Iga Świątek powróciła w wielkim stylu! Polska tenisistka straciła pozycję liderki światowego rankingu WTA. Owszem, turniej w Tokio był jej wykonaniu po prostu słaby — ale tak jak wówczas ostrzegaliśmy — Polka wyraźnie nie traktowała go priorytetowo. Kiedy jednak trzeba było pokazać swoją klasę, Świątek udowodniła, że nadal jest absolutnie topową tenisistką. W znakomitym stylu dotarła do finału turnieju China Open, w którym miała zmierzyć się z Ludmiłą Samsonową.
Bezbłędna Iga Świątek
Pojedynek finałowy miał zdecydowaną faworytkę, chociaż oddajmy — Samsonowa w półfinale pewnie odprawiła Rybakinę. Trudno uznawać ją za przypadkową tenisistkę, w pełni zasłużyła na walkę o główne trofeum China Open. Przebieg pierwszego seta był początkowo wyrównany, jednak Iga Świątek pewnie punktowała przy własnym serwisie. Wystarczyło poszukać szans na przełamanie podania przeciwniczki i to się udało w szóstym gemie. Samsonowa w decydującym momencie popełniła podwójny błąd, tymczasem Iga Świątek robiła swoje. Gdy w końcówce, pochodząca z Olengorska tenisistka popełniła kolejne błędy, Polka znów skorzystała z okazji, zwyciężając pierwszego seta 6:2.
Scenariusz drugiego seta? Powtórka z rozgrywki
Iga Świątek pewna swego, wygrywająca gemy przy własnym serwisie, a dodatkowo w czwartym gemie przełamująca podanie rywalki do zera. Polka była dziś bliska doskonałości. Nie popełniała błędów i po raz kolejny powtórzmy — osoby, które domagały się radykalnych zmian i kilka dni temu sugerowały, że „Iga Świątek się skończyła” powinny na dłuższy czas zamilknąć. Iga turniejem w Chinach potwierdziła swoją wielką klasę.
Przed kończącym sezon WTA Finals (od 29 października w Meksyku), podczas którego zmierzy się 8 najlepszych tenisistek świata, Igę Świątek trzeba traktować jako poważną kandydatkę do zwycięstwa. Oczywiście, turniej będzie przede wszystkim prestiżowy, ale Polka dostanie znakomitą szansę pokazania się na tle najgroźniejszych rywalek pokroju Rybakini i Sabalenki. Jeśli Świątek utrzyma formę z Pekinu, możemy oczekiwać kapitalnych pojedynków.