Zarobić i osłabić. Jak Chelsea (przypadkiem?) wykiwała konkurencję

W letnim okienku transferowym Chelsea przeprowadziła mnóstwo transferów. Z klubu odeszło wielu piłkarzy, w tym także takich, na których skusiła się konkurencja, która skończyła ligowe rozgrywki wyżej w tabeli od The Blues. Mistrz Anglii, Manchester City wyłożył 25 mln funtów na Mateo Kovacicia. Wicemistrz kraju, czyli Arsenal jeszcze głębiej sięgnął do portfela wydając 60 mln funtów i dodając kolejne 5 mln brytyjskiej waluty w bonusach za Kaia Havertza. Kolejny uczestnik Ligi Mistrzów, Manchester United po długich negocjacjach sprowadził Masona Mounta oferując za wychowanka Chelsea 55 mln funtów + 5 mln w ewentualnych dodatkach. Choć w ostatnim sezonie na Stamford Bridge zawodnicy ci nie spełniali oczekiwań, tak powszechnie wiadomo, że drzemie w nich duży potencjał. Wydawało się, że Chelsea sporo ryzykuje sprzedając ich do rywali, którzy mogą zająć im miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Okazało się jednak, że Chelsea nie tylko zarobiła, ale i… osłabiła rywali?

REKLAMA

Kai Havertz w Arsenalu tak jak w Chelsea – szukamy dla niego pozycji

Najwięcej znaków zapytania w kontekście wyżej wymienionych zawodników spoczywało na Kaiu Havertzie. Po pierwsze – dlatego, że nikt do końca nie wiedział na jakiej pozycji będzie występowal w Arsenalu, bo na żadną nie pasował. Po drugie – Niemiec od dłuższego czasu jest piłkarzem bardzo himerycznym, który dotychczas tylko miewał przebłyski znamionujące gracza klasy światowej. Dla Kanonierów pierwszy mecz o stawkę, w ramach rywalizacji o Tarczę Wspólnoty, zagrał na „9-tce”, ale później na środku ataku grał już tylko okazjonalnie. Mikel Arteta najczęściej ustawia Kaia Havertza jako jednego z dwóch ofensywnych pomocników. Reprezentant Niemiec nie broni się ani grą, ani liczbami. Przez 1249 minut spędzonych na boisku w tym sezonie zdołał zaliczyć ledwie jedną asystę i raz trafić do siatki z rzutu karnego. Na początku grał bliżej lewej strony, teraz – przy kontuzji Martina Odegaarda – bliżej prawej, gdzie wygląda nieco lepiej, ale nadal daleko mu do zawodnika za 60 mln funtów.

Mimo to Mikel Arteta nieustannie wierzy w Kaia Havertza, jakby chciał udowodnić, że 24-latek potrzebuje czasu i nie pomylił się w ocenie jego potencjału. Choć nie można wykluczyć, że szkoleniowiec miał jasno sprecyzowany plan na Havertza, który posypał się przez kontuzje poszczególnych zawodników (Partey? Timber?), tak w tym momencie sprowadzenie Havertza trzeba uznać za błąd. Granit Xhaka spełniał ważną rolę w systemie Arsenalu i jako jego zastępcę Arsenal potrzebował zawodnika o podobnej charakterystyce – zaliczającego dużo kontaktów z piłką, grającego sporo podań progresywnych oraz skutecznego w odbiorze. Havertz, który rozpoczął sezon na tej pozycji jest zupełnie innym typem pilkarza. Mikel Arteta chciał tym sposobem pomóc zespołowi wejść na jeszcze wyższy poziom, natomiast wyraźnie przekombinował.

Mason Mount – niewidoczny

Jeszcze gorszy bilans w klasyfikacji kanadyjskiej od Kaia Havertza ma Mason Mount (tylko 1 asysta), aczkolwiek Anglik rozegrał około dwa razy mniej minut od swojego byłego klubowego kolegi, między innymi ze względu na kontuzję. W przypadku Masona Mounta również nie brakowało komentarzy, które sugerowały, ze Manchester United potrzebuje pomocnika o innym profilu, aczkolwiek przypominając sobie najlepsze okresy Mounta na Stamford Bridge nie było wąptliwości, że to transfer z dużym potencjałem. Okazało się jednak, że środek pola, który już w poprzednim sezonie, zakończonym na 3. miejscu w Premier League, był najsłabszym punktem Czerwonych Diabłów, w tym sezonie jest jeszcze bardziej odsłonięty. Casemiro już w poprzednim sezonie potrzebował wsparcia w rozegraniu, natomiast teraz niezbędna jest również pomoc dla Brazylijczyka w defensywie. Mount jako pomocnik o nastawieniu bardziej ofensywnym nie rozwiązuje tych problemów.

Erik ten Hag, w przeciwieństwie do Mikela Artety, nie obdarzył nowego nabytku ogromnym kredytem zaufania. Mason Mount po wyleczeniu urazu balansuje pomiędzy pierwszym składem, a ławką rezerwowych. W derbach Manchesteru wszedł dopiero w przerwie, a w środku zagrali Amrabat, Eriksen i McTominay (Bruno został przesunięty na prawe skrzydło). 24-latek na razie nie daje jednak wielu argumentów, aby trener na niego stawiał. O ile w Chelsea słynął z tego, że barzdo dobrze poruszał się między liniami i potrafił grać na małej przestrzeni, tak w barwach Czerwonych Diabłów często jest niewidoczny. Tak słabych statystyk w liczbie podań progresywnych, podań kluczowych oraz jakości wykreowanych szans (xA) jak w tym sezonie, nie miał jeszcze nigdy w Premier League (choć pamiętajmy, że w Man United to na razie bardzo mała próbka). Manchester United zrobiłby o wiele lepszy interes, gdyby z pieniędzy przeznaczonych na Mounta wzięli „8-kę” z cechami bardziej defensywnymi.

Mateo Kovacic – przypadek trudny do oceny

O ile przy Kaiu Havertzie i Masonie Mouncie bez żadnego zawahania możemy stwierdzić, że na chwilę obecną transfery te zawodzą, tak pozyskanie Mateo Kovacicia przez Manchester City jest znacznie trudniejsze do oceny. Raz, że oczekiwania były o wiele mniejsze, wszak to 29-latek, znacznie tańszy, przychodzący bardziej jako poszerzenie kadry niż jedna z pierwszoplanowych postaci, a dwa – Chorwat w pewnym stopniu broni się swoimi występami. Początek sezonu był w jego wykonaniu przywoity. W wielu meczach imponował podaniami mijającymi drugą linię rywala do ofensywnych pomocników ustawionych między formacjami. Ostatni czas natomiast nie jest dla Kovacicia udany. Kiepsko wypadł we wszystkich trzech przegranych meczach pod nieobecność Rodriego i od tego czasu na grę od 1. minuty zasłużył w ocenie Guardioli tylko trzy razy – w ligowym starciu z Bournemouth i w dwóch spotkaniach LM przeciwko Young Boys.

Transfer Mateo Kovacicia zapowiadano jako próbę uzupełnienia luki po Ilkayu Gundoganie, jednak Chorwat to piłkarz preferujący nieco niższe ustawienie, bardziej bezpośredni (zarówno przez prowadzenie piłki jak i szukanie podań progresywnych), ale za to mniej odpowiedzialny za futbolówkę. Kilka prostych strat na własnej połowie z pamięci mogllibyśmy przywołać. Manchester City tego lata zmienił profil pomocników dodając do kadry zawodników potrafiących zdobywać teren prowadzeniem piłki. Wydaje się, że zamiast dwóch „8-ek” o takim profilu (Kovacic i Matheus Nunes) rozsądniejszym ruchem byłoby – skoro Guardiola i tak nie ufa Kalvinowi Phillipsowi – sprowadzenie defensywnego pomocnika, który w razie potrzeby zastąpiłby Rodriego lub zagrał obok niego w obliczu kontuzji Stonesa, który w fazie posiadania piłki wchodzi do drugiej linii.

Chelsea może triumfować?

Na ten moment działacze Chelsea analizując dokonania Havertza, Mounta i Kovacicia w nowych klubach mogą sobie pomyśleć, że decyzje o sprzedaży tych zawodników były bardzo udane. Nie tylko zarobili, ale wydaje się, że także osłabili konkurentów w walce o lokaty gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Osłabili, ponieważ w przeciwnym wypadku kluby te zapewne sprowadziłyby innych pilkarzy za te pieniądze, którzy z dużym prawdopodobieństwem w przypadku Havertza i Mounta oraz nieco mniejszym dla Kovacicia byliby bardziej przydatni dla tych zespołów. Niemniej jednak, trzeba pamiętać, że minęło dopiero kilka miesięcy odkąd ci piłkarze zmienili otoczenie. To wciąż bardzo mały odsetek meczów, które mogą zagrać, jeśli wypełnią podpisany latem kontrakt.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,594FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ