Mimo że Schalke oraz Borussię Dortmund w tabeli Bundesligi dzieliło przed tą kolejką aż 30 punktów, fani obu drużyn spodziewali się niezwykle zaciętego widowiska. Gospodarze z Gelsenkirchen po fatalnym początku sezonu ostatnio przestali przegrywać i poczuli szansę utrzymania. BVB po fenomenalnym początku roku, przegrało ważne spotkanie przeciwko Chelsea i zakończyło swoją przygodę z Ligą Mistrzów. Obie ekipy miały swoje powody, by za wszelką cenę sięgnąć dziś po zwycięstwo.
Borussia osłabiona
Edin Terzić do meczu przystąpił bez takich zawodników jak Karim Adeyemi, Gregor Kobel, Youssoufa Moukoko, Julian Brandt oraz Marco Reus. Ciekawostką była obecność na ławce rezerwowych Marcela Lotki, który w ostatnim czasie był golkiperem nr 4 w hierarchii Borussii Dortmund. Mimo osłabień BVB zdominowało pierwszą połowę, ale do siatki trafiło tylko raz. Bohaterem Dortmundu został Nico Scholtterbeck, który w 38. minucie popisał się mocnym uderzeniem zza pola karnego. Oddajemy jednak, że gracze Schalke zostawili mu zdecydowanie zbyt wiele miejsca. Wydawało się, że 100. Revierderby w historii układają się zgodnie z planem gości, którzy przedłużą swoją serię zwycięstw na boiskach Bundesligi.
Po zmianie stron Schalke zaskoczyło, doprowadzając do wyrównania
Przedziwną drzemkę w defensywie Borussii wykorzystał Marius Bülter, któremu futbolówkę dogrywał Michael Frey. Gospodarze poczuli swoją szansę, ale korzystnym rezultatem cieszyli się dokładnie 10 minut. Na ponowne prowadzenie Dortmund wyprowadził bowiem grający dobre zawody Raphaël Guerreiro. Borussia miała sporo przebłysków, a kapitalną okazję bramkową zmarnował Jamie Bynoe-Gittens.
Wydawało się, że rywalizacja jest już zakończona, a jeśli zobaczymy kolejne trafienia, to na podwyższenie prowadzenia BVB. Na 10 minut przed końcem spotkania, Bülter wrzucił piłkę w pole karne, a Kenan Karaman uderzenia głową wyrównał stan meczu. Absolutnie niespodziewany scenariusz. Od tego momentu obserwowaliśmy coś, co widzi się w ostatnich minutach decydujących spotkań Ligi Mistrzów czy Mistrzostw Świata. To była walka cios za cios. Żadnej taryfy ulgowej, każda wygrana piłka była na wagę złota, a kibice zdzierali gardła, dopingując swoich ulubieńców. Ostatecznie rezultat nie uległ już zmianie, z czego z pewnością cieszyć się będą fani Schalke i… Bayernu Monachium.