VfB Stuttgart w teorii powinien być jednym z tych rywali, których Bayern Monachium wypunktuje bez większego wysiłku. Mówimy w końcu o zespole, który jest wmieszany w walkę o utrzymanie, a w miniony weekend musiał uznać wyższość Schalke. Jednocześnie, ich dwa ostatnie spotkania z Bayernem to… dwa remisy. Julian Nagelsmann musiał więc znaleźć złoty środek pomiędzy oszczędzaniem swoich graczy przed rewanżem przeciwko PSG a sięgnięciem po trzy punkty i utrzymaniem pozycji lidera Bundesligi.
Bawarczycy nie grali dziś na 100%, ale tego mogliśmy się spodziewać
Na pierwszego gola czekać musieliśmy do 39. minuty, gdy mierzonym uderzeniem z dystansu popisał się Matthijs de Ligt. Ten sam gracz 3 minuty wcześniej wybijał zresztą piłkę, zmierzającą do bramki strzeżonej przez Sommera. Stuttgart zaskakująco dobrze blokował ataki Bayernu, a nierzadko szukał szans na zaskoczenie rywala. Pierwsza połowa to 8 strzałów gości, ale aż 6 VfB. To, co mogło podobać się w grze piłkarzy Nagelsmanna, to błyskotliwość Jamala Musiali i Alphonso Daviesa. Lewe skrzydło napędzało ofensywę mistrza Niemiec i pokazało kilka przebojowych prób. Gdy po godzinie gry Eric Maxim Choupo-Moting błysnął instynktem strzeleckim, wykorzystując podanie Thomasa Mullera, wydawało się, że jest już po zawodach. Bayern prowadził 2:0, a Nagelsmann zarządził zmiany, zdejmując z murawy Musialę, Choupo-Motinga oraz Comana. Oczywiście zmiennicy — Gnabry, Sane oraz Mane przynajmniej w teorii mieli zagwarantować wysoki poziom gry.
W 88. minucie gola kontaktowego strzelił Juan Jose Perea, a Stuttgart do końca walczył o remis. Główny cel na mecz został spełniony — Bayern wygrał 2:1, dzięki czemu pozostaje liderem Bundesligi. Nagelsmann nie może być jednak zadowolony z postawy zmienników i podejścia własnych graczy w końcówce meczu. Sane miał swój przebłysk, gdy popisał się efektowną sztuczką tylko po to, by za chwilę nie potrafić podać celnie piłki do napastnika. Jego statystyki wyglądają bardzo źle, z 5 pojedynków nie wygrał nawet jednego.
Z ławki rezerwowych nie podnieśli się Mathys Tel oraz Joao Cancelo
Zadziwiające, że szans nie dostał Francuz, bowiem wchodząc na boisko, zazwyczaj robi spore zamieszanie. Dziś właśnie tego brakowało. W końcówce obserwowaliśmy chaos, ale chaos wedle pomysłu Stuttgartu. Taki, w którym bez wybitnej gry wcisnęli jednego gola i mieli szanse na doprowadzenie do remisu. Bayern chciał kontrolować wynik, ale stał się zbyt ospały. Oczywiście, z PSG nikt nie odpuści i dlatego właśnie trudno porównywać oba mecze. Starcie z Paryżanami to jeden z najważniejszych pojedynków tego sezonu, a po wyjazdowym zwycięstwie w Monachium wierzą w szansę wyeliminowania jednego z najgroźniejszych rywali w walce o trofeum Champions League. Mecz ze Stuttgartem był rozgrzewką i w takich kategoriach go potraktujemy. Powody do zmartwień są, ale jeśli uda się obronić przewagę z wyjazdowego starcia przeciwko PSG, nikt nie będzie pamiętał o marnej końcówce spotkania z VfB.