– Zobaczycie w piątek. Nie powiem Wam – odpowiedział Louis van Gaal na konferencji prasowej przed meczem z Argentyną zapytany o to jak zamierza zatrzymać Leo Messiego. Teraz wiemy już, że choć plan był – to się nie udało. Bo Argentyńczyka po prostu nie da się zatrzymać.
Plan Louisa van Gaala
Obecny Louis van Gaal nie jest tym samym trenerem, którym był przez wiele, wiele lat. Widać to w relacjach z piłkarzami, widać to po jego słowach na konferencji prasowej, gdzie lubi sobie zażartować, ale przede wszystkim widać to na boisku. Trener-dogmatyk, który był wierny modelowi amsterdamskiemu, grze pozycyjnej i ustawieniu 4-3-3 prowadzi reprezentację Holandii w bardzo pragmatyczny sposób (co też jest dobrym argumentem na tezę, że piłka reprezentacyjna różni się od tej klubowej). Bardzo dużą uwagę przykłada do defensywy i stara się zneutralizować atuty rywala. Teraz stanął przed jednym z najtrudniejszych wyzwań – wyłączyć z gry Leo Messiego.
Jaki był więc plan Louisa van Gaala? Holandia – podobnie, jak z USA w 1/8 finału – ustawiała się w średnim pressingu na własnej połowie lub kilka(naście) metrów przed nie stosując agresywnego doskoku, a próbując odcinać opcje rozegrania. Lionel Scaloni również dostosował się do rywala i zagrał tym samym systemem, co Holendrzy – 5-3-2. To oznaczało, że w środku oba zespoły mogły ustawić indywidualne krycie. Problemem dla Oranje był jednak oczywiście Messi, teoretycznie ustawiony na środku ataku, a praktycznie, jak to on, szukający sobie miejsca tam, gdzie jego dusza zapragnie. Leo najczęściej gra w prawej półprzestrzeni, wiec Louis van Gaal oddelegował do krycia Nathana Ake (później, po zmianie systemu na czwórkę obrońców, najczęściej był to Jurrien Timber). Obrońca Manchesteru City podążając za Messim nieraz bronił na równi z linią pomocy, czasem przekazując krycie któremuś z pomocników, gdy inny z Argentyńczyków przesunął się wyżej. Plan działał bez zarzutu do 35. minuty.
Geniusz Leo Messiego
Wtedy Leo Messi udowodnił po raz kolejny, że drugiego takiego, jak on nie ma. Dostając piłkę był w zupełnie niegroźnej sytuacji z perspektywy Holendrów. Na tyle daleko od bramki, że nie znajdował się przy nim Nathan Ake tylko Frenkie de Jong. Ten pierwszy był blisko, asekurował i dopiero później przejął krycie. Teoretycznie więc Messi nie dostał za dużo miejsca, czy czasu. Ale jemu wystarczyło. Nieszablonowe podanie w mysią dziurę do Moliny i mamy gola na 1:0.
Teoretycznie ta piłka nie miała prawa przejść. W momencie podania Holendrzy zawęzili tą strefę. Leo Messi znalazł jednak drogę, aby stworzyć koledze sytuacje sam na sam z bramkarzem. W lukę pomiędzy Van Dijkiem i Blindem, między nogami Nathana Ake, idealnie w tempo do Moliny. Nie pomylił się o włos ani z timingiem, ani z siłą, ani z precyzją.
Tworząc plan anty-Messi musisz uwzględnić, że jeśli zostawisz mu w którymś momencie jeden na jeden z obrońcą, który nie będzie miał asekuracji – Leo będzie tworzył przewagę. Niemniej jednak, w meczu z Holandią Argentyńczyk nie miał swobody, aby dryblować (podjął 3 próby, z czego 2 razy mu się udało), a mimo to – to dzięki jego przebłyskowi geniuszu Argentyna strzeliła gola, który zmienił stan meczu. W momencie, kiedy Holendrzy teoretycznie wszystko mieli pod kontrolą, a Messi nie dostał warunków, aby zrobić coś z niczego. One jednak nawet tego nie potrzebuje. Messiego po prostu nie da się zneutralizować. Trenerzy nadal będą się głowić i opracowywać różne strategie, jak zatrzymać argentyńską „10-tkę”, ale co najwyżej mogą ograniczyć jego atuty. Potem pozostaje tylko się modlić, że akurat trafią na słabszy dzień Messiego.