Crystal Palace od początku października wygrało ledwie jedno spotkanie. Podopieczni Roya Hodgsona rzadko schodzą z boiska jako zwycięzcy, jednak w międzyczasie byli w stanie urwać punkty Manchesterowi City. Przed pojedynkiem przeciwko Chelsea nie można było skreślać szans The Eagles, tym bardziej że The Blues są zespołem absolutnie nieprzewidywalnym.
Pierwsza połowa wydawała układać się pod zawodników Mauricio Pochettino
Początek spotkania to co prawda przewaga gości, jednak w 13. minucie efektowną sztuczką techniczną popisał się Malo Gusto. Ruszył z własnej połowy na bramkę Crystal Palace i zainicjował akcję, którą wykończył Mykhaylo Mudryk. 10 minut później ten sam zawodnik miał szansę podwyższyć rezultat, a przewaga gospodarzy zdawała się zmierzać do kolejnego gola. Chelsea postanowiła jednak pozostać sobą — w doliczonym czasie pierwszej połowy do wyrównania doprowadził Michael Olise. Moglibyśmy napisać, że był to typowy „gol z niczego”, jednak wynikał przede wszystkim z braku krycia w polu karnym Chelsea.
Po zmianie stron Chelsea nadal przeważała, ale głównie pod względem posiadania piłki. Gdy już udało się wykreować groźną sytuacją bramkową — Nicolas Jackson fatalnie przestrzelił.
Senegalski napastnik chwilę później wpakował co prawda futbolówkę do siatki, a Pochettino „kamień mógł spaść z serca”, ale arbiter po chwili dostrzegł spalonego. Wszystko wskazywało na kolejną stratę punktów The Blues, jednak w samej końcówce meczu pechową interwencją w polu karnym popisał się Eberechi Eze, który sfaulował Noniego Madueke. Chociaż mecz kompletnie nie układał się gospodarzom — sam poszkodowany stanął przed szansą przechylenia szali na korzyść gospodarzy i nie zmarnował jedenastki.
Czy Chelsea grała dzisiaj wybitne zawody?
Zdecydowanie nie. Widzieliśmy jednak przebłyski poszczególnych graczy. Malo Gusto czy Conor Gallagher potrafili pokazać się z dobrej strony, a zarazem kibice musieli do ostatnich sekund drżeć o końcowy wynik. Nie jest tajemnicą, że londyńczycy zimą mają rozglądać się za klasowym egzekutorem, jednak trudno zrzucać całą odpowiedzialność na jednego Jacksona. Fakt — zmarnował „setkę”, ale zarazem cały zespół miał problemy z przełożeniem przewagi na konkretne sytuacje bramkowe. Zwycięstwo daje The Blues 10. miejsce w tabeli Premier League.