Polskim siatkarzom w przedostatnim meczu fazy grupowej przyszło zmierzyć się z Duńczykami, którzy przed meczem z biało-czerwonymi nie wygrali na tych mistrzostwach żadnego spotkania. Mecz z takim zespołem dla podopiecznych Nikoli Grbica był tylko i wyłącznie formalnością.
Spokojnie wejście w mecz
Czasami ciężko się gra przeciwko drużynie, która nie ma kompletnie nic do stracenia. Takim zespołem była dzisiaj Dania. Chciała pokazać swoją najlepszą siatkówkę. Poza tym masa rotacji w naszym składzie i delikatne rozluźnienie sprawiły, że Duńczycy w pewnym momencie seta odskoczyli nam nawet na pięć punktów. Jednak wrzuciliśmy wyższy bieg i przechyliliśmy szalę na swoją stronę. Należy również wspomnieć o rekordzie świata Wilfredo Leona. Posłał on serwis z prędkością 138 km/h! Tak na dobrą sprawę wyrównał rekord świata innego reprezentanta Polski. Oczywiście, że swój! Wilfredo kolejny raz pokazał, że ma wręcz atomowy serwis.
Aboslutna dominacja
Duńczycy w pierwszym secie rzucili wszystko na jedną szalę. Starczyło im pary gdzieś do 20. punktu. Od tamtego momentu, mecz był pod całkowitą kontrolą Polaków. Wychodziło dosłownie wszystko naszym siatkarzom. To, co chcieli, to robili z nawiązką. Wychodziło nawet to, co na pierwszy rzut oka nie miało prawa się udać. Duńczycy to najsłabsza drużyna naszej grupy i to w tym meczu się sprawdziło. Nie dysponowali zbyt dużymi umiejętnościami siatkarskimi, a większość punktów, które zdobyli w meczu to tylko i wyłącznie dzięki błędom Polaków. Skoro Duńczycy w drugim secie zdobyli 9 punktów, to nie ma o czym zbytnio mówić. Różnica klas.
Biało-czerwonych czeka jutro jeszcze ostatnie spotkanie grupowe z Czarnogórą. Powinien to być podobny mecz do tego, co oglądaliśmy dzisiaj. Czekać tylko pozostaje nam na lepszych rywali, bo takie jednostronne mecze nie dostarczają mimo wszystko takich emocji jak spotkanie, chociażby z reprezentacją Włoch. Formalność trzeba odbębnić i tyle.