Chyba nikt nie spodziewał się, że w maju 2022 roku będzie obserwować swoistą wojnę na linii Robert Lewandowski – Bayern Monachium. Reprezentant Polski bił rekordy skuteczności na niemieckiej ziemi, a klubowi działacze często zachwycali się jego dyspozycją. Wydawało się, że obie strony są zainteresowane dalszą współpracą, a jednak relacje w ciągu kilku tygodni uległy dramatycznemu ochłodzeniu. Nie brakuje zarzutów względem bawarskiego klubu, który miał okazać brak szacunku negocjując z Erlingiem Haalandem, a zarazem unikając konkretnych rozmów z Polakiem. Z drugiej strony, działacze jasno wskazują, że Robert ma wciąż obowiązujący kontrakt i nie może tak po prostu obrazić się, wymuszając transfer do Barcelony. Skoro jednym z kluczowych wątków jest temat Erlinga Haalanda, postanowiłem prześledzić jak przedstawiciele Bayernu zachowywali się względem norweskiego napastnika i zweryfikować tezę, że to chęć zatrudnienia Norwega stała się powodem potencjalnego odejścia Roberta.
Wrzesień 2021 – Salihamidzić potwierdza obserwacje Haalanda
Dyrektor sportowy „Bawarczyków” we wrześniu 2021 roku był gościem programu „Sky90”. Zapytano go wówczas o Erlinga Haalanda i jego potencjalne przenosiny do Bayernu. Hasan odpowiedział, że „byliby amatorami, gdyby nie mieli go na oku”. Salihamidzić dodał także, że Robert Lewandowski jest w najlepszej fazie swojej kariery, ale klub nie może nie obserwować takich graczy jak Norweg. Czy tego typu wypowiedź można uznać za cios w polskiego piłkarza? Moim zdaniem nie. Bośniak nie owijał w bawełnę i przyznał to, co wszyscy doskonale wiedzieliśmy. „Bawarczycy” przyglądali się sytuacji Erlinga, wiedząc, że to zawodnik o sporym potencjale. Czy sama obserwacja oznaczała chęć transferu lub w ogóle rozpoczęcia rozmów? Oczywiście, nie. Mam wrażenie, że doszło do ogromnej nadinterpretacji wypowiedzi Hasana, który mówiąc „mamy oko na Haalanda” nie sugerował nadchodzącego transferu, a raczej wskazywał, że Bayern przygląda się Norwegowi, tak jak wielu innym utalentowanym zawodnikom.
Kwiecień 2022 – Salihamidzić deklaruje – Bayern chce zatrzymać Lewandowskiego
Hasan ponownie udzielił odpowiedzi na pytania prowadzących programu „Sky90”, tym razem stanowczo deklarując chęć zatrzymania w klubie Roberta Lewandowskiego. Bośniak nazywał wówczas Polaka najlepszym napastnikiem świata i przyznał, że temat sprowadzenia Haalanda nie ma sensu, skoro w klubie jest już ktoś taki jak Lewy. Ba! Salihamidzić jasno zadeklarował, że będą walczyć o przedłużenie umowy ze swoim napastnikiem.
Co kluczowe – przyznał, że rozmowy z Robertem miały już miejsce, ale strony mają jeszcze sporo czasu, żeby ustalić szczegóły dalszej współpracy. Wcześniejsze przedłużenie odbyło się w sierpniu 2019 roku, czyli blisko 2 lata przed wypełnieniem umowy obowiązującej pierwotnie do czerwca 2021. Tym razem, na blisko rok przed końcem kontraktu, dyrektor sportowy przekonywał, że nie ma powodów do pośpiechu. 17 kwietnia Oliver Kahn odniósł się do tematu Haalanda na łamach „Sport1-Doppelpass”, twierdząc, że Norweg jest zbyt drogi i Bayern nie jest zainteresowany potężnymi wydatkami na transfer, wynagrodzenie oraz prowizje. Dwaj czołowi przedstawiciele klubu jasno ucięli temat Erlinga.
Maj 2022 – Salihamidzić jeszcze raz potwierdza – nie ma tematu Haalanda
Wypowiedź Bośniaka miała stanowczo zakończyć dyskusje toczone w niemieckich mediach. Zdaniem „Bilda”, przedstawiciele Bayernu, w tym m.in. Oliver Kahn spotkali się z Mino Raiolą (co z perspektywy czasu wydaje się wątpliwe, Raiola ze względu na stan zdrowia „oddał” sprawę Haalanda innej osobie ze swojej agencji). Bayern do samego końca miał walczyć o usługi Erlinga, o czym dowiedzieć miał się Robert Lewandowski. Świadomość, że klub unika konkretnych rozmów z Polakiem, a w tym samym czasie walczy o Norwega miała odbić się na relacjach Lewego z Salihamidziciem i być impulsem do decyzji o opuszczeniu drużyny.
Załóżmy więc trzy hipotetyczne scenariusze
W pierwszym, Bayern Monachium nigdy nie negocjował transferu Haalanda. Możliwe? Przecież właśnie to deklarują działacze tego klubu. Mają Lewandowskiego, więc tematu Norwega nigdy nie podjęto. Brak umowy dla Polaka? Tak, czekano dłużej niż za ostatnim razem, ale przecież w identyczny sposób potraktowano Thomasa Mullera i Manuela Neuera. Obaj dopiero w ostatnich dniach parafowali przedłużenie kontraktów. Bayern uważał, że ma sporo czasu, a zarazem nigdy nie dawał wątpliwości co do swoich intencji. Lewy zawsze był szanowany i nie zakładano braku dalszej współpracy.
Scenariusz numer dwa. Bayern negocjuje z Haalandem, chcąc zastąpić nim Polaka w kolejnym sezonie. Szczerze? To nie ma żadnego sensu. Skoro Robert Lewandowski ma ważny kontrakt do czerwca 2023 roku, to Bawarczycy zwyczajnie nie potrzebowali kolejnego snajpera. Utrzymanie obu zawodników byłoby olbrzymim obciążeniem budżetu, wątpliwe, by obaj jednocześnie mogli grać. Jestem wręcz przekonany, że zespół z Monachium musiałby pozbyć się Lewandowskiego przed ściągnięciem Norwega.
Chyba, że… mamy scenariusz numer trzy. Bayern od kilku lat praktykuje tzw. „zespół cieni”. Tworzona jest alternatywna drużyna graczy, którzy mieliby trafić do klubu na wypadek odejścia piłkarzy stanowiących dziś o sile „Bawarczyków”. Załóżmy, że cieniem Lewandowskiego był właśnie Haaland. W klubie pomyśleli sobie, że Robert jest klasowym piłkarzem i pewnie jeszcze kilka lat będzie gwarantował wysoki poziom, ale jeśli coś się wydarzy – zaliczy dramatyczny spadek formy, albo zechce odejść – do dyspozycji będzie Norweg. Erling miał być „Planem B”, alternatywą na wypadek braku przedłużenia umowy z Polakiem.
Haaland to tylko pretekst?
Nie ukrywam, że to właśnie ten ostatni scenariusz wydaje mi się najbardziej prawdopodobny. Bayern nie mógł pozwolić sobie na całkowite odpuszczenie Haalanda. Ba! Salihamidzić sam to przecież przyznał. Chcieli mieć rękę na pulsie i móc zareagować, jeśli zajdzie taka konieczność. Dziś „Bild” sugeruje, że Lewandowski myślał o odejściu przed rokiem, bowiem czuł się wówczas urażony słowami Salihamidzicia o zainteresowaniu Haalandem. CO ZA BZDURA! Nie wiemy co toczyło się za kulisami, ale oficjalnie Bayern miał jasne przesłanie. „Haaland jest zdolny, ale Lewandowski to najlepszy napastnik świata, nie ma tematu zastąpienia go”.
Wmawianie dziś, że klub nie traktował Roberta poważnie jest moim zdaniem sporą przesadą. Mam nieodparte wrażenie, że zawodnik chce odejść przed końcem umowy. Klub nie chce się na to zgodzić, więc używane są zagrania mające przedstawić Bayern jako jedynego winnego kryzysowej sytuacji. Tak, „Bawarczycy” źle rozegrali negocjacje. Mogli już w 2021 przedstawić Polakowi ofertę i konkretnie ustalić plan na dalszą współpracę. Jednocześnie jednak, działacze wielokrotnie deklarowali „wyższość” Roberta nad Erlingiem, a dziś przedstawiane jest to tak, jakby Norweg był ulubieńcem Salihamidzicia i spółki, a Lewandowski od dawna traktowany jako zbędny balast. Śmiem twierdzić, że to zwykłe przekłamanie.