Na 4 kolejki przed końcem sezonu poznaliśmy nowego mistrza Polski. Raków Częstochowa dzięki potknięciu Legii może już oficjalnie otwierać szampany. Na drugim biegunie emocji znajduje się natomiast Gdańsk, gdzie miejscowa Lechia oficjalnie pożegnała się z Ekstraklasą. Co jeszcze działo się w 31. kolejce Ekstraklasy? Zapraszamy do podsumowania w formie 5 wniosków.
Raków zdobył mistrzostwo, ale nie jest zespołem kompletnym
Raków przegrał swój mecz z Koroną, ale dzięki stracie punktów Legii został nowym mistrzem Polski. Przy wielu zachwytach nad świetnym sezonem Rakowa tutaj chcemy pochylić się nad problemami. Oceniając zespół z Częstochowy musimy zacząć wymagać coraz wyższych standardów. Choć przez cały sezon bardzo rzadko ktokolwiek diagnozował słabe punkty Rakowa, tak po ostatnich meczach rzucają się one w oczy. W finale Pucharu Polski nie potrafili znaleźć drogi do siatki Legii Warszawa przez 120 minut mimo, że prawie cały mecz grali w przewadze jednego zawodnika. Rywale zagrali bardzo defensywnie, a zespół Marka Papszuna w ataku pozycyjnym nie miał pomysłu, jak skruszyć mur ustawiony przez ekipę Kosty Runjaicia. Trener próbował różnych przetasowań i zmian pozycji poszczególnych zawodników, ale obraz meczu się nie zmieniał. Raków ciągle bił głową w mur.
Podobny problem częstochowianie mieli w niedzielnym meczu z Koroną (0:1) w drugiej połowie, kiedy rywal bronił zdecydowanie głębiej. Bardziej niepokojąca może być jednak pierwsza część spotkania, w której Korona nie bała się wysokiego pressingu i grała agresywnie, przez co Raków nie mógł złapać swojego rytmu. Podobne nastawienie przyjął niedawno Radomiak i również powstrzymał lidera Ekstraklasy przed trafieniem do siatki. Choć Raków pod względem średniej punktów na mecz będzie prawdopodobnie jednym z najlepszych mistrzów Polski od lat to nadal nie jest zespołem kompletnym. Do poprawy są zwłaszcza elementy w posiadaniu piłki.
Jan Urban uratował Górnika przed spadkiem z Ekstraklasy
Po nieudanym (ponownym) debiucie w roli trenera zabrzańskiej drużyny (porażka 0:1 z Piastem i remis 1:1 z Koroną) Jan Urban w następnych 4 meczach zdobył komplet punktów nie tracąc żadnej bramki. Nowy-stary trener Górnika zmienił usttawienie z trójki stoperów i wahadłowych na klasyczny 4-osobowy blok defensywny. Zespół gra trochę bardziej zachowawczo, przez co defensywa jest znacznie lepiej poukładana. Górnik pod wodzą Jana Urbana pokazuje także, że potrafi grać w ataku pozycyjnym, wychodzić spod pressingu i przeprowadzić szybki atak wykorzystując wolną przestrzeń.
Patrząc na obecnego Górnika aż trudno uwierzyć, że ten zespół przez prawie cały sezon był zamieszany w walkę o utrzymanie. Analizując sobie skład pozycja po pozycji – ciężko znaleźć słabe punkty w ekipie z Roosevelta. Bielica dobrze prezentuje się w bramce. Bergstrom i Jensen tworzą solidny duet stoperów. Janza to jeden z najrówniejszych lewych obrońców/wahadłowych Ekstraklasy w ostatnich latach. Rasak okazał się fantastycznym transferem i poukładał środek pola. Yokota i Okunuki (który z Wartą akurat pauzował za kartki) potrafią zrobić różnicę na skrzydłach. No i jest prawdziwy game-changer w postaci Lukasa Podolskiego. Ławka również nie wygląda mizernie. Być może przydałby się jedynie bardziej bramkostrzelny napastnik, ale na papierze ta kadra prezentuje się całkiem solidnie. Dobrze, że w przyszłym sezonie Górnik znów zagra w Ekstraklasie.
David Badia był skazany na porażkę… ale można było spróbować z Marcinem Kaczmarkiem
David Badia oraz nowy prezes Lechii Gdańsk, Ziemowit Deptuła często powtarzali, że oni ciągle wierzą w utrzymanie i zespołowi pozostało X finałów, które muszą wygrać. Liczba tych fiinałów ciągle spadała aż w końcu na 3 kolejki przed końcem los gdańszczan jest już przesądzony. Lechia po zakończeniu obecnych rozgrywek po 15 latach pożegna się z Ekstraklasą.
Próba ratowania Ekstraklasy trenerem z niewielkim doświadczeniem, który na domiar złego nigdzie nie pracował długo i nigdzie nie notował dobrych wyników nie udała się (któż by się spodziewał). Pod wodzą Hiszpana Lechia w 6 meczach zdobyła tylko 1 punkt. Oczywiście, trudno za spadek winić trenera, który objął zespół w beznadziejnej sytuacji. Prędzej pretensje można byłoby mieć do działaczy, ponieważ zwolnienie Marcina Kaczmarka z perspektywy czasu wydaje się pochopne. Gdyby Lechia nadal punktowała z taką samą średnią (1,25 pkt/mecz) jak za całej kadencji byłego trenera to dziś miałaby 6-7 punktów więcej, a przy tym utrzymanie byłoby jeszcze w zasięgu.
Śląsk aby się utrzymać musi poprawić się z piłką przy nodze
Śląsk w końcu zapunktował, ale remis z Jagiellonią (1:1) w kontekście walki o utrzymanie nie jest wielkim pocieszeniem dla kibiców. Wreszcie w zespole z Wrocławia było widać jednak rękę trenera, ponieważ drużyna była zorganizowana w defensywie i dobrze przesuwała za piłką, co jest fundamentem, aby utrzymać się w lidze.
Niemniej jednak, Śląsk obecnie jest w takim położeniu, że aby pozostać w Ekstraklasie na kolejny sezon musi wygrywać. Żeby zaś wygrywać trzeba strzelać gole, a aby strzelać gole trzeba potrafić zrobić coś z piłką. Wrocławianie aktualnie niestety nie potrafią. Ich gra ciągle opiera się na indywidualizmie Johna Yeboaha oraz przypadku i właśnie w taki sposób zespół zdobył bramkę po ponad 300 minutach posuchy. Całościowo Śląsk wyglądał bardzo ubogo piłkarsko. Mieli kłopoty z dłuższym utrzymaniem się przy piłce oraz wyprowadzaniem kontr, przy których Yeboah i Exposito bardzo często byli osamotnieni.
Pogoń gra jak na pucharowicza przystało
Niecałe 3 miesiące temu, po porażce z Jagiellonią, kibice Pogoni nawoływali do zwolnienia Jensa Gustaffsona. Władze klubu zachowały jednak cierpliwość i dziś mogą triumfować, bo Pogoń zaczęła grać jak z nut. Od tego czasu ich bilans w 11 meczach wynosi 7 zwycięstw, 3 remisy i tylko 1 porażka. Średnia punktów, która na przestrzeni całego sezonu pozwoliłaby im naciskać na Raków, a w większości sezonów dałaby mistrzostwo. Gustaffson zimą potrzebował transferów, aby załatać dziury w defensywie, a na początku wiosny trochę czasu, aby to wszystko poukładać, ale kiedy już wszystko zostało ogarnięte to Pogoń gra skutecznie i w sposób, na który miło się patrzy.
O Pogoni można powiedzieć coś, czego nie powiemy o wielu zespołach Ekstraklasy – potrafią grać w ataku pozycyjnym. Portowcy często tworzą kombinacyjne akcje na małej przestrzeni, czego najlepszym przykładem jest drugi gol strzelony Legii (którego możecie zobaczyć na tweecie powyżej). Zwyżka formy Pogoni dobrze wróży na lato i europejskie puchary. Od połowy lutego zespół Jensa Gustaffsona jest bardzo regularny i powtarzalny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Co jeszcze wydarzyło się w 31. kolejce Ekstraklasy?
- W cieniu meczu Rakowa została bardzo dobra postawa Korony, która zatrzymała nowego mistrza Polski jednocześnie zbliżając się bardzo mocno do utrzymania. To już 6 punktów przewagi nad strefą spadkową.
- Tempa nie zwalnia Piast Gliwice, który w ostatnich 10 meczach zdobył 26 punktów. W ten weekend pokonał Radomiaka w typowym dla siebie stylu (1:0), a w wyjściowej jedenastce znalazło się aż 4 młodzieżowców (Mosór, Pyrka, Mucha, Kirejczyk).
- Po wygranej z Legią wydawało się, że Warta może ponaciskać Lecha i Pogoń w walce o miejsce w europejskich pucharach, jednak zespół Dawida Szulczka przegrał dwa następne mecze (1:3 z Jagiellonią i 0:2 z Górnikiem).
- Bardzo dobry mecz zagrał Lech Poznań, który pokonał Cracovię 3:0. Coraz bardziej regularny staje się Kristoffer Velde. Norweg w sobotę strzelił bramkę i zaliczył dwie asysty.
- Pewna utrzymania nie może być ciągle Wisła Płock. Zespół Pavola Stano tylko zremisował ze Stalą Mielec (0:0) u siebie. Obecnie ma 5 punktów przewagi nad Śląskiem i aby nie skomplikować sobie sytuacji w następnej kolejce nie mogą przegrać we Wrocławiu.