecinie) to stawiamy tezę, że do końca sezonu będą walczyć o tytuł.
Radomiak Radom 0:4 Pogoń Szczecin
Los zabiera Śląskowi to, co dał jesienią
Mistrz jesieni rozpoczął rundę od falstartu. Dwa mecze przed własną publicznością, dwie porażki i zero strzelonych bramek – najpierw z Pogonią (0:1), a w minionej serii gier ze Stalą (również 0:1). Śląsk nie stał się jednak nagle gorszy, a przestało sprzyjać im szczęście, które nie opuszczało ich od końcówki sierpnia. Wiele razy podkreślano – zarówno na naszej stronie, jak i w wielu innych mediach – że wrocławianie punktują o wiele ponad stan; że nie zasługuje na tyle punktów ile ma w rzeczywistości, co potwierdzały także wskaźniki modelu goli oczekiwanych (xG). Według tych algorytmów Śląsk zdobył jesienią 15 punktów więcej niż „powinien”.
Mimo świetnych wyników Jacek Magiera był świadomy ograniczeń swojego zespołu i po pierwszych spotkaniach wiosną widać, że zespół chce odejść od ultra-defensywnego stylu gry. Zarówno z Pogonią, jak i ze Stalą mieli wyższe posiadanie piłki, statystycznie wyglądali nawet lepiej, łączne xG w tych dwóch starciach wynosiło ponad 3, a liczba celnych strzałów 13, ale piłka ani razu nie wpadła do siatki. Śląsk może czuć się tak, jak rywale, którzy mierzyli się z nimi w poprzedniej rundzie. Prowadzili grę, mieli więcej sytuacji, ale to przeciwnik wykorzystał swoje nieliczne okazje (w piątek Stal miała tak naprawdę tylko jedną) i wyszarpał 3 punkty.
Mariusz Rumak pokazał jak wypunktować Jagiellonię
W wielu wywiadach w trakcie przerwy pomiędzy rundami w Ekstraklasie piłkarze Lecha podkreślali, że u Mariusza Rumaka jest więcej pracy nad taktyką. W tej kolejce Kolejorz jako pierwszy w tym sezonie pokonał Jagiellonię w Białymstoku, co nie byłoby możliwe bez skutecznego planu na mecz. – Zagraliśmy prawie dokładnie tak, jak chcieliśmy. Chcieliśmy trafić ze stałego fragmentu gry i to zrobiliśmy. Chcieliśmy z kontrataku, zmieniając szybko stronę, bo widzieliśmy, że tutaj jest problem naszych przeciwników, i też tak zrobiliśmy – mówił dumnie po meczu Mariusz Rumak.
Lech zagrał pragmatycznie i defensywnie, ale wynikało to też z dwóch szybko strzelonych goli. Jagiellonia do głosu zaczęła dochodzić dopiero w drugiej połowie i mimo dobrej gry stać było ich tylko na jedną bramkę. Zespół Adriana Siemieńca oddał aż 26 strzałów, miał 66% posiadania piłki, ale nie stworzyli wielu dogodnych szans. Lech bronił się nisko mając świadomość, że rywale lubią wykorzystywać przestrzeń za plecami linii obrony i próbują wciągać przeciwny zespół do pressingu, aby mieć możliwość skorzystać ze swojej najmocniejszej broni. Lech dał wskazówki, jak można wygrać z Jagiellonią, ale jednocześnie pokazał, że trzeba mieć dużo szczęścia. Kolejorz skorzystał z prezentu w postaci rzutu karnego i był bardzo skuteczny.
Jagiellonia Białystok 1:2 Lech Poznań
Legia ma nowe postaci, na których może polegać
Legia znów rozczarowała swoich kibiców. Po wyjazdowej porażce 2:3 z Molde w niedzielę tylko zremisowali na własnym stadionie z walczącą o utrzymanie Puszczą Niepołomice (1:1). Po pierwszych wiosennych meczach trudno chwalić Legię, ale… spróbujmy znaleźć punkty, które mogą dawać drobne powody do optymizmu. Kosta Runjaic musi radzić sobie z odejściem dwóch ważnych piłkarzy. Bartosza Slisza, który był fundamentalną postacią nie tylko środka pola Legii, ale całego zespołu, a także mającego gigantyczny potencjał, który jednak uaktywniał się momentami. Stratę Albańczyka może zatuszować Bartosz Kapustka, który w każdym z trzech wiosennych meczów Legii był jednym z najlepszych piłkarzy.
Jako następca Bartosza Slisza przyszedł Qendrim Zyba, który prawdopodobnie będzie potrzebował trochę czasu, aby dostosować się do zespołu. Obiecująco wygląda natomiast inny transfer, Ryoya Morishita. Japończyk ustawiany jest na wahadle, ale ma sporo atutów, które z reguły przypisujemy skrzydłowym. Potrafi zrobić przewagę wygrywając pojedynek na skrzydle, czy dostać podanie na wolne pole i dograć w pole karne. Obaj gracze w pierwszych dwóch meczach wchodzili z ławki, a dopiero z Puszczą zagrali w podstawowym składzie. Przed rewanżem z Molde to właśnie w nich można upatrywać nadziei na awans.
Legia Warszawa 1:1 Puszcza Niepołomice
Górnik znalazł się na ziemi niczyjej
Ekstraklasa w tym sezonie jest generalnie podzielona na dwie grupy. Pucharowy kwartet oraz Śląsk i Jagiellonia grają o najwyższe cele, natomiast cała reszta nie może czuć się komfortowo i musi skupić się na możliwie jak najszybszym zapewnieniu sobie utrzymania (przypomnijcie sobie historię Wisły Płock w poprzednich rozgrywkach). Po tej kolejce z tego grona musimy wypisać Górnika Zabrze. Zespół Jana Urbana wygrał przed własną publicznością z Koroną Kielce (3:1) i obecnie ma mniejszą stratę do lidera (9 pkt) niż do strefy spadkowej (11 pkt). Możemy zastanawiać się, czy Górnik nie podłączy się do wyścigu o europejskie puchary, bo do Rakowa (który rozegra jeszcze mecz zaległy) ma tylko 3 pkt straty, a do Legii i Pogoni – 4 pkt. Niemniej jednak, zabrzanie musieliby wyprzedzić wszystkie te trzy zespoły, aby zakwalifikować się do eliminacji Ligi Konferencji (i to przy założeniu, że Puchar Polski wygra ktoś z top 4).
Górnik znalazł się więc na ziemi niczyjej. Pierwsze mecze rundy wiosennej pokazały, że są zbyt silni, aby przyłączyć ich do szerokiej grupy, której podstawowym celem jest utrzymanie, a żeby walczyć o Ligę Konferencji musieliby odrobić jeszcze trochę punktów. Jan Urban zbudował zespół grający znakomicie w ataku szybkim, potrafiący dłużej utrzymać się przy piłce oraz dobrze zorganizowany w defensywie. Gdyby nie kiepski początek sezonu – prawdopodobnie dziś mówilibyśmy nie o czołowej szóstce, a siódemce.
Co jeszcze wydarzyło się w 21. kolejce Ekstraklasy?
- Raków Częstochowa wygrał u siebie z Piastem Gliwice 3:1, ale dwa gole strzelili w doliczonym czasie gry, a przez większość spotkania gra nie przekonywała.
- Ruch Chorzów po raz kolejny zremisował w meczu na Stadionie Śląskim (0:0 z Wartą). Na sześć spotkań na tym stadionie aż pięć zakończyło się podziałem punktów.
- Zagłębie Lubin zremisowało u siebie z Cracovią (1:1). Obecnie oba zespoły są w środku tabeli, ale strefa spadkowa jest dość blisko. Miedziowi mają 5 punktów przewagi nad Puszczą, a Pasy – 4 pkt.
- W derbach Łodzi lepszy okazał się Widzew (2:0). Dla ŁKS-u to już druga porażka w rundzie wiosennej. Utrzymanie jest już bardzo, bardzo daleko.
Podsumowanie zamykamy tabelą.