Po zakończeniu kariery piłkarskiej w Lazio płynnie przeszedł do kształcenia się jako trener. Najpierw zbierał doświadczenie prowadząc zespoły młodzieżowe aż w 2016 roku rozpoczął szkoleniową karierę na poziomie seniorskim. Licznik właśnie pokazuje ósmy sezon, a on na swoim koncie ma już trzy Puchary Włoch, pięć krajowych superpucharów i finał Ligi Mistrzów. Za kilka miesięcy dołoży jeszcze prawdopodobnie Scudetto. Wszystko to pracując w ciszy i nie przyciągając większej uwagi zagranicznych mediów. Simone Inzaghi bez wątpienia należy do grupy najbardziej niedocenianych trenerów na świecie.
Dobra praca w Lazio
Scudetto jest ciągle brakującym skalpem Simone Inzaghiego. O ile jego brak w pierwszych dwóch sezonach z Interem można postrzegać jako czynnik powodujący niedosyt wśród fanów Nerazzurrich, tak Inzaghi już w znacznie słabszym kadrowo Lazio potrafił podłączyć się do wyścigu o tytuł. Sezon 2019/20 Biancocelesti zakończyli na 4. miejscu, ale do świętującego mistrzostwo Juventusu zabrakło im tylko 5 punktów. Ówczesne rozgrywki były nietypowe, bowiem na kilka miesięcy zatrzymała je pandemia. Gdy na początku marca wstrzymywano ligę zespół Inzaghiego miał tylko punkt straty do Juve, a przewaga nad trzecim Interem wynosiła 8 „oczek”. W postpandemicznym maratonie Lazio nie wytrzymało jednak tempa gromadząc zaledwie 16 punktów w 12. meczach. 78 „oczek” to było za mało na tytuł, ale to i tak najlepszy dorobek zespołu ze stolicy Włoch odkąd Serie A została powiększona do 20 zespołów (sezon 2004/05).
Simone Inzaghi jest także statystycznie jednym z najlepszych trenerów w historii Lazio. W powojennej historii klubu lepszą średnią punktów/mecz od 47-latka (1,79) mieli jedynie Dino Zoff oraz Sven-Goran Eriksson, obaj pracujący na przełomie wieków. Odchodząc z Lazio Inzaghi mógł czuć jedynie niedosyt związany z europejskimi pucharami. Jego zespół tylko raz grał w Lidze Mistrzów, z której odpadł w 1/8 finału z Bayernem, a w Lidze Europy najdalej dobrnął do ćwierćfinału zawsze zatrzymując się na przeszkodach, które spokojnie były do przeskoczenia. Dobre rezultaty na krajowej arenie zostały jednak docenione przez Inter.
Simone Inzaghi potrafi budować piłkarzy
Simone Inzaghi obejmował Inter w dobrym stanie, ale zarazem w trudnym momencie. Antonio Conte właśnie co zdobył z klubem mistrzostwo, lecz sytuacja finansowa w Mediolanie nie była stabilna. Działacze zostali poniekąd zmuszeni do sprzedaży Romelu Lukaku i Achrafa Hakimiego. W letnim okienku transferowym 2021 Inter zarobił ponad 200 mln euro, a wydał ledwie około 1/5 tej sumy. Inzaghi musiał więc pokazać, że potrafi pracować w ograniczonych warunkach.
Jednym ze znaków rozpoznawczych obecnego Interu jest odbudowywanie piłkarzy, którzy wydawali się za słabi na najwyższy poziom. 5 lat temu Henrikh Mkhitaryan w Arsenalu wyglądał jak wrak piłkarza, ale odbudował się w Romie, po czym wziął go Inter i obecnie jest topowym pomocnikiem box-to-box. Edin Dzeko w wieku 37 lat zagrał w podstawowym składzie w finale Ligi Mistrzów. Dwa lata od niego młodszy Francesco Acerbi w tym samym meczu miał za zadanie pilnować najlepszego strzelca poprzedniego sezonu w Europie, Erlinga Haalanda i wywiązał się z tej misji bez zarzutu. Chyba nikt nie spodziewał się też, że tak ważną rolę w Interze będzie odgrywał 34-letni już Matteo Darmian – zawodnik odpalony z Manchesteru United, którego droga do Interu wiodła przez Parmę (choć tutaj trzeba przyznać, że jego odrestaurowanie rozpoczął Antonio Conte).
Jeszcze innym przypadkiem jest Hakan Calhanoglou
Do Interu przychodził w tym samym czasie, co Simone Inzaghi jako gwiazda Milanu i ofensywny pomocnik. Dziś jego boiskowa rola jest jednak zupełnie inna. – Hakan Calhanoglu w Interze najpierw został trochę cofnięty – bo z pozycji numer dziesięć za napastnikiem w 4-2-3-1 do ósemki w 3-5-2, a następnie jeszcze bardziej – bo z ósemki na szóstkę, w miejsce Marcelo Brozovicia. Dzisiaj Turek to zawodnik grający najgłębiej z trójki środkowych pomocników, cofający się bardzo głęboko w trakcie budowania akcji, często zmieniający się w stopera w tej fazie gry. Tzw. regista, reżyser. W Milanie operował głównie w ostatniej tercji boiska, przy dziewiątce – opisuje dla nas boiskową przemianę Hakana Mateusz Janiak, dziennikarz Kanału Sportowego i Eleven Sports.
Simone Inzaghi ma swoją unikalną filozofię
W pierwszych dwóch sezonach Simone Inzaghi nie był w stanie wyrównać osiągnięcia Antonio Conte w lidze. Najpierw przegrał minimalnie walkę o tytuł z Milanem, a w poprzednim sezonie pod koniec trzeba było już zmienić priorytety i zapewnić sobie pierwszą czwórkę. Z drugiej strony, Inzaghi znacznie lepiej radzi sobie w pucharach (jego poprzednik na tym polu zawodził nie dorzucając do gabloty żadnego tego typu trofeum). 2,5 roku wystarczyło mu, aby sięgnąć po dwa Puchary i trzy Superpuchary Włoch oraz znaleźć się w finale Ligi Mistrzów.
Gdy Inzaghi zostawał trenerem Interu można było odnieść wrażenie, że otrzymuje samograja, a stosując to samo ustawienie, co Antonio Conte tylko nie chce popsuć tego co działało. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. – W porównaniu do Conte najbardziej rozwinął atak pozycyjny. Elastyczność piłkarzy w trakcie budowania akcji, częstotliwość zmiany pozycji sprawia, że bardzo, bardzo trudno i skutecznie założyć wysoki pressing, i dobrze bronić się nisko – wskazuje Mateusz Janiak. – Przykład: ostatni mecz z Juventusem i prawy stoper Benjamin Pavard w zasadzie jako napastnik w trakcie akcji bramkowej. To nie był przypadek, tak Inter gra ciągle – dodaje.
W erze, gdzie wielu trenerom Internauci – pół żartem, pół serio – zarzucają, że tylko kopiują Pepa Guardiolę, Simone Inzaghi opracował autorski system. Unikalny styl gry, którego nie zaobserwujemy w żadnym innym czołowym zespole na świecie. Inter bazuje na ogromnej wymienności pozycji, częstych zmianach ustawienia w zależności od fazy gry oraz zamianie ról poszczególnych piłkarzy. Pomocnicy raz wklejają się w linię obrony, a raz schodzą na skrzydła, skrajni środkowi obrońcy stają się wahadłowymi, wahadłowi zaś – dołączają do linii ataku. Krótko mówiąc – Inter ogromnie miesza rywalom w głowach. Oglądając Nerazzurich może się wydawać, że panuje tam chaos, ale tak naprawdę wszystko jest uporządkowane i wyćwiczone. Zaprogramowane przez trenera.
Drużyna na każdą pogodę
Wiele zespołów swój sufit ma bardzo wysoko, ale potrafi do niego doskoczyć tylko w specyficznych okolicznościach, z grającym w określonym stylu rywalem, mając do dyspozycji swoich najlepszych zawodników. Są drużynami na dobrą pogodę. Inter jest natomiast przygotowany na wszystko. – Unikalna w stylu gry Interu za Simone Inzaghiego jest wszechstronność. Nerazzurri to drużyna wiecznej strefy komfortu. Czują się dobrze w wysokim, średnim i niskim pressingu. W ataku pozycyjnym i kontrataku. Z piłką i bez piłki. To ogromna i największa siła tego zespołu – tłumaczy specjalnie dla nas Mateusz Janiak. Taki sposób gry Interu może także wyjaśniać dlaczego za kadencji Simone Inzaghiego największe sukcesy odnoszą w rozgrywkach pucharowych. Inter potrafi dostosować się do rywala i zagrać w taki sposób, aby wykorzystać ich słabości zwiększając szanse na zwycięstwo.
W obecnym sezonie do przyzwoitych wyników w pucharach (wprawdzie odpadli już z Pucharu Włoch, ale zdobyli Superpuchar i wyszli z grupy w LM) dołożyli także świetną dyspozycję w lidze. 57 punktów po 22 meczach to wynik fantastyczny. Jeśli Inter utrzyma takie tempo to zakończy ligę z 98 punktami – od powiększenia Serie A do 20 drużyn więcej zdobył tylko Juventus w sezonie 2013/14. W pięciu czołowych ligach Europy lepszą średnią pkt/mecz ma jedynie Bayer Leverkusen. W liczbie goli zajmują 6. miejsce, ale nikt za to nie traci ich rzadziej. Simone Inzaghi stworzył z Interu jeden z najlepszych zespołów na świecie.
Trener niedoceniany
Te wszystkie czynniki sugerują, że Simone Inzaghiego powinniśmy rozpatrywać jako szkoleniowca z najwyższej światowej półki. Czy tak rzeczywiście jest – trudno powiedzieć. Za każdym razem, gdy któryś z czołowych klubów szuka nowego trenera rusza rozległa giełda nazwisk, na której… raczej próżno szukać Simone Inzaghiego. Nie rozpatruje się go jako potencjalnego następcę Jurgena Kloppa w Liverpoolu, a fanów Barcelony bardziej elektryzują inne nazwiska (Hansi Flick, Roberto De Zerbi, Julian Nagelsmann). Również gdy Todd Boehly szukał trenera, któremu może powierzyć stery na Stamford Bridge – a robił to już dwa razy – trudno było znaleźć choćby wzmiankę o Inzaghim.
Oczywiście, może to wynikać z faktu, że 47-latek prowadzi już klub o dużej renomie i prawdopodobieństwo zmiany miejsca pracy jest w tym momencie niewielkie. Niemniej jednak, wydaje się, że Inzaghi nie dostaje tylu pochwał na ile zasługuje. – Jest to jeden z bardziej niedocenianych trenerów, ale pewnie to się zmieni po wygraniu Serie A i przyzwoitym wyniku w Lidze Mistrzów – uważa Mateusz Janiak. Sukces w Europie w postaci dojścia do finału LM Simone Inzaghi już ma, ale nie był on tak spektakularny, ponieważ po drodze eliminowali „tylko” Porto, Benfikę i Milan (choć trzeba pamiętać, że wyszli z grupy kosztem Barcelony), nie trafili na żadnego „wielkiego gracza”. Tym brakującym elementem wydaje się być scudetto. Jak bardzo zdominowanie ligi może wynieść trenera na piedestał idealnie obrazuje zeszłoroczna historia Luciano Spalettiego.