Filip Jagiełło w minionym sezonie Serie B rozegrał 1397 z 3420 możliwych minut — czyli około 41% czasu gry. Przez całe rozgrywki 2022/23 balansował między pierwszym składem a ławką rezerwowych, jednak w maju zdecydował się przedłużyć kontrakt z Genoą do końca czerwca 2025 roku. 26-letni Polak miał nadzieję odegrać znaczącą rolę po awansie do Serie A i najwyraźniej wierzył, że jest w stanie poradzić sobie lepiej niż w sezonie 2019/20, gdy skompletował 11 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Italii. Niestety — ambitny plan brutalnie zderzył się z rzeczywistością, a od ostatniego występu Filipa minęły już przeszło 2 miesiące.
Plan (nie)doskonały
Wspomniany występ Jagiełły to 4 kontakty z piłką w meczu przeciwko Lazio, w którym Polak wszedł na murawę w 90+4 minucie. Wcześniej Filip rozegrał 31 minut przeciwko Fiorentinie i… to wszystko jeśli chodzi o bieżący sezon. Oczywiście — musimy zaznaczyć, że przez dwa ostatnie spotkania Jagiełło nie był w ogóle obecny w kadrze meczowej z powodu kontuzji. Nie można jednak tłumaczyć 9 kolejnych spotkań na ławce rezerwowych — w tym 7, w których Filip nie wszedł nawet na minutę na murawę kwestiami zdrowotnymi. Sprawa jest stosunkowo prosta — Polak nie był kluczową postacią zespołu w Serie B, a po awansie wzmocniono go m.in. Ruslanem Malinovksyim i Berkanem Kutlu. W układance Alberto Gilardino zaczęło brakować miejsca dla Filipa Jagiełły. Owszem, Genoa korzysta z trzech zawodników środka pola, ale Polak wydaje się mniej więcej na miejscu numer 6-7 w klubowej hierarchii środkowych pomocników.
Za dobry na Serie B, za słaby na Serie A? Nie, tego typu teza jest błędna. Jagiełło nie ugruntował swojej pozycji w drugiej lidze włoskiej. Jak zauważyliśmy na początku, rozegrał ledwie 41% możliwych minut. Nic dziwnego, że po awansie, działacze postanowili wzmocnić środek pola, a nowo sprowadzeni gracze najwyraźniej mają wyższe notowania u Gilardino. Zawodnik, który w poprzednim sezonie 17 razy wybiegł w pierwszym składzie, 17 razy wszedł z ławki rezerwowych, a przez pozostałe 4 spotkania pozostał „niewykorzystany”, wierzył, że zdoła powalczyć o szanse w Serie A. Rzeczywistość, póki co okazuje się bolesna. Nie ma zresztą przypadku w doniesieniach włoskich mediów, które pod koniec letniego okienka spekulowały, że Jagiełło zostanie wypożyczony do jednego z klubów Serie B. Mimo ogromnej sympatii do jego osoby — to jest poziom, na którym powinien udowodnić swoją wartość.
Filip Jagiełło ma „tylko” 26 lat
Marzenie walki o grze w Serie A nie zostały jeszcze pogrzebane, jednak obecnie brakuje mu argumentów. Nie pomagają kwestie zdrowotne, zresztą – jak nie trudno wyliczyć, Polak przez cały pobyt w Genoi zaliczył tylko 3 mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Nawet jeśli już gra, to wchodzi z ławki lub jest zmieniany. Czy to kwestia kondycji, a może po prostu braku pełni zaufania ze strony trenerów? Możemy jedynie zgadywać. Był taki moment w sezonie 2020/21, gdy zastanawialiśmy się, czy Jagiełło nie powinien dostać powołania do kadry narodowej. Notował wówczas wiele udanych występów w Brescii Calcio, chociaż oddajmy – również wtedy był niezbyt równy.
Oczywiście, możemy wierzyć w scenariusz, w którym Filip wróci do zdrowia i podejmie walkę o szansę u Gilardino. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy. Początek sezonu to dla niego spore rozczarowanie i nie widać zbytnio nadziei, by nagle jego sytuacja się poprawiła. Kolejne wypożyczenie do Serie B i kolejna próba pokazania, że zasługuje na coś więcej niż status zmiennika? Niestety, wszystko na to wskazuje. Być może Jagiełło potrzebuje zmiany otoczenia i nieco mniejszej presji. Ostatecznie bowiem, mówimy o zawodniku ze sporym potencjałem, który nie jest odpowiednio wykorzystany.