Styl z jakim Portugalczycy wygrali Euro pięć lat temu pewnie wielu ludziom wadzi aż do teraz. Mowa przecież o drużynie, która wykazała się nie widzianym nigdy wcześniej zmysłem oportunisty. Wychodząc z grupy po zajęciu trzeciego i wygraniu w całym turnieju tylko jednego meczu w regulaminowych dziewiędziesięciu minutach nie byli czempionami dominatorami.
Ciekawy przypadek
Pomimo niezbyt romantycznego stylu Portugalia w końcu do swojej gabloty pierwszy puchar w historii. Gdyby przyjrzeć się jednak jej występom to sam triumf w europejskich rozgrywkach nie jest wielkim szokiem. W XXI wieku tylko raz na mistrzostwach Europy w 2008 roku byli poza strefą medalową. Żadna inna reprezentacja nie może poszczycić się tak częstym goszczeniem wśród najlepszej czwórki.
Na fali wiekopomnego sukcesu dość szybko zdobyli kolejne trofeum. Ekipa A Seleção wygrała inauguracyjny turniej Ligi Narodów. W przeciwieństwie do Euro we Francji ich droga do finału nie była rodzajem kolejnego prześlizgiwania się. Portugalczycy wygrali swoją grupę w dywizji A nie ponosząc żadnej porażki. Natomiast w Final Four nie wyrabiali się w czasie i nie potrzebowali dogrywek ani karnych do pokonania Szwajcarów i Holendrów.
Gdyby jednak wyróżniać faworytów nadchodzących mistrzostw to zespół z Półwyspu Iberyjskiego niezbyt często jest wymieniany wśród nich. Specyfiką portugalskiej kadry jest to, że praktycznie co turniej są w cieniu innych. Aczkolwiek może to w rzeczywistości jest atut. Już raz udało jej się wszystkich zaskoczyć z tylnego siedzenia.
Droga na Euro
Portugalczycy rzadko kiedy awansują na wielkie imprezy bez większych przeszkód. Tak samo było w przypadku tej kwalifikacji. Przede wszystkim bardzo słabo poszła im rywalizacja z Ukrainą, z którą zdobyli tylko jeden punkt w dwóch meczach. Prawdopodobnie wygraliby grupę gdyby nie mieli aż tak poważnych problemów ze skutecznością.
Patrząc po liczbie uderzeń jakie potrafili oddać można by pomyśleć, że ktoś odpalił FIFE na poziomie amatora. Co jednak z tego, skoro w niektórych meczach kanonady nie dawały pogromów. Wcześniej wymieniona Ukraina to bardzo dobry przykład. W pierwszym spotkaniu Portugalia strzelała na bramkę Andriya Pyatova osiemnaście razy ale nie zdobyła żadnej bramki. Zaś w drugim przegranym zdobyli jednego gola po oddaniu dwudziestu czterech strzałów.
Podopieczni Fernando Santosa nie byli pewni awansu aż do ostatniej kolejki. Aczkolwiek w niej ich wyzwaniem było pokonanie Luksemburga. Co warto przyznać ich przeciwnicy mieli momenty, w których mogli objąć prowadzenie przed nimi. Swój plan ostatecznie wykonali, dzięki czemu nie musieli się przejmować rezultatem jaki osiągnęli Serbowie.
Układ arsenału
Formacja 4-3-3 jest głównym ustawieniem Portugalii. Nie znaczy to jednak, że Santos jest do niej nierozerwalnie przywiązany. Chociaż nigdy nie kombinował z ustawieniem swojej defensywy i zawsze deleguje do gry czterech obrońców. Co ciekawe niezależnie od wybranego schematu pomocnicy w środku pola mają tak samo rozłożone zadania.
Najbardziej cofnięty z nich jest zawsze docelowo nastawiony na wsparcie obrony aniżeli pomoc w rozegraniu (co nie oznacza, że do niej się nie podłącza). Dwaj bardziej wysunięci i ustawieni bliżej skrzydeł pomimo podobnego umiejscowienia nie działają tak samo. Jeden z nich częściej pomaga w defensywie, zaś drugi jest aktywniejszy w ofensywie.
Portugalia nie ma problemu z konstruowaniem zagrożenia. Niestety za często w nabitej przez siebie broni ma naboje złożone ze ślepaków. Dodatkowo ta swoista impotencja nie jest zależna od klasy rywala. W kwalifikacjach do mistrzostw świata w Katarze Os Navegadores zmierzyli się z Azerbejdżanem. W statystykach dwadzieścia dziewięć strzałów w tym czternaście celnych. A jaki rezultat? Skromne jeden do zera.
Kluczowi zawodnicy
To najprawdopodobniej będzie ostatnie Euro z udziałem Cristiano Ronaldo. Król strzelców Serie A ma na pewno szanse pobić trochę rekordów. Jednak pewnie sam zainteresowany wolałby zostać dwukrotnym mistrzem Europy. Żeby tego dokonać na pewno będzie musiał przelać swojego ducha walki na swoich kolegów.
Bruno Fernandes zaliczył naprawdę kapitalny sezon. W Premier League był odpowiedzialny za wyprowadzenie największej liczby kluczowych podań oraz wykreowanych szans na zdobycie gola. Do tego zajął trzecie miejsce wśród najlepiej asystujących graczy ligi angielskiej. Co najważniejsze swoją dobrą dyspozycje klubową potrafi przenieść na reprezentację.
Każda talia zyskuje na wartości, kiedy ma w sobie jokera. Ku zaskoczeniu wszystkich Andre Silva bardzo mocno rozstrzelał się w Bundeslidze. Gdyby nie było Roberta Lewandowskiego to on zostałby królem strzelców niemieckiej ligi. W dużej mierze dzięki niemu Eintrach Frankfurt zagra w europejskich pucharach.
Nie dać się grupie
Portugalczycy trafili do grupy śmierci, ale jej zabójczości umniejsza fakt, że mogą z niej przejść dalej trzy zespoły. Powinni z niej wyjść, aczkolwiek raczej nie z pierwszego miejsca. Zazwyczaj kiedy trafiają na inne ekipy z elity nie plasują się na szczycie tabeli. Na początku zagrają z Węgrami. Jeśli zwyciężą to przed spotkaniami z Francją i Niemcami będą mieli trzy punkty w puli. Może to być dla nich istotna przewaga mentalna przed rywalizacją z wielkimi rybami.
Niestety logistycznie są poszkodowani, ponieważ nie zagrają w jednym miejscu dwóch meczów pod rząd. Na szczęście Monachium i Budapeszt nie są od siebie aż tak oddalone. Zatem te podróże nie powinny się na nich tak strasznie odbić.
Trudno jest ocenić jak daleko zajdą. Cały czas są czołówką Europy i w rzeczywistości kolejne dotarcie przynajmniej do półfinału nie byłoby wielkim zaskoczeniem. Już tyle razy udowodnili, że pomimo różnych początków na mistrzostwach po prostu nie należy ich skreślać.